Płacz nad rozlanym mlekiem - recenzja filmu Na mlecznej drodze

Joanna Kułakowska
2017/12/30 19:00
0
0

Kusturica powraca po dekadzie, oferując firmową mieszankę zwariowanych wątków i klimatycznych obrazów, pozbawioną jednak charakterystycznego optymizmu.

Filmowe opowieści Emira Kusturicy nacechowane są malowniczo-absurdalną przemocą, czarnym humorem i sporą dawką gryzącej ironii, jednak gdzieś tam, pośród groteskowych, klimatycznych obrazów zawsze tliła się iskierka – perwersyjnego nieraz – optymizmu. Była tam tęsknota z wyidealizowaną, a zarazem karykaturalnie ujętą Jugosławią, która jawiła się niczym przedstawiona w krzywym zwierciadle baśń o krainie mlekiem i miodem płynącej, gdzie dzieje się wiele zła, ale dobro, choć nieco pokraczne i do stereotypu niepasujące, i tak jakimś sposobem zwycięży. Kraina przepadła jednak w wielkiej wojnie, zabierając ze sobą baśnie o może i nietypowym, przewrotnym, ale jednak szczęśliwym lub chociaż pozytywnym zakończeniu. Tutaj mamy tę wielką wojnę, cień, jaki rzuca na wszystkich, obok których przejdzie, oraz „i żyli długo i szczęśliwie” zdeptane żołdackim buciorem.

Płacz nad rozlanym mlekiem - recenzja filmu Na mlecznej drodze

Na mlecznej drodze (ang. On the Milky Road) stanowi zwariowany, chwilami fascynujący, a chwilami bardzo irytujący mix realizmu magicznego, romansu, obyczajowej komedii i dramatu wojennego. Tematyka i sposób ujęcia tematu kojarzą się zwłaszcza z dwoma filmami KusturicyUnderground oraz Czarny kot, biały kot (a właściwie biała kotka) – jednakże niniejsze dzieło osiąga kolejny, znacznie wyższy poziom groteski, będąc przestylizowaną baśnią lub zapisem onirycznych fantazji udręczonego umysłu, który nie chce w pełni przyjąć minionych traumatycznych przeżyć i gigantycznego rozczarowania. Wiele osób twierdzi, że jest to obraz dużo bardziej dojrzały aniżeli wcześniejsze dokonania tego twórcy... Cóż, przesłanie na pewno jest znacznie bardziej dojmujące, a film obfituje w bardzo mocne momenty – zarówno w sensie komediowym, jak i tragicznym, nieraz w surrealistyczny sposób łącząc oba elementy. Sam film natomiast sprawia wrażenie jakiegoś szalonego, naćkanego jakby przypadkowymi scenami z gatunku „sztuka dla sztuki” performance’a, co niekoniecznie dobrze mu służy.

Głównym bohaterem historii jest mleczarz Kosta (grany przez samego Emira Kusturicę) – człowiek dotknięty przez los i przez to w niemal metafizyczny sposób uświęcony, tak jak to bywają szaleńcy. Albowiem Kosta, który musiał patrzeć na brutalną dekapitację własnego ojca, stał się mężczyzną, który gra w kotka i myszkę ze śmiercią – codziennie przewozi mleko przez strefę działań wojennych, zyskując sławę człowieka, którego kule się nie imają (choć jako widzowie przekonamy się, że nie jest to takie oczywiste). Unikając śmierci, unika zarazem życia – choć oddała mu serce atrakcyjna i przebojowa (a przy tym bardzo niebezpieczna) Milena (oszałamiająca w tej roli Sloboda Mićalović), czyniąc niedwuznaczne awanse, on sam jest dość chłodny w uczuciach i w zasadzie daje się wmanewrować w jej poczynania dla świętego spokoju, albo też dlatego, że w gruncie rzeczy wszystko mu jedno, a w sumie nie chce dziewczyny urazić. Pewnego dnia jednak coś się zmienia – jego serce zaczyna bić szybciej, zaczyna żyć.

GramTV przedstawia:

Powodem takiego stanu rzeczy jest urodziwa wdowa – zwana w filmie Panną Młodą – w którą wciela się nie kto inny, lecz sama Monica Bellucci. Panna Młoda zostaje „uwolniona” z obozu dla uchodźców, gdyż Milena i jej babka uznały ją za znakomity materiał na żonę dla Zagi (znany z Undergroundu i Czarnego kota, białego kota, znakomity Predrag Manojlović) – bohatera wojennego, a przy tym brata zalotnicy głównego bohatera Na mlecznej drodze. Oczywiście nastąpi cały szereg zabawnych (nieraz w nader makabryczny sposób) perturbacji, bo kobieta patrzy na Kostę przychylnie – ale jak tu odmówić bandzie popaprańców, którzy bez najmniejszego problemu wsadzą kulę w łeb za nieposłuszeństwo? Albo i co gorszego zrobią? W dodatku sytuacja okazuje się jeszcze bardziej skomplikowana ze względu na problematyczną przeszłość bohaterki... Generalnie te wątki – z pogranicza komedii romantycznej i kryminału w krzywym zwierciadle – są bardzo udane. Zwłaszcza iż zostały przez Kusturicę zestawione z elementami, które równie dobrze mogłyby występować w utworach Jeuneta – „krwiożerczy” zegar, który nie wiedzieć czemu babka każe nakręcać zamiast zdemontować, czy wizja zabójczyni-akrobatki. Problem stanowi rozciągnięcie znacznej części scen ponad miarę i wstawienie nazbyt wielu wspomnianych już ozdobników, których ograniczenie niespecjalnie zubożyłoby przesłanie i fabułę.

Na mlecznej drodze stanowi w rezultacie worek, do którego Emir Kusturica powrzucał rozmaite skarby, nie chcąc się rozstać z żadnym z nich. Następnie mocno nim potrząsnął i wysypał zawartość pod nogi widza, pospiesznie zagarniając wszystko w ogólny wzór i licząc, że odbiorca/odbiorczyni uzna konieczność istnienia każdego elementu i doceni wyłaniający się z chaosu zamysł. Tylko że przez to utwór stał się niewyważony konstrukcyjnie, bałaganiarski i przeładowany efekciarskimi scenami, które niewiele wnoszą. Choć być może mają tylko śmieszyć, tumanić, przestraszać... Bo czegóż tu nie ma? Metafory, swobodne asocjacje, apokryficzne nawiązania, a do tego motywy z bałkańskich bajek... Można się zagubić i utopić w tym przeroście formy nad treścią – choć przyznać trzeba, że przejście wodospadu w Drogę Mleczną (pamiętajmy, że miłość unosi do gwiazd) jest bardzo piękne wizualnie. Podobnie jak bajkowy motyw kryjówki na wielkim drzewie, przy którym widz po prostu odlatuje wraz z zakochaną parą. Piękna jest także Bellucci i – co ważniejsze – jej interpretacja postaci. Generalnie pod względem gry aktorskiej dziełu totalnie nic nie można zarzucić.

Najnowszy obraz Kusturicy jest uwodzący wizualnie, bardzo smutny, a jednocześnie mądry w przekazie. Niestety, również przeładowany różnorakimi motywami i symbolami oraz nadmiernie udziwniony. Nawet jak na tego twórcę. Czy film ten warto obejrzeć? Dla miłośników i miłośniczek specyficznego Serba oraz dla osób zainteresowanych szerszym spojrzeniem na międzynarodową kinematografię jest to, mimo wszystko, rzecz obowiązkowa, dla spragnionych czystej rozrywki i klarownej treści już niekoniecznie. Zainteresowani nie znajdą go w multipleksach.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!