Gra mogłaby zostać zupełnie inaczej przyjęta, gdyby deweloperzy nie zmienili tego elementu w ostatniej chwili.
Ponad dwanaście lat po premierze Assassin’s Creed 3 reżyser kreatywny gry, Alex Hutchinson, wrócił wspomnieniami do jednego z najbardziej kontrowersyjnych elementów całej serii, czyli niezwykle rozciągniętego w czasie wprowadzenia, które poprzedza właściwą przygodę z Connorem Kenwayem. Jak przyznaje, decyzja o takim tempie narracji była świadoma, lecz ostatecznie okazała się błędem, którego zespół nie dostrzegł aż do ostatnich miesięcy przed premierą.
Assassin’s Creed 3
Assassin’s Creed 3 – twórcy mieli problem ze zbyt długim prologiem gry
W założeniu początek gry miał rozwiązać klasyczny problem fabularny, z jakim boryka się wiele produkcji. Twórcy chcieli, by gracze naprawdę rozumieli i czuli motywacje głównego antagonisty, zanim będą musieli z nim walczyć. Dlatego pierwsze godziny kampanii pozwalały kierować postacią Haythama Kenwaya, ojca Connera i zarazem członka zakonu Templariuszy.
W przypadku dużych serii trudno jest zachować element zaskoczenia, zwłaszcza gdy marketing ujawnia większość informacji. Chciałem, żebyśmy mieli coś świeżego, coś, czego nikt się nie spodziewa – wyjaśnił Hutchinson w rozmowie z serwisem FRVR.
Twórca tłumaczy, że celem było pokazanie Haythama jako pełnoprawnego bohatera, zanim gracze odkryją jego prawdziwe intencje:
W grach często słyszysz, że musisz pokonać złoczyńcę, ale zazwyczaj nie masz żadnego emocjonalnego związku z przeciwnikiem, bo nigdy go wcześniej nie spotkałeś. Chciałem, żeby tym razem było inaczej – dodał.
Pomysł okazał się jednak trudny w realizacji. Z czasem wstępna część produkcji rozrosła się do rozmiarów pełnoprawnego aktu fabularnego. Hutchinson przyznał, że dopiero pod koniec produkcji zespół zdał sobie sprawę, jak bardzo wydłużył się prolog.
Myślę, że to było za długie. Niestety takie rzeczy widać dopiero w ostatnich dwóch miesiącach, kiedy wszystko zaczyna działać. Część scen zaczęła pełnić też rolę samouczka, więc wprowadzenie jeszcze się rozrosło – powiedział.
GramTV przedstawia:
Reżyser dodał, że gdyby dziś miał okazję ponownie zaprojektować początek Assassin’s Creed 3, bez wahania skróciłby go o kilka godzin:
Gdybyśmy robili to jeszcze raz, pewnie skrócilibyśmy początek gry – przyznał.
Hutchinson przed odejściem z Ubisoftu kierował jeszcze produkcją Far Cry 4, a następnie otworzył własne studio i współtworzył niezależne Journey to the Savage Planet. Dziś chętnie dzieli się kulisami dawnych projektów, w tym pierwotnymi planami, według których Assassin’s Creed 3 miało być finałem całej serii. Dopiero później Ubisoft zdecydował, że marka ma zbyt duży potencjał, by na niej poprzestać.
Wg mnie było to dość dobre. Ale co do antagonisty to sprawa jest prosta. Wystarczy by był obecny w trakcie fabuły tak by dało się go poznać.
Też antagonista nie musi być komicznie zły. Antagonista stoi w opozycji do protagonisty. Ale to nie musi być również z moralnego punktu widzenia.
I tak np. Captain America: Civil War miał niby dwie strony konfliktu ale w teorii obie miały swoje racje. Jedna strona ceniła wolność jednostki a druga widziała tego koszt i nalegała by były jakieś zasady i porządek.
Tak samo można np. dać walkę o ograniczony surowiec. Nie wystarczy dla wszystkich. Każda strona konfliktu chce uratować swoich ludzi. Znowu nie trzeba by ktoś był moralnie zły.
Niestety bardzo często zachodni widzowie mają problem z taką narracją. Wolą by druga strona była komicznie zła.