Konrad Tomaszkiewicz doskonale zdaje sobie sprawę z jednego z problemów gry CD Projekt Red, dlatego przy swojej produkcji nie chce go popełniać.
Historia Cyberpunka 2077 to jedna z najbardziej niezwykłych opowieści w historii gier. Produkcja CD Projekt Red, zapowiadana jako przełomowa wizja neonowej dystopii, na premierę nie spełniła oczekiwań i zmagała się z wieloma problemami technicznymi. Pięć lat później, po serii poprawek i świetnym dodatku fabularnym, tytuł doczekał się spektakularnej rehabilitacji i dziś jest wymieniany wśród najlepszych RPG-ów ostatnich lat.
The Blood of Dawnwalker
The Blood of Dawnwalker – Rebel Wolves nie jest wielką firmą i ma być to klucz do sukcesu ich debiutanckiej gry
Za kulisami wszystkich wydarzeń związanych z Cyberpunkiem znajdował się Konrad Tomaszkiewicz, wówczas dyrektor projektowy gry. Deweloper odszedł jednak z CD Projekt Red w 2019 roku, tuż przed premierą, mając już na koncie rolę reżysera Wiedźmina 3 oraz udział w produkcji wcześniejszych odsłon serii. Dziś Tomaszkiewicz stoi na czele studia Rebel Wolves i pracuje nad nowym projektem, The Blood of Dawnwalker, mrocznym RPG fantasy osadzonym w Karpatach opanowanych przez brutalne wampiry.
Podczas gamescomu 2025 deweloper opowiedział o tym, jakie doświadczenia wyniósł ze swojej 17-letniej pracy w CDPR.
Jestem wdzięczny CD Projekt Red, ponieważ dali mi możliwość rozwoju jako twórcy. Nauczyliśmy się wiele i w Rebel Wolves robimy sporo rzeczy inaczej – powiedział Tomaszkiewicz.
Jak podkreśla, kluczową lekcją było zrozumienie, że mniejsze zespoły mogą działać sprawniej i skuteczniej.
Na przykład nie chcemy być dużą firmą, chcemy być średnią. Pamiętam, kiedy pracowałem nad drugim i trzecim Wiedźminem, że byłem częścią mniejszego zespołu, którego członkowie dobrze się znali. Teraz, kiedy pracuję z moim zespołem, działam w ten sam sposób. Nie siedzę w biurze, czekając na materiały do oceny, tylko razem z nimi tworzę zadania i wrogów. Dzięki temu szybko widzę, w jakim kierunku zmierza gra – wyjaśnia.
GramTV przedstawia:
Twórca przyznaje jednocześnie, że nie uważa dużych firm za złe, ale wskazuje na trudności związane z ich strukturą.
Nie mówię, że wielkie studia się mylą, ale to trudniejsze. Kiedy masz 500 osób, jak w przypadku Cyberpunka, bardzo trudno jest się ze wszystkimi komunikować i propagować jedną wizję. Trudno też dostrzec postępy i kierunek, w którym zmierza projekt. To, co robimy w Rebel Wolves, jest nowe, świeże i rozwijamy grę na własnych zasadach – podkreśla Tomaszkiewicz.
Przypomnijmy, że The Blood of Dawnwalkerukaże się na rynku w 2026 roku. Gra zostanie wydana na komputerach osobistych, a także konsolach PlayStation 5 oraz Xbox Series X/S.
Tylko z drugiej strony na czym mają jechać? "Gra od byłych devów Wiedźmina 3" to najlepszy i jedyny marketing na jaki mogą liczyć. Zresztą ja tu nie widzę jakiegoś "buńczucznego" mówienia, on tylko mówi że uważa że bycie małym zespołem działa na plus - co jest bardzo dobrą narracją w obecnym klimacie, bo przecież gracze teraz zawzięli się na studia AAA (nawet Redom się dostaje) i wolą dawać szansę mniejszym, "niezależnym" studiom jak Larian.
Wiesz, ja też nie będę ich bronił bo mi to wisi, wiem ile w ostatnim czasie projektów od "byłych twórców X" okazało się nieporozumieniem jak np. Stormgate (dla zainteresowanych polecam poczytać jakie tam wały robili). Więc naprawdę trzeba uważać z zaufaniem takim twórcom. Heh nie zdziwiłbym się nawet jakby to studio to była jakaś inicjatywa Redów (przecież to są kumple którzy nie raz pili piwko ze sobą) na stworzenie takiej "alternatywy" dla "mainstreamu" i sprzedawania tego jako "niezależne" (wiem, może już jadę za bardzo z teoriami spiskowymi, ale kto wie). Po prostu gra wydaje mi się ciekawa i jak będzie solidna to myślę że dam jej szansę.
Mnie po prostu chodzi o klasę, której tym devom brakuje.
dariuszp
Gramowicz
01/09/2025 11:09
wolff01 napisał:
Tylko z drugiej strony na czym mają jechać? "Gra od byłych devów Wiedźmina 3" to najlepszy i jedyny marketing na jaki mogą liczyć. Zresztą ja tu nie widzę jakiegoś "buńczucznego" mówienia, on tylko mówi że uważa że bycie małym zespołem działa na plus - co jest bardzo dobrą narracją w obecnym klimacie, bo przecież gracze teraz zawzięli się na studia AAA (nawet Redom się dostaje) i wolą dawać szansę mniejszym, "niezależnym" studiom jak Larian.
Wiesz, ja też nie będę ich bronił bo mi to wisi, wiem ile w ostatnim czasie projektów od "byłych twórców X" okazało się nieporozumieniem jak np. Stormgate (dla zainteresowanych polecam poczytać jakie tam wały robili). Więc naprawdę trzeba uważać z zaufaniem takim twórcom. Heh nie zdziwiłbym się nawet jakby to studio to była jakaś inicjatywa Redów (przecież to są kumple którzy nie raz pili piwko ze sobą) na stworzenie takiej "alternatywy" dla "mainstreamu" i sprzedawania tego jako "niezależne" (wiem, może już jadę za bardzo z teoriami spiskowymi, ale kto wie). Po prostu gra wydaje mi się ciekawa i jak będzie solidna to myślę że dam jej szansę.
Silverburg napisał:
PR "czego to oni nie robią lepiej" wychodzi w przypadku Larian, którzy mają za sobą gigantyczny sukces wydawniczy. Rebel Wolves go nie mają (oby jeszcze). Także porównywanie się cały czas do CDPR zaczyna być lekko żenujące. Czy mają rację, czas pokaże, ale póki co więcej pokory, bo to buńczuczne mówienie, że wszyscy wokół robią gry źle, tylko oni robią dobrze przypomina mi przedpremierowe chwalenie przez aktorów Hollywood filmów w których grali. Jeszcze kilka takich wypowiedzi i zamiast oczekiwać na preorder zacznę oczekiwać na przecenę za 5-6 lat.
Larian nie jest znacznie mniejszy. Studio rozrosło się od 50 pracowników do około 500. Z tego co pamiętam creditsy BG3 miały koło 3000 ludzi.
To są znacznie większe liczby niż CDPR za czasów końca pracy nad W3 i skupienia się na CP.
Larian jest niezależny. Nie jest mały.
Yarod
Gramowicz
01/09/2025 11:08
Zarządzanie dużymi organizacjami to problem stary jak swiat. Problem w wielu miejscach tego typu mozna zgrupować w dwie główne kategorie: kultura liderska i komunikacja. Co do pierwszej to nie tylko w Polsce nadal panuje kult mikrozarzadzania, spowodowany brakiem zaufania. To wszystko przez to że liderami rovi sie ludzi z przypadku, bo akurat byla taka potrzeba, nie ma w tym żadnej strategii. O przygotowaniu do tej roli nie wspomnę. W małych organizacjach ma to mniejsze znaczenie. W dużych to krytyczne.
Co do komunikacji, to niestety podobny problem: wielu z nas mysli ze skoro my się komunikujemy to inni zrobią identycznie. Tak nie jest I znów kultura managerska sie kłania zeby o te komunikację dbać.