24 lata temu nikt nie zrozumiał tego filmu z Tomem Cruisem. Dziś okazuje się jednym z najodważniejszych dzieł jego twórcy

Jakub Piwoński
2025/10/22 14:00
0
0

Cameron Crowe broni swego filmu po latach i zapowiada kolejny projekt.

20 la temu Cameron Crowe był na szczycie. Po sukcesie Jerry’ego Maguire’a i U progu sławy wydawało się, że Hollywood nie ma przed nim tajemnic. A potem nadszedł rok 2001 i Vanilla Sky – film, który miał być jego największym triumfem, a stał się początkiem sporu między reżyserem a krytykami.

Vanilla Sky
Vanilla Sky

Vanilla Sky – twórca filmu zapowiada nowy projekt

Ten surrealistyczny thriller romantyczny z elementami science fiction – remake hiszpańskiego Otwórz oczy Alejandro Amenábara – był czymś, czego nikt nie spodziewał się po Crowe’ie. Tom Cruise, Cameron Diaz i Penélope Cruz zagrali w opowieści o miłości, tożsamości i śmierci, w której granica między snem a rzeczywistością zaciera się coraz bardziej. Film przyciągnął uwagę, ale nie zyskał sympatii krytyków. Recenzenci zarzucali mu pretensjonalność, chaos i brak emocjonalnej spójności.

Po latach jednak Vanilla Sky zaczyna być oceniany zupełnie inaczej. W rozmowie z The Independent sam Crowe przyznał, że to właśnie ten film był dla niego momentem przełomowym.

Zrozumiałem wtedy, że w Hollywood miesiąc miodowy nie trwa wiecznie. Ale dziś mogę powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych filmów – może najbardziej osobisty – stwierdził.

GramTV przedstawia:

I trudno się z nim nie zgodzić. Vanilla Sky to film dziwny, nieoczywisty, ale też odważny i emocjonalny. W jego melancholijnej tonacji i onirycznym stylu widać wszystko, co u Crowe’a najlepsze: fascynację muzyką, introspekcję i szczerość wobec bohatera, który gubi się we własnych emocjach. Cruise zagrał tu jeden z najbardziej nietypowych ról w swojej karierze – człowieka, który dosłownie i metaforycznie traci twarz.

Crowe, który przez lata był utożsamiany z ciepłym humanizmem i emocjonalnymi opowieściami, odważył się w Vanilla Sky zajrzeć w ciemniejsze rejony ludzkiej psychiki. Dla wielu widzów film, niegdyś odrzucany jako dziwactwo, dziś stanowi jeden z najciekawszych eksperymentów w amerykańskim kinie początku XXI wieku – obok takich tytułów jak Mulholland Drive Davida Lyncha czy Donnie Darko.

Mimo że ostatni dekadę spędził bez nowego projektu, Crowe wciąż jest aktywny i planuje wielki powrót. Już w 2026 roku ruszą zdjęcia do długo oczekiwanego filmu biograficznego o Joni Mitchell, w którym mają wystąpić Anya Taylor-Joy i Meryl Streep. Reżyser zapowiada, że projekt będzie odważny, emocjonalny i wierny muzycznej duszy artystki. Czekamy na więcej szczegółów.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!