Recenzja Transformers: Forged to Fight - Autobots, roll out!

Katarzyna Dąbkowska
2017/05/22 17:00
0
0

Studio Kabam wydało kolejną bijatykę. Czy warto zainwestować w nią swój czas?

Recenzja Transformers: Forged to Fight - Autobots, roll out!

Nie ma chyba lepszego momentu na wydanie gry na znanej licencji, jak zbliżająca się wielkimi krokami kinowa premiera. I choć Transformers: Forged to Fight z nadchodzącym filmem Michaela Bay’a niewiele ma wspólnego, to jeśli Optimus Prime i spółka zajmują w Waszych sercach specjalne miejsce, to warto rzucić na tę grę okiem.

Za Transformers: Forged to Fight odpowiedzialne jest dobrze znane mobilnym graczom studio Kabam. Choć większość stworzonych przez nich gier (Star Wars Uprising, Fast & Furious: Legacy czy The Hunger Games: Panem Rising) już dawno spoczywa dwa metry pod ziemią, to wciąż możecie zagrać w całkiem niezłe Marvel: Contest of Champions, z którego Forged to Fight czerpie garściami.

Transformers: Forged to Fight wykorzystuje nabytą przez Kazam od Hasbro licencji najlepiej jak tylko się da - wrzucając do jednego wora wszystko co wydarzyło się w świecie Optimusa Prime’a na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Kampania dla pojedynczego gracza skupia się wokół przymusowego lądowania Prime’a na dziwnej planecie, gdzie Autoboty walczą między sobą lub też współpracują z Deceptikonami (wszystko zostaje wyjaśnione podczas dalszej rozgrywki). Historia przedstawiana jest w formie całkiem zgrabnie napisanych dialogów pomiędzy głównymi bohaterami, które nawet przyjemnie się czyta. Sama byłam zaskoczona, że ani razu nie wcisnęłam dostępnego w prawym, górnym rogu ekranu przycisku „skip”.

Sama rozgrywka przypomina wspomniane wcześniej Marvel: Contest of Champions czy też, z zupełnie przeciwnego obozu, Injustice. Gra skupia się na pojedynkach 1 na 1, podczas których dotykając odpowiednich partii ekranu wydajemy polecenia naszemu Transformerowi. Stuknięcie w ekran to lekki cios, przesunięcie palcem to silniejszy, przytrzymanie to blokowanie, itd. Gra wszystko bardzo ładnie tłumaczy podczas początkowych, prostych pojedynków, tak więc już po jednej walce będzie bez problemu ogarniali całe sterowanie. Każdy z dostępnych botów ma swoje specjalne możliwość czy też super ataki, jednak podstawy sterowania dla każdego są takie same.

GramTV przedstawia:

Zabawę podzielono na akty, zaś w tych wyznaczono po kilka misji. Po wybraniu interesującego nas zadania przenosimy się planszę, po której poruszamy się po wyznaczonych trasach i walczymy ze stojącymi na naszej drodze oponentami. Niektóre zadania oferują kilka różnych ścieżek przejścia, różniących się od siebie mocą czekających na nas wrogów oraz znajdującymi się tam nagrodami. Jak pewnie się domyślacie, tam gdzie stoi mocniejszy przeciwnik, tam natraficie na bardziej wartościowe fanty. Choć początkowe walki są banalne, tak już pod koniec pierwszego aktu poziom trudności znacząco rośnie i gra staje się całkiem wymagająca. Na domiar złego, twórcy zaimplementowali tu znienawidzony przez graczy system bardzo wolno odnawiającej się energii. Przy pierwszych misjach nawet nie poczujecie, że coś takiego tu się znalazło, jednak im dalej tym częściej pasek energii będzie Wam o sobie przypominał.

O ile opowiada przez grę historia jak i sama rozgrywka nie przysporzą Wam większych problemów, tak system walut i surowców może zaowocować u Was solidnym bólem głowy. Mamy tu surowiec o nazwie Ore-13 (#1), którym dopakowujemy nasze boty, jednak aby dokończyć proces ich ulepszenia gra poprosi nas o parę stówek złota (#2). Przy późniejszych ulepszeniach oprócz złota musimy też zapłacić Iskrami (#3), które, jeśli nam ich zabraknie, możemy zakupić za kostki Energonu (#4). Kostki co jakiś czas dostajemy za wykonywanie zadań lub też po prostu kupujemy w formie mikrotransakcji za prawdziwe pieniądze. Dodajcie do tego jeszcze żetony zdobywane podczas rajdów (#5) oraz punkty lojalności (#6), którymi nagradzani jesteśmy za wykonywanie zadań online wraz ze swoim klanem. Choć początkowo ciężko się połapać w sześciu różnych walutach / surowcach, to nie martwcie - jeśli, któregoś Wam zabraknie to zawsze możecie sięgnąć do portfela i wyjąć trochę plnów.

Nic nie mogę zarzucić grze, jeśli chodzi o oprawę audio - wizualną. Transformersy wyglądają naprawdę ładnie (nad niektórymi pojawia się informacja, skąd pochodzi ich projekt), są nieźle animowane i pojedynki między nimi prezentują się naprawdę efektywnie. Co było dla mnie największym zaskoczenie, to fakt, że przez kilka spędzonych z grą godzin nie miałam ochoty wyłączać dźwięków, a nawet złapałam się na tym, że uruchamiając grę na wyciszonym telefonie odruchowo je włączałam - to co dobiega z głośnika telefonu jest przyjemne dla ucha.

Transformers: Forged to Fight to naprawdę udana bijatyka, która daje masę frajdy, jeśli tylko połapiecie się w pokręconym systemie walut i surowców. Ze względu na zawarte w niej całe uniwersum Transformers, jest to też niezła aplikacja do przypomnienia sobie wszystkich najważniejszych postaci przed debiutującym za miesiąc w kinach Ostatnim Rycerzu. Jeśