Władca Pierścieni ma poważny problem, który dotknął wiele serii fantasy i science fiction

Radosław Krajewski
2025/10/15 18:00
1
0

Fani mogą jedynie liczyć, że twórcom uda się odwrócić niekorzystny trend.

Kolejna produkcja osadzona w świecie J.R.R. Tolkiena zmierza na ekrany kin, lecz fani mogą być pewni obaw, czy film nie podąży drogą, która została wytyczona przez wiele dużych franczyzach fantasy i science fiction. Choć pierwotna trylogia Petera Jacksona jest uznawana za arcydzieło i jeden z najwybitniejszych serii filmowych w historii, wszystko, co powstało później, spotykało się z mieszanym odbiorem.

Władca Pierścieni
Władca Pierścieni

The Lord of the Rings: The Hunt for Gollum podąży drogą innych prequeli Władcy Pierścieni?

Najbliższa premiera, czyli The Lord of the Rings: The Hunt for Gollum, którego kinowy debiut został opóźniony i obecnie film trafi do kin dopiero 17 grudnia 2027 roku, rozgrywa się niedługo przed wydarzeniami znanymi z Drużyny Pierścienia. Andy Serkis, który nie tylko reżyseruje film, ale również wciela się w tytułową postać, opowie historię pościgu Golluma przez Gandalfa i Aragorna, zanim Sauron zdąży odzyskać pierścień.

Problem, z którym mierzy się franczyza od lat, to nieumiejętność oderwania się od pierwotnych filmów i bohaterów. Nawet prequele i spin-offy, jak Hobbit czy serial Pierścienie Władzy od Amazona, mimo że osadzone w różnych epokach Śródziemia, wciąż skupiają się na najbardziej rozpoznawalnych postaciach: Gandalfa, Galadrieli czy samego Saurona. Często dzieje się tak, by przyciągnąć widzów znających wcześniejsze produkcje, kosztem opowiadania zupełnie nowych historii.

GramTV przedstawia:

Bazują na tym również inne franczyzy, począwszy na Gwiezdnych wojnach, a na Marvelu skończywszy. Wiele prequeli i spin-offów polega na nostalgii i twórcy wykorzystują to, aby zachęcić widzów do wybrania się do kina lub obejrzenia serialu na streamingu. Takie produkcje pokazują głównie to, co znane jest widzom, zamiast zaryzykować i tworzyć coś naprawdę unikalnego.

Czasem jednak powrót do świata sprzed lat może się udać, jeśli historia i postacie są interesujące. Serial Andor ze świata Gwiezdnych wojen jest tego najlepszym przykładem. Twórcy skupili się na opowieści i bohaterach, a nie tylko na powiązaniach z pierwotnymi produkcjami, co sprawiło, że produkcja jest świeża i oryginalna.

Śródziemie ma tysiące lat historii, które mogłyby zostać przedstawione na ekranie bez konieczności sięgania po najbardziej znane postacie czy fabułę Jednego Pierścienia. Jednak jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, łatwiej jest wrócić do tego, co widzowie już kochają. Problem polega na tym, że takie podejście często prowadzi do efektu coraz mniejszych korzyści i ogranicza kreatywność twórców.

Komentarze
1
Bartosz
Gość
20/10/2025 10:44

Jeśli by były całkowicie oderwane od głównego nurtu to nie była by to już ta seria a zupełnie inne opowiadanie. Skoro jest to historia któregoś z bohaterów poprzedniej fabuły to musi to kreślić spójną całość. Nie rozumiem takiej krytyko że coś nawołuje do tego z czego się wywodzi.