Filary Indie: Locomalito, czyli gry z miłości do klasyki

Bartłomiej Nagórski
2013/04/05 14:01
6
0

Tajemniczy twórca z Hiszpanii, rozdający swoje znakomite retro-produkcje za darmo. Kim jest człowiek, który ukrywa się za pseudonimem Locomalito?

Filary Indie: Locomalito, czyli gry z miłości do klasyki

W języku hiszpańskim "loco" znaczy "szalony", a "malito" jest zdrobnieniem od "malo", co może oznaczać "zły" lub "zło" (ale też "niegrzeczny", "wariat" bądź "chory"). Złożenie tych dwóch słów, które za swoje nom de plume przyjął Locomalito tłumaczy się zatem na polski mniej więcej jako "mały szaleniec". Skąd w ogóle wziął się ten pseudonim? To ciekawa historia, posłuchajcie:

Rok 1987, Hiszpania, mały salon gier gdzieś w Maladze. Duszna sala, gorąco, światło wpada przez szpary w zasłoniętych oknach. Śniadzi chłopcy, podobnie jak tysiące innych graczy na całym świecie, walczą ze złowrogim imperium Bydo. Wojna ta toczy się za pośrednictwem automatów z grą R-Type, stworzoną przez japońską firmę Irem. Wśród graczy najbardziej wyróżnia się najmłodszy wojownik: jest podekscytowany, podskakuje, z rozmachem uderza w przyciski, krzyczy na wirtualnych przeciwników. Przeżywa grę całym sobą, jak gdyby walczył w prawdziwej kosmicznej wojnie, przypomina wcielenie Groszka z "Gry Endera". Jednak być może właśnie dzięki temu, że traktuje sprawę tak poważnie, jako jedyny dociera do ostatniego etapu. Stojący wokół nastolatkowie komentują ten niebagatelny trochę z podziwem, trochę z pobłażaniem : "Mira el locoman, que malito!", czyli "Patrzcie na wariata, jaki szaleniec!" Podobnie jak Matt Murdock, który przyjął pseudonim Daredevil, pierwotnie zamierzony jako przezwisko, tak i ten dzieciak z czasem zaczyna utożsamiać się z nickiem Locomalito. Ślad trzyznakowych skrótów L-M na listach high score'ów znaczy jego drogę przez salony gier Hiszpanii lat osiemdziesiątych...

Pierwszą grą opublikowaną przez Locomalito był 8bit Killer, trójwymiarowa strzelanina wyglądająca jak skrzyżowanie Wolfensteina 3D z klimatami z NES (Contra, Bionic Commando). Tekstury w rozdzielczości 32 na 32 piksele, paleta 64 kolorów i 1-bitowe dźwięki przenosiły grających we wczesne lata dziewięćdziesiąte. Co ciekawe, w pierwszych wersjach gry oprawa graficzna bardziej przypominała Dooma, ale z czasem Locomalito zdecydował się na styl, jaki oglądać możemy w wersji końcowej. Pomimo audiowizualnej prostoty, charakterystyczny wygląd 8bit Killer przykuł uwagę społeczności twórców i fanów gier niezależnych - w tym pewnego polskiego grafika, o czym dalej.

Gry Locomalito są hołdem złożonym zapomnianym klasykom ery ośmio- i szesnastobitowej. Maldita Castilla, co na polski przełożyć można jako Przeklęta Kastylia, to miłosna oda do piekielnie trudnej gry zręcznościowej Ghosts'n'Goblins, suto doprawiona wpływami hiszpańskiej mitologii i historii. Powiedzieć jednak, że jest to kalka Ghosts'n'Goblins to zawadzić jedynie o wierzchołek góry lodowej: w Maldita Castilla widać również elementy rozgrywki zaczerpnięte z takich gier jak Shinobi, Karnov's Revenge, Rygar, Tiger Road, Black Tiger, Rygar czy Trojan. Nie znacie większości z nich? Nie szkodzi, ważne, że zna je Locomalito. Co zaś do inspiracji mitologiczno-historycznych, nie na darmo w tytule pojawia się Kastylia, czyli region Hiszpanii w którym znajdują się takie miasta jak Madryt, Segovia i Salamanka. Jeśli uważnie przyjrzycie się grze, zauważycie że wiele z fragmentów architektury, kawałków tła czy nawet przeciwników zaczerpniętych zostało z bogatej spuścizny historycznej Kastylii. Przykładowo jeden z bossów, mantykora z głową rudowłosego brodacza, wzorowany jest na detalu płaskorzeźby znajdującej się w Palacio de Don Diego del Águila w Awili, natomiast widniejący w tle planszy posąg kobiety to Dama z Elche, średniowieczna rzeźba hiszpańska. W Maldita Castilla znajdziecie także bestie z hiszpańskich legend, jak Zarrampla, Nuberu czy Ojanco, a także inspiracje literackie - konkretnie zaś Amadis z Galii i Don Kichot z La Manchy. I kto powiedział, że grając w gry nie można się nic nauczyć?

Innym przykładem eklektycznej mieszanki growych wpływów jest kosmiczna strzelanka Hydorah. Rozmiary statków i środowiska przypominają te z serii Gradius, konieczność zapamiętywania wzorców i nawigowania w ciasnych przestrzeniach nawiązują do R-Type, zaś wybór możliwych dróg oraz okienka dialogowe wzięły się z Castlevanii (odpowiednio III i Symphony of the Night). To jeszcze nie wszystko! Hydorah czerpie też z takich tytułów jak Enforcer (C-64), Space Manbow (MSX), Hydrofos (MSX), Get Star aka. Guardian (automaty). Co prawda w tej grze nie spotkacie odniesień historycznych, jak w Maldita Castilla, ale na przykład szkielet potwora, który spada z nieba, to nawiązanie do gry z MSX pod tytułem Knightmare II: The Maze of Galious, gdzie występowała bardzo podobna bestia.

Poza "dużymi" grami, Locomalito stworzył również kilka mniejszych, jak Viriax, w którym gracz kieruje wirusem infekującym organizm, utrzymany w stylistyce starych filmów science-fiction They came from Verminfest, inspirowany tytułami z ośmiobitowych automatów, jak Galaga czy Cetipede, a także Endless Forms Most Beautiful, remake zwariowanej platformówki z lat osiemdziesiątych. Na uwagę retro-maniaków zasługuje również l'Abbaye des Morts, czyli gra zręcznościowa wyglądająca jakby powstała na ZX Spectrum: niska rozdzielczość, charakterystyczna paleta ośmiu kolorów, jednobarwne sprite'y, proste odgłosy i popiskiwania, jak generowane przez brzęczyk tego mikrokomputera.

GramTV przedstawia:

Wszystkie swoje gry Locomalito udostępnia do pobrania za darmo. Jest to częścią jego filozofii twórczej: robi takie gry, w jakie sam chciałby zagrać, pracuje swoim tempem, bez myślenia o aspekcie komercyjnym, czy stresowania się deadline'ami. W deklaracji, która znajduje się na jego stronie internetowej, Locomalito pisze, że gry powinny stanowić wyzwanie dla gracza, że szczerze wierzy w jeden poziom trudności i że uwielbia staroszkolne klimaty, jak to niskie rozdzielczości, prostotę warstwy rozgrywki i chiptune'ową muzykę. W zasadzie wszystko to można wywnioskować grając w stworzone przez niego tytuły.

Jeśli idzie o techniczny aspekt tworzenia gier, to - podobnie jak cactus - Locomalito używa jednego z najprostszych narzędzi, to znaczy programu Game Maker. Z zawodu jest grafikiem, więc sam tworzy pixel artową oprawę swoich tytułów w IconXP. Dużo uwagi Locomalito poświęca też fazie testowania - współpracuje z niewielką, acz starannie dobraną grupą testerów, którzy przechodzą kolejne wersje beta jego gier i zgłaszają uwagi. A ponieważ większość z nich to fani retro, w efekcie często finalna wersja gry jest trudniejsza niż na początku...

Stworzone przez Locomalito tytuły wyróżniają się starannością wydania, zwłaszcza na tle wielu innych gier niezależnych, które nierzadko wypuszczane są w świat byle jak, na łapu-capu, w formie gołego pliku wykonywalnego, czasem z błędami. Jeśli idzie o produkcje Locomalito, to poza starannie przetestowanym plikiem z grą, ze strony autora ściągnąć też można ilustrowane instrukcje, okładki na pudełko i nadruki na płytkę, a także niekiedy plakaty czy inspirowane grą karty. Zaś na osoby, które wesprą twórcę datkiem czekają do pobrania jeszcze dodatkowe materiały, jak making of czy niewykorzystana muzyka.

A skoro mowa o dodatkach do gier Locomalito, to warto tu wspomnieć o polskim akcencie: od 2009 roku z hiszpańskim twórcą blisko współpracuje Polak, Marek Barej. To on odpowiada za większość projektów pudełek i ilustracji na płytkę DVD. Współpraca ta jest dość bliska: Marek ma często wgląd za kulisy powstawania nowych tytułów Locomalito, a pierwsze materiały (zrzuty ekranu, szkice etc.) dostaje na bardzo wczesnym etapie. Co za tym idzie, miał również okazję widzieć niejedną grę, która jeszcze nie ujrzała światła dziennego. Sam proces tworzenia nowej okładki wygląda bardzo różnie. Przykładowo, okładkę do Maldita Castilla Marek stworzył w zaledwie trzy godziny. Oryginalnie była ona zamierzona jako ilustracja promocyjna, ale bardzo spodobała się Locomalito i koniec końców została użyta jako grafika tytułowa. Co ciekawe, pomimo wieloletniej współpracy Polak i Hiszpan nigdy nie spotkali się twarzą w twarz - zawsze coś stanęło na przeszkodzie.

Ironią losu jest to, że Locomalito zatoczył pełne koło: jako dziecko swoją przygodę z grami zaczynał na automatach, zaś niedawno Hydorah i Maldita Castilla zostały przerobione przez oddanych fanów właśnie na automaty. Jeden z nich można nawet było wygrać na konwencie Retro Madrid 2012. Jest to olbrzymi komplement i docenienie staroszkolnego klimatu tych produkcji. A co skrywa przyszłość? Cóż, na ukończenie czeka jeszcze kilka rozgrzebanych tytułów, jak to Curse of Issyos, zręcznościówka w klimatach mitologii greckiej, czy Grialia, polegająca na eksploracji i rozwiązywaniu zagadek gra przygodowa o kreskówkowej grafice. W tej chwili zaś Locomalito pracuje nad projektem pod roboczą nazwą Gaurodan, grafikę koncepcyjną z którego możecie jako pierwsi zobaczyć tutaj.

Komentarze
6
BartsBlue
Gramowicz
07/04/2013 14:23

> @BartsBlue> Może. Ale nie brałeś pod uwadze, że tylko na Locomalito znajdziesz nowsza wersja Hydorah> oraz piękne plakaty, okładki i instrukcji do gry.Jasne, podałem tylko źródło alternatywne. :)

Usunięty
Usunięty
07/04/2013 14:02

Dzięki za artykuł, nigdzie wcześniej nie słyszałem o tym Twórcy :).

Usunięty
Usunięty
07/04/2013 11:54

@BartsBlueMoże. Ale nie brałeś pod uwadze, że tylko na Locomalito znajdziesz nowsza wersja Hydorah oraz piękne plakaty, okładki i instrukcji do gry.




Trwa Wczytywanie