Przejęcie Warner Bros. przez Netflix — warte 82,7 miliarda dolarów — od początku budziło ogromne kontrowersje. Branża kinowa ostrzegała, że jeśli streamingowy gigant zdobędzie kontrolę nad jednym z najstarszych hollywoodzkich studiów, może to doprowadzić do punktu zwrotnego w dystrybucji filmów kinowych. Jak wynika z informacji zza kulis, w czasie negocjacji anonimowi twórcy i producenci wysyłali listy do Kongresu USA, alarmując, że transakcja może wywrócić rynek do góry nogami. Nie minęła nawet doba od ogłoszenia przejęcia, a Netflix już sugeruje, że widzowie faktycznie powinni szykować się na poważne zmiany.
Netflix i Warner Bros.
Netflix przejmuje Warner Bros. Co dalej?
Podczas porannej telekonferencji z inwestorami współprezes Netflixa, Ted Sarandos, stwierdził, że platforma „nie ma przeciwwskazań do wyświetlania filmów w kinach”, choć natychmiast skonkretyzował ten przekaz, podkreślając jednak, że chodzi o „krótsze i bardziej przyjazne konsumentom” okna dystrybucji. W praktyce oznacza to wycofywanie się z wcześniejszego zapewnienia, które Netflix składał w walce o przejęcie Warner Bros.: że produkcje studia będą otrzymywały pełnowartościowe premiery kinowe.
Co więcej, Sarandos jako przykład podał “30 filmów planowanych na 2025 rok”, nie dodając, że większość z nich miała trafić do kin jedynie symbolicznie. Zapowiedź „ewolucji” kinowych okien dystrybucyjnych budzi niepokój, bo w praktyce może oznaczać ich skrajne skrócenie — a więc de facto marginalizację kina jako pierwszego okna.
GramTV przedstawia:
Warto przy tym przypomnieć, że wielu czołowych filmowców — w tym Quentin Tarantino, Christopher Nolan oraz tegoroczny zdobywca Oscarów, Sean Baker — od miesięcy apeluje o przywrócenie 40-dniowego okienka kinowego. Ich zdaniem to kluczowy standard, który gwarantuje zarówno stabilność finansową produkcji, jak i artystyczną przestrzeń, by film mógł w pełni wybrzmieć na dużym ekranie. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że obecny kierunek zmian zmierza w dokładnie przeciwną stronę
Branżowi obserwatorzy zwracają uwagę, że to zupełnie inne podejście niż to, które reprezentowało Warner Bros., notujące w ostatnich latach rekordowe wyniki frekwencyjne i artystyczne. Scott Mendelson z serwisu Puck ironicznie pyta, czy naprawdę największą korzyścią z przejęcia ma być to, że studio z tak silną tradycją kinową trafia w ręce firmy, która uczyniła „streaming ponad wszystko” swoim credo.
Filmowcy obawiają się, że ta transakcja może to oznaczać koniec dotychczasowego modelu dystrybucji kinowej, a jak na razie przedstawiciele Netflix nie dają powodów, by myśleć inaczej. Dla wielu jest to najczarniejszy scenariusz: kino, jako doświadczenie i jako forma sztuki, zostaje wypchnięte na margines przez jedną z najpotężniejszych korporacji świata. To z pewnością dla branży filmowej moment trudny i przełomowy.