W czwartej części tego aktora zabrakło i wszyscy pamiętamy, jak to się skończyło.
Laurence Fishburne, jedna z ikon kultowej sagi science fiction, zabrał głos w sprawie swojej ewentualnej obecności w nowej odsłonie Matrixa. Aktor, który na zawsze zapisał się w historii kina jako Morfeusz, wystąpił na panelu jubileuszowym podczas tegorocznego New York Comic Con. To właśnie tam podzielił się z fanami przemyśleniami dotyczącymi przyszłości franczyzy, nad którą pracuje obecnie Drew Goddard. Reżyser i scenarzysta znany m.in. z Marsjanina ma przejąć stery serii po Lanach i Lily Wachowskich.
Matrix
Matrix 5 – Laurence Fishburne chętny na udział w filmie, ale pod jednym warunkiem
Warto przypomnieć, że Morfeusza w wykonaniu Fishburne’a zabrakło w czwartej części. Matrix Zmartwychwstania odniósł sromotną porażkę, zarabiając zaledwie 157,3 mln dolarów na całym świecie. Fishburne nie ukrywał, że jego udział w nowym projekcie nie jest przesądzony, ale jednocześnie dodał, że jego powrót może nie mieć sensu dla rozwoju serii.
To zależy od tego, czy będzie dobry [scenariusz]. Jeśli historia mnie przekona, wtedy tak. Ale nie wiem, czy to w ogóle ma sens.
Aktor ujawnił, że kontaktował się w sprawie swojego angażu do Matrixa 4 z Wachowskimi, lecz nie otrzymał zaproszenia. To właśnie z tego powodu jego Morfeusz nie powrócił w filmie z 2021 roku.
Skontaktowałem się z nimi. Nie udało się. Powiedziałem: „Dziękuję bardzo”, a Lana odpowiedziała: „Dziękuję bardzo, pomyślę o tym”. I na tym się skończyło.
GramTV przedstawia:
Podczas panelu, który poprowadził Josh Horowitz z podcastu Happy Sad Confused, Fishburne pojawił się wraz z Joe Pantolianem, odtwórcą roli Cyphera. Obaj aktorzy wspominali początki pracy nad filmem z 1999 roku, który zrewolucjonizował kino akcji. Wspomnieli też casting, pierwsze wrażenia po przeczytaniu scenariusza oraz atmosferę na planie, którą określili jako wyjątkową i pełną twórczej energii.
Fishburne podkreślił, że Matrix nie tylko był przełomowy pod względem efektów specjalnych, lecz także całkowicie zmienił sposób, w jaki kino podchodzi do gatunków science fiction, fantasy i akcji.
Nie ma filmu z gatunku sci-fi, akcji czy fantasy, który powstał po Matrixie i nie czerpał z niego inspiracji. Jest tak wszechobecny, że ludzie zapomnieli, skąd to wszystko się wzięło. Bez Matrixa nie byłoby MCU w takiej formie, jaką dziś znamy.
Nowa odsłona, nad którą pracuje Goddard, ma być początkiem świeżego rozdziału serii. Nie wiadomo jednak, czy będzie to kontynuacja historii Neo i Trinity, czy zupełnie nowe spojrzenie na świat Matrixa. Nie ujawniono też, którzy członkowie oryginalnej obsady mogą powrócić.
Znaczy się historia czwórki niby była taka że studio chciało zrobić film. Wschowskie nie chciały to studio postawiło sprawę tak że albo zrobią matrixa albo film zostanie zrobiony bez ich udziału.
Zresztą Lilly odmówiła więc tylko Lana zrobiła film. Dla studia to był zwykły cash grab. Znowu Lana zrobiła niemal parodie po prostu szydząc z Matrixa. Ludzie nazywali go meta komentarzem - jak dla mnie to był niemal sabotaż marki.
Dlatego film mi się podobał i nie podobał jednocześnie. To kiepski film. Ale mimo tego przyjemnie się oglądało go właśnie z tego powodu że byli to celowe.
Fishburne swego czasu zaimponował Wachowskim kiedy to jeszcze byli formalnie bracia. Bo od razu załapał co to za film. Reszta aktorów miała z tym problem. Wręcz dostali lektury do przeczytania w domu żeby zrozumieć. Możliwe że zwyczajnie z szacunku go nie zaprosili.
Podejrzewam że Reeves i Moss zostali zaproszeni rzeczywiście bo Lana niby straciła kogoś bliskiego i chciała symbolicznie przywrócić te postacie. Ale co ciekawe - nie wrócili żądni inni aktorzy oprócz tych dwojga i aktorki ktora grala Niobe.
Zastanawiak sie czy powodem bylo to ze wiedzieli ze robia kiepski film i nie chcieli mieszac w to innycch.
Grze
Gramowicz
13/10/2025 11:44
Grze napisał:
W Beverly Hills Cop cz. 1 a może cz. 2? (lata 80-te!), kiedy szef posterunku pyta się Roswooda i Taggarta, co to za typek (Foley) - ten odpowiada, że nazywa się... :-) uważajcie, uważajcie... "Laurence Fish... Fishburne".
Z ogromnym bólem i niedowierzaniem przyznaję się do błędu. W 28 minucie i 30 sekundzie Folley mówi: "my name is Johnny Wish... Wishbone". Hmmm... w 1987 r. brzmiało to dla mnie jak "Fishburne". Ech... errare humanum est...
Grze
Gramowicz
13/10/2025 11:24
Heh... a propos Laurensa...
W Beverly Hills Cop cz. 1 a może cz. 2? (lata 80-te!), kiedy szef posterunku pyta się Roswooda i Taggarta, co to za typek (Foley) - ten odpowiada, że nazywa się... :-) uważajcie, uważajcie... "Laurence Fish... Fishburne". Nie wiem, dlaczego, ale zapamiętałem ten cytat. Wrócił po latach, kiedy dowiedziałem się, jak się nazywa aktor grający Morfeusza. I wtedy dopiero zaskoczyło...Nie wiem, dlaczego został on użyty. Czy Murphy znał go osobiście, czy był to jakiś rodzaj rywalizacji czarnych aktorów (jak słynna walka na filmy Szwarcennegera ze Stallonem?). Fishburne był co prawda w branży od 10+ lat, miał za sobą Czas Apokalipsy i Życzenie Śmierci, ale chyba nie był szerzej znany w środowisku...Ot, ciekawoska.A propos. Jego córka podobno zaliczyła filmy dla dorosłych. Cóż, ojcostwo bywa traumatycznym przeżyciem.
A propos v2: Sly też debiutował zdaje się w różowych filmach...