W samo południe, zbierając datki na grę

Łukasz Wiśniewski
2012/02/29 12:00
4
0

Spektakularny sukces Tima Schafera i jego projektu Double Fine Adventure finansowanego za pomocą serwisu Kickstarter zelektryzował naszą branżę. Gdzieniegdzie przebąkiwano o rewolucji. Czy aby słusznie?

Spektakularny sukces Tima Schafera i jego projektu Double Fine Adventure finansowanego za pomocą serwisu Kickstarter zelektryzował naszą branżę. Gdzieniegdzie przebąkiwano o rewolucji. Czy aby słusznie?

Tim Schafer chciał pozyskać 400 tysięcy dolarów na przygodówkę. To suma wielokrotnie przekraczająca jakiekolwiek inne branżowe projekty, finansowane przez graczy na serwisie Kickstarter. Okazało się, że docelowa suma została zebrana w osiem godzin. Aktualnie, na trzynaście dni przed końcem zbiórki, projekt Double Fine Adventure dysponuje już niebanalnym budżetem: 2.292.771 zielonych. Pewnie dobije do dwóch i pół miliona dolców. Za taką sumę można wyprodukować solidną grę niezależną, na sporo platform. Jednocześnie, co stwierdził sam Tim Schafer, nie jest to budżet liczący się w świecie wielkich produkcji finansowanych przez gigantów branży, takich jak Activision czy Electronic Arts. Na ile owa ściepa (między)narodowa na przygodówkę może zmienić coś w światku gier wideo?


Prezentacja projektu Double Fine Adventure

Zacznijmy może od podstaw, czyli samej idei crowdsourced funding, na której opiera się też Kickstarter. Najprościej mówiąc, chodzi o bezpośrednie finansowanie rozmaitych projektów. Dosyć efektywna metoda, bo eliminująca starty finansowe po drodze - jedynym ogniwem pomiędzy dawcą a biorcą jest serwis pokaszliwający taką transakcję (pomijając samą obsługę transferu pieniężnego, która musi pozostać). Oczywiście nie w każdym kraju zbiórki tego typu są możliwe do zorganizowania, ale uczestnictwo w takowej jest możliwe wszędzie, gdzie działają internetowe usługi finansowe. Na marginesie dodam, że w ramach naszego prawa nie byłoby łatwo działać podobnym serwisom, a w Wielkiej Brytanii byłoby to wręcz nielegalne (ale tam już zaczęto gardłować o zmianie prawa).

Część z serwisów umożliwiających crowdsourced funding ma bardzo konkretny zakres działań (najczęściej są to cele charytatywne i pomoc humanitarna), inne obejmują szerokie spektrum tematów. Nas oczywiście interesują dziś te, które wspierają działalność twórczą. Spośród nich, oprócz Kickstartera liczy się w zasadzie jedynie IndieGoGo. Jeśli jednak myślicie, że znajdziecie tam wiele projektów mających rozmach podobny do Double Fine Adventure, to jesteście w błędzie. Większość zbierających datki to najprawdopodobniej studenci, realizujący drobne projekty własnym sumptem. Ich finansowe marzenia nie przekraczają dziesięciu tysięcy dolarów. Siłą rzeczy, są to projekty skromne, często skrajnie oldschoolowe...


Prezentacja projektu Aleph

Czym twórcy kuszą graczy, by pozyskać pieniądze? Najczęściej ofiarodawca staje się automatycznie nabywcą. Przekazując dziesięć dolarów kupujemy grę, która dopiero powstanie. Jeśli jesteśmy hojniejsi, mamy szansę brać udział w zamkniętych testach. Dla osób przekazujących duże sumy pieniężne twórcy mają najrozmaitsze specjalne nagrody. Uwiecznienie w grze, wymienienie na "liście płac" (jako producent na przykład), często też pojawia się opcja wpływania na kształt pewnych elementów gry. Zaprojektowanie miasta w Aleph czy okrętu gwiezdnego w StarDrive to klasyczne projekty. W sumie to sprytne, bo nie dość, iż autor gry dostaje kasę, to jeszcze na dodatek ma wsparcie w formie czyichś pomysłów. Tim Schafer, jak to on, wyszedł poza te ramy i dla najhojniejszych osób (ofiarujących powyżej dziesięciu tysięcy dolarów) zaoferował prywatny lunch z sobą samym i Ronem Gilbertem. Póki co znalazły się dwie chętne na to osoby, więc stresu chłop nie będzie miał.

