23 lata temu do kin trafił jeden z najgorszych filmów w historii Jamesa Bonda. Fani narzekali na elementy rodem z science fiction

Radosław Krajewski
2025/11/21 12:00
1
1

Fani nie lubią tej odsłony słynnej serii.

James Bond to jedna z najdłużej funkcjonujących serii w dziejach kina. Od ponad sześćdziesięciu lat widzowie mogą oglądać przygody agenta 007 na dużym ekranie. W tym czasie powstało 25 pełnoprawnych filmów o Bondzie, a w rolę legendarnego szpiega wcielało się sześciu aktorów. Dzięki temu marka mogła eksperymentować zarówno z tonem opowieści jak i rodzajami historii. Jedni widzowie wolą mroczniejsze i realistyczne podejście znane z filmów z Danielem Craigiem, inni z kolei cenią widowiskową i humorystyczną erę Rogera Moorea. Mimo tych rozbieżności istnieje punkt, który wyjątkowo łączy fanów. Zdecydowana większość uważa, że Śmierć nadejdzie jutro, która trafiła do kin niemal dokładnie 23 lata temu, to jedna z najgorszych odsłon cyklu o Bondzie, jeśli nie absolutnie najgorsza.

Śmierć nadejdzie jutro

Śmierć nadejdzie jutro to najgorszy film o Jamesie Bondzie?

Film miał światową premierę w Londynie 18 listopada 2002 roku, a w Wielkiej Brytanii wszedł do szerokiej dystrybucji dwa dni później. Produkcja była zaplanowana jako wielkie wydarzenie z okazji czterdziestolecia filmów o Bondzie. Była to także dwudziesta odsłona cyklu, więc oczekiwania sięgały zenitu. Finansowo film odniósł ogromny sukces, zarabiając ponad 431 milionów dolarów na całym świecie.

Niestety entuzjazmu widzów oraz krytyków nie udało się utrzymać. Choć część recenzentów chwaliła reżysera Lee Tamahoriego, dominowały opinie wskazujące na zbytnią zależność od efektów komputerowych, chaotyczny scenariusz i przytłaczającą liczbę lokowań produktów. Z czasem reputacja filmu tylko się pogorszyła i dziś jest on powszechnie określany mianem twórczego potknięcia, które doprowadziło serię do granic absurdu oraz konieczności twardego restartu.

Największy problem Śmierć nadejdzie jutro to zupełny brak spójności tonalnej. Historia początkuje mocnym i ponurym wątkiem. James Bond zostaje pojmany w Korei Północnej i torturowany przez czternaście miesięcy. Ten intrygujący punkt wyjścia mógł zwiastować dojrzalsze i poważniejsze kino szpiegowskie. Po kilku chwilach film jednak ucieka w kompletny pastisz. Złoczyńca zmienia wygląd dzięki eksperymentalnej terapii genetycznej. Pojawia się gigantyczny laser na orbicie, a na dodatek akcja przenosi się do rozłożonego na lodowcu pałacu w Islandii. Wiele osób uznało, że tak dalekie naginanie rzeczywistości wykracza poza tradycję marki.

GramTV przedstawia:

Finał filmu dodatkowo psują fatalne efekty komputerowe. Najbardziej komentowana była scena, w której Bond ucieka na desce przed topniejącym lodowcem. Gadżety w filmie także sprawiają wrażenie żywcem wyjętych z filmu science fiction. Największe kontrowersje wzbudził Aston Martin z funkcją niewidzialności, który stał się symbolem kreatywnej przesady tamtej części.

Dla Pierce’a Brosnana była to wyjątkowo gorzka pożegnanie z rolą agenta 007. Jego czas w serii rozpoczął się od ogromnego sukcesu filmu GoldenEye z 1995 roku. Było to efektowne odświeżenie marki w czasach po zimnej wojnie. Bond znów stał się aktualny i atrakcyjny dla współczesnego widza. Dlatego końcowy akord kariery Brosnana w tej roli był ogromnym rozczarowaniem.

Dziś Śmierć nadejdzie jutro pozostaje dla wielu fanów symbolem tego, jak nie powinno wyglądać kino o Jamesie Bondzie. Seria potrzebowała zdecydowanego resetu i otrzymała go dopiero cztery lata później wraz z premierą Casino Royale, które otworzyło nowy rozdział w historii agenta 007.

Komentarze
1
goźdź
Gość
24/11/2025 18:56

Ten ostatni jest najgorszy.