To dlatego główny bohater krzyczy na wszystkich podczas jazdy konnej.
Po 15 latach od premiery gry, Rob Wiethoff, aktor głosowy i odtwórca roli Johna Marstona w Red Dead Redemption, po raz pierwszy zasiadł do produkcji Rockstara. W ramach transmisji na żywo z wersji na PC, Wiethoff nie tylko dzieli się swoimi wrażeniami z gry, ale również ujawnia kulisy jej produkcji, w tym intrygujące wyjaśnienie, dlaczego jego postać niemal zawsze krzyczy.
Red Dead Redemption
Red Dead Redemption – aktor Rob Wiethoff ujawnia, czemu jego bohater ciągle na wszystkich krzyczy
Robiliśmy performance capture do tej gry, ale w takich momentach, jak rozmowy w trakcie jazdy konnej, nagrania odbywały się w kabinie dźwiękowej – wyjaśnia Wiethoff.
Co ciekawe, głos Johna Marstona to właściwie naturalny ton Wiethoffa, co zaskakuje niejednego fana:
Zawsze myślałem, że udaje ten głos, kiedy gra Johna, ale teraz myślę, że on po prostu tak mówi – komentują widzowie transmisji.
Wiethoff z humorem wspomina jedno z nietypowych wymagań technicznych z okresu nagrań:
To, co widziałem tutaj, jest zabawne – John wrzeszczy na ludzi, czasem kompletnie bez powodu [...] Pamiętam, jak mówili: „Musisz mówić swoje kwestie tak, jakby miały zostać usłyszane przy pełnym galopie obok pociągu towarowego w czasie burzy”. Więc po prostu krzycz je bardzo głośno, bo chcesz, żeby druga osoba cię usłyszała.
GramTV przedstawia:
W czasach dynamicznej pogody i zmiennych pór dnia, takie podejście może mieć sens. Ale dla gracza spokojnie jadącego obok towarzysza w słoneczny dzień, wykrzykiwane linijki Johna mogą brzmieć nieco absurdalnie.
To było zanim [Rockstar] miało technologię, która teraz pozwala grze rozpoznać odległość między postaciami i automatycznie dobierać cichszą wersję dialogu. W drugiej części nagrywaliśmy wszystko dwa razy, a tutaj tylko raz – tłumaczy aktor.
Oprócz anegdot zza kulis Wiethoff pokazał też, że ma coś z prawdziwego kowboja. W trakcie samouczka jednej z mechanik gry, a konkretniej celowania w zwolnionym tempie, zamiast skorzystać z trybu „dead eye”, samodzielnie strzelił do lecącego w powietrzu kapelusza.
„No dalej, rzuć go!” – krzyknął tuż przed rzutem kapelusza. Po czym bez specjalnej pomocy celownika po prostu wycelował i trafił. „Oho hooooo, myślałem, że nie trafiłem!” – zawołał z radością.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!