GramTV przedstawia:

No właśnie, dwie osoby wpłaciły Timowi Schaferowi sumy większe, niż docelowe budżety większości projektów na Kickstarterze. To właśnie siła nazwiska i reputacji w branży. Nawet w miarę znane studio nie ma gwarancji sukcesu, jeśli nie będzie mogło oprzeć się na wizerunku znanego twórcy. Coś mi się w pamięci pęta, że jakiś czas temu funduszy na grę nie udało się uzbierać któremuś z czeskich studiów, chyba temu od trzech części UFO z rożnymi "after" w podtytułach, ale na 100% nie pamiętam, czy byli to oni. Brian Fargo poważnie rozważa sfinansowanie poprzez Kickstarter nowej wersji Wastelands - i jemu niemal na pewno się uda zebrać stertę zielonych. Niestety, wielkich nazwisk, będących magnesem dla dolarów, w naszej branży nie ma za wiele...


Prezentacja projektu StarDrive

Jedno jest pewne: od czasu, gdy branżowe media zaczęły trąbić o sukcesie zbiórki na Double Fine Adventure, zrobił się na Kickstarterze niezły ruch. Nie mam oficjalnych danych, ale z moich prywatnych obserwacji wynika, iż w ciągu dwóch tygodni zostało w pełni dofinansowanych więcej projektów, niż w kwartale poprzedzającym anons szefa Double Fine. Tak, wielu twórców ma chyba dług wdzięczności względem Tima Schafera. Bez niego, mało kto by wiedział o crowdsourced funding, teraz sektor gier indie może cieszyć się chwilowym dobrobytem.

Chwilowym, bo wzmożony ruch nie będzie utrzymywał się jednak wiecznie, potrzeba kolejnych głośnych projektów, by ludzie odwiedzali stronę i przeglądali zgłoszone tam gry. Dopiero po jakimś czasie może się narodzić stały trend, wykształcić duża grupa ludzi, którzy po wypłacie czy premii odwiedzać będą Kickstarter by wesprzeć kolejny ciekawy projekt. Nie spodziewam sie jednak, że wyjdą oni poza granice tego serwisu. Twórcy, którzy postawili na serwis IndieGoGo, gdzie Tim Schafer nie zawitał, dalej mają problemy ze zbiórką...


Prezentacja projektu Guns of Icarus Online

No dobra, nawet ci najwięksi, najbardziej znani twórcy, nie mogą raczej liczyć na to, że zbiorą tyle zielonych, by stworzyć projekt AAA. Już na pewno zaś nie uciułają więcej niż 1% sumy, jaką Electronic Arts wpompowało w produkcję, reklamę i rozwój Star wars: The Old Republic. Nie jest też łatwo obłowić się na projektach finansowanych za pomocą crowdsourced funding. Najbardziej zainteresowani potencjalni klienci wyłożyli kasę na starcie i dostaną swoja kopię. Bez nakładów na promocję, gra pozostanie w niszy, poczta pantoflowa może i zapewni pieniądze na godziwe życie, ale na pewno nie uczyni twórców niezależnych krezusami...

Tak wiec uważam, że rewolucji nie będzie. Owszem, coś się ruszyło i twórcy gier indie są w lepszej sytuacji, niż w epoce PTS (Przed Timem Schaferem). Może rozrusza się kilka projektów, takich jak platforma WMD (World of Mass Development), stworzona przez Slightly Mad Studios, mająca w swym portfelu jedynie... ich autorską produkcję Project CARS. Sam Tim Schafer przyznaje, że jego projekt nie zelektryzował gigantów branży. Przedstawiciele koncernów nie wpadli w panikę ani nie zaczęli zmieniać swoich planów, na sukces zbiórki patrzą z życzliwym uśmiechem (czasem wręcz pobłażliwym), bo wiedzą, że nijak nie wpłynie to na główny segment rynku. Jedynym co zyskaliśmy jako gracze, jest szansa na to, że segment indie dostał silny impuls do rozwoju, który przekuje się na stałą tendencję wzrostową.

Komentarze
4
Blackhand
Gramowicz
01/03/2012 18:51

W 5 akapicie od końca nie chodzi czasem o Nexusa 2?

Usunięty
Usunięty
01/03/2012 17:01

Na kontunuacje Gothica na starym silniku to bym sie chetnie zlozyl :p

Usunięty
Usunięty
29/02/2012 23:05

Ja chce nowe: "Monkey Island" oraz "Gabriela Knighta"! Kto jest za? ;)




Trwa Wczytywanie