Liczyliście na klon Mario Kart? Nic z tych rzeczy. Kirby Air Riders wybrał zupełnie inną drogę i ostro namieszał.
Głównym problemem, jaki mam z Kirby Air Riders, jest kwestia tożsamości. Bo ni to sequel Kirby Air Ride, które ponad 20 lat temu debiutowało na Nintendo GameCube, ni to remake rzeczonej gry. W efekcie dostajemy ślicznie wyglądającą i bardzo oryginalną grę wyścigową, która jednak wnosi zaskakująco mało nowości do oryginalnej formuły.
Na starcie warto podkreślić, że Kirby Air Riders nie jest idealną propozycją dla fanów Mario Kart, którzy szukają alternatywy dla swojej ulubionej gry. Po prawdzie zmotoryzowany Kirby bardziej przypomina mi serię Wipeout i inne futuracery niż wyścigi małych samochodzików, co nie znaczy, że Mario Kart nie jest dla niego żadnym odnośnikiem. Różnice między obiema grami ze stajni Nintendo są jednak tak znaczące, że nie sposób stawiać ich z czystym sumieniem na tej samej półce.
Najważniejszym wyróżnikiem Kirby Air Riders, za który albo się tę grę pokocha, albo znienawidzi, jest model jazdy. Po zawiłych trasach poruszamy się na zwariowanych statkach latających (choć są też pojazdy kołowe), które mkną przed siebie na automatycznym gazie. Głównym zadaniem kierowcy jest skręcanie i operowanie przyciskiem B, którym ładujemy dopalacz i driftujemy. Już te dwa elementy sprawiają, że wyjadacze Mario Kart będą musieli spędzić sporo czasu, by przestawić się na inny model jazdy. Pojazdy zachowują się zupełnie inaczej, driftowania trzeba się uczyć od zera, do tego dochodzi masa innych zagrywek: flagowe dla serii Kirby wchłanianie przeciwników, odpalanie specjala, obrotowy atak, wybijanie się z ramp i szybowanie.
Ale dlaczego ten model jazdy albo się kocha, albo nienawidzi? Bo dla niewprawnego oka generuje potworny chaos na ekranie. Pierwsze wyścigi to jak błądzenie we mgle – niby wszystko robię tak, jak kazali w tutorialu (zdecydowanie warto zaliczyć tych kilkanaście krótkich lekcji wprowadzających), a nie mam poczucia sprawczości. W tej grze doświadczenie i umiejętność wykorzystania nie tylko podstawowych zagrywek jest bardzo istotne. Nie tylko po to, by zajmować pierwsze miejsce, ale by po prostu czerpać frajdę z kolejnych wyścigów.
W Kirby Air Riders powracają tryby znane z Kirby Air Ride, czyli tytułowy Air Ride, Top Ride i City Trail. Pierwszy wariant to klasyczny wyścig sześciu zawodników (split screen dla maksymalnie czterech graczy). W Top Ride zabawa rozgrywa się na nieruchomym ekranie, ponieważ całą trasę widzimy z perspektywy top down i kierujemy jednym z ośmiu malutkich “samochodzików” w uproszczonej wersji. Brzmi i wygląda jak drobna minigierka, ale jest naprawdę świetnym urozmaiceniem, do którego chętnie wracam. I na pewno rozkręci niejedną imprezę. W City Trail wracamy do standardowego widoku zza pleców i najpierw przez kilka minut jeździmy po mapie z maksymalnie 15 innymi kierowcami, zbierając jak najwięcej ulepszeń, a następnie startujemy w jednym z bardzo zróżnicowanych wyzwań. Wśród dostępnych konkurencji jest m.in. drag race, pogoń za jedzeniem, samochodowa nawalanka, szybowanie do celu itp. To zdecydowanie najbardziej przekombinowany tryb, który zupełnie nie przypadł mi do gustu, bo najmniej w nim czystej wyścigowej rywalizacji. Ale – co kto lubi.
Co nowego?
Nowością w Kirby Air Riders jest Road Trip, czyli wariant dla samotnych graczy z fabułą w tle. Brak sensownej kampanii solo był mocno krytykowany w recenzjach Kirby Air Ride (2003). Road Trip teoretycznie naprawia ten błąd, ale w praktyce sprawia wrażenie zrobionego na kolanie, bez głębszego namysłu i konsekwencji. Pal licho, że fabuła jest absurdalna i zamknięta w kilkugodzinnej kampanii. Bardziej boli fakt, iż Road Trip to tak na prawdę mieszanka trzech głównych trybów, która nie wnosi nic prawdziwie nowego. Serio – po 22 latach od premiery Kirby Air Ride można było zaskoczyć czymś świeżym i oryginalnym. A tak, otrzymujemy remiks pomysłów sprzed ponad dwóch dekad ujętych w niespójną całość.
GramTV przedstawia:
Jeśli jednak nie przeszkadza wam takie podejście i pokochacie model jazdy, to Kirby Air Riders wciągnie was jak... Kirby na długie godziny. Poza serią wyścigów i masą wyzwań czeka tu bowiem ogrom treści do odblokowania i gadżetów do kolekcjonowania. Na początku mamy do dyspozycji tylko kilku kierowców, ale kolejni co i rusz dołączają do obsady, zdobywamy nowe pojazdy, czapeczki itp. Co znamienne, w grze jest zaskakująco rozbudowany tryb modyfikacji bolidów, które same w sobie są jedną z zalet. Pojazdy są bardzo zróżnicowane pod względem stylu jazdy i możliwości (jeden lepiej driftuje, drugi dalej szybuje itp.), co znacząco przekłada się na rozgrywkę.
Komu mógłbym polecić Kirby Air Riders? Zdecydowanie fanom Kirby Air Ride, którzy odnajdą się tu w mig. Miłośnicy Mario Kart przy pierwszym kontakcie mogą być w szoku i nie ma gwarancji, że spodoba im się taka formuła wyścigów. Należy przy tym pamiętać, że mimo swojej oryginalności i inności, Kirby Air Riders tak naprawdę powiela pomysły i schematy sprzed 22 lat, nie dorzuca wielu nowych tras i ogólnie brakuje jej świeżości. Gra jest śliczna i dynamiczna. Chaos da się polubić i po pewnym czasie okiełznać, co pozwala odkryć głębię modelu jazdy i możliwości, które się tutaj kryją. Jeżeli lubicie Wipeouta i dynamikę Sonica – warto spróbować.
7,8
Bardzo oryginalna wyścigówka, od której wielu może się odbić na starcie
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!