To już jest przesada. Indiana Jones i artefakt przeznaczenia kosztował Disneya astronomiczną kwotę

Radosław Krajewski
2025/10/02 11:40
2
0

Ten film nie miał jak przynieść jakichkolwiek zysków.

Najświeższe dane finansowe Disneya ujawnione w oficjalnych dokumentach pokazują, że Indiana Jones i artefakt przeznaczenia trafił do historii kina jako jedna z najdroższych produkcji w dziejach. O ile branżowe media jeszcze przed premierą powtarzały, że budżet filmu wyniósł około 290 milionów dolarów, rzeczywistość okazała się o wiele bardziej bolesna. Według raportu koszt stworzenia filmu zamknął się w astronomicznej kwocie 419 milionów dolarów, czyli ponad 100 milionów więcej niż wcześniej szacowano. Tym samym jest to czwarty najdroższy film po Jurassic World Dominion (465 mln dolarów), Jurassic World: Upadłe królestwo (465 mln dolarów) oraz Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy (447 mln dolarów).

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia
Indiana Jones i artefakt przeznaczenia

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia – film kosztował aż 419 milionów dolarów

Mimo ogromnych nakładów Disney nie odzyskał zainwestowanych środków. Globalny wynik kasowy filmu zatrzymał się na 384 milionach dolarów, co oznacza, że projekt przyniósł gigantyczne straty. Wcześniejsze prognozy mówiły o około 134 milionach dolarów straty, ale przy ujawnionych rzeczywistych kosztach można zakładać, że skala porażki dorównuje takim niechlubnym tytułom w katalogu Disneya jak Jeździec znikąd czy John Carter, które pochłonęły po ponad 200 milionów dolarów więcej, niż zdołały zarobić.

Film zadebiutował w 2023 roku, a Harrison Ford po raz ostatni wcielił się w słynnego archeologa, próbującego powstrzymać nazistów przed przejęciem mitycznego artefaktu. Produkcja mocno bazowała na nowoczesnej technologii odmładzania twarzy opracowanej przez Industrial Light & Magic, co pozwoliło odtworzyć wygląd aktora sprzed czterech dekad. Efekty specjalne zrobiły wrażenie, jednak nie przełożyły się na sukces frekwencyjny.

GramTV przedstawia:

Światowa premiera na festiwalu w Cannes zakończyła się jedynie umiarkowanym aplauzem, co od razu wywołało negatywny rozgłos. Choć recenzje poprawiły się nieco po wejściu filmu do regularnej dystrybucji, a ocena na Rotten Tomatoes ostatecznie ustabilizowała się na poziomie 70%, niesmak związany z pierwszymi reakcjami pozostał. Wielu widzów wciąż pamiętało także kontrowersyjne Królestwo Kryształowej Czaszki z 2008 roku, które mocno podzieliło fanów serii.

Pojawiające się wcześniej plotki, jakoby Disney planował kontynuację serii w formie spin-offu z Phoebe Waller-Bridge w roli głównej, dziś wydają się już nierealne. Po tak spektakularnej porażce finansowej przyszłość marki Indiana Jones stoi pod dużym znakiem zapytania, a Artefakt Przeznaczenia może zostać zapamiętany jako jeden z najdroższych filmowych eksperymentów, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Komentarze
2
Kenjiro
Gramowicz
02/10/2025 15:19

[...] Nikt nie kręci filmów żeby "wychodziły na zero".

Z drugiej strony w tych kosztach ukrywa się wszelkie dochody mniejszych i większych firemek powiązanych z producentami i osobami wykładającymi kasę, co pozwala zmniejszyć podatek od zysku. Więc może być też tak, że film na zero da zarobić więcej odpowiednim osobom, niż gdyby zysk był wykazany wprost.

wolff01
Gramowicz
02/10/2025 12:57

Dlatego na każdym kroku należy podkreslać ile naprawdę zarabiają filmy, bo korpo uwielbiają te koszta ukrywać:

- nawet jak film wykręca dobry wynik w pierwszym tygodniu, realnym wyznacznikiem są tygodniowe spadki. Bo tak naprawdę to w pierwszym tygodniu idą osoby którym zależy na obejrzeniu filmu. I teraz jeśli film dostaje dobre recenzje (widzów, nie krytyków bo na tych się już wszyscy zlewają) to jest szansa że kolejne tygodnie wykręcą mu dobre wyniki końcowe (tzw.  "legs")

- do kosztu produkcji filmu należy dodać również tzw dokrętki (których korpo też nie lubią ujawniać) i marketing (który przyjmuje się że to dodatkowo jakieś 50% budżetu filmu)

- to że film wyszedł w kinie na 100 mln ponad koszta produkcji nie znaczy że tyle zarobiła wytwórnia. Przecież kina też pobierają swoje z ceny biletów

- inflacja (droższe bilety niż np. 10 lat temu więc mniej ludzi faktycznie przyszło do kina)

- liczba widzów w serwisie streamingowym nie przekłada się na faktyczne zyski filmu

Śmieszy mnie więc jak media fałszywie krzyczą że film to hit. Nawet jeśli teoretycznie film wyszedł na zero albo lekko zarobił, to przecież musi zarobić kupę kasy żeby kręcić kolejny blockbustery albo nawet filmy "niezależne" które na siebie nie zarabiają częstokroć. Nikt nie kręci filmów żeby "wychodziły na zero".