Quentin Tarantino ponownie wywołał gorącą dyskusję. Reżyser był najnowszym gościem w The Bret Easton Ellis Podcast, gdzie rozpoczął prezentowanie swojej listy dwudziestu najlepszych filmów XXI wieku. Podczas rozmowy pochwalił część twórców, ale też bez pardonu uderzył w jedną z najbardziej rozpoznawalnych popkulturowych marek współczesnego Hollywood. Według niego Igrzyska śmierci zbyt mocno przypominają japońskie Battle Royale.
Igrzyska śmierci
Quentin Tarantino nienawidzi Igrzysk śmierci
W pierwszej odsłonie swojego zestawienia Tarantino wskazał miejsca od dwudziestego do jedenastego. Na liście znalazły się między innymi West Side Story Stevena Spielberga, Śmiertelna gorączka Eli Rotha, Moneyball Bennetta Millera, Czekolada Prachy Pinkaew, The Devil’s Rejects Roba Zombie, Pasja Mela Gibsona, Szkoła rocka Richarda Linklatera, Jackass: The Movie Jeffa Tremaine’a, Duże złe wilki Aharona Keshalesa i Navota Papushado oraz Battle Royale Kinji Fukasaku. Ten ostatni tytuł od lat pozostaje jednym z ulubionych filmów Tarantino, więc jego wysoka pozycja nie jest dla fanów niespodzianką.
Twórca Kill Billa wrócił jednak do tematu wielokrotnie podkreślanych podobieństw między Battle Royale a serią Igrzyska śmierci autorstwa Suzanne Collins. W jego ocenie różnice są minimalne, a japoński pierwowzór stanowi wyraźną inspirację dla amerykańskiego cyklu.
Nie rozumiem, jak japoński pisarz nie pozwał Suzanne Collins za wszystko, co posiada. Oni po prostu skopiowali książkę. Głupi krytycy literaccy nie pójdą oglądać japońskiego filmu o tytule Battle Royale, więc nikt jej nie wytknął podobieństw. Rozpisywali się o tym, jakie to wszystko oryginalne. Gdy tylko krytycy filmowi zobaczyli tę produkcję, powiedzieli: „co to ma być, przecież to Battle Royale tylko w wersji PG”.
Reżyser opowiedział również, że miał okazję zobaczyć Battle Royale na długo przed jego amerykańską premierą. Wspominał, że podczas pobytu w Japonii, gdzie prowadził wstępne przygotowania do Kill Billa, został zaproszony na prywatny pokaz projektu, nad którym wówczas pracował Fukasaku.
Nie miałem pojęcia, co zaraz zobaczę. I cholera jasna, to było tak dzikie, że nie potrafiłem tego ogarnąć. Kilka miesięcy później pojechałem na festiwal filmowy w Seattle. Pokazywali Battle Royale o północy i nikt w Ameryce tego jeszcze nie widział. Siedziałem na sali i czułem ogromną ekscytację. Wiedziałem, co ich czeka. Wiedziałem, że to dostarczy im więcej, niż mogą sobie wyobrazić. Mieć taką wiedzę było jak posiadanie mocy.
GramTV przedstawia:
W dalszej części rozmowy Tarantino pochwalił także West Side Story oraz podkreślił, że film ten tchnął nową energię w twórczość Spielberga. Dodał również, że Jackass: The Movie bawił go od początku do końca i był dla niego jedną z najzabawniejszych produkcji ostatnich dwóch dekad.
Jest to film, na którym śmiałem się najbardziej w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Nie pamiętam, żebym od początku do końca śmiał się tak bardzo od czasów Richarda Pryora. Kiedy pracowałem nad Kill Billem, uznałem, że to tak cholernie zabawne, że muszę to pokazać ekipie, więc znaleźliśmy kopię i wszyscy umieraliśmy ze śmiechu.
Tarantino zapowiedział, że w kolejnym odcinku podcastu ujawni swoją oficjalną dziesiątkę najlepszych filmów XXI wieku. Fani już spekulują, jakie tytuły mogą znaleźć się w finałowej części listy.
Z Battle Royale ma rację - to kultowy film, a koncepcja jest zerżnięta. W Japoni od dawna ten temat też ogrywali w M&A. No i Igrzyska śmierci nigdy my się nie podobały, ale wtedy to było nowum i dlatego pewnie to było popularne.
Z West Side Story się nie zgadzam - to nie był dobry powrót Spielberga. Zresztą o jakim powrocie mówimy? Wiemy tylko ze coś tam kręci jeszcze teraz. Tarantino chyba bardziej mówi z sympati i faktu że to film w stylu dawnych musicali, więc naturalnie ma do tego sentyment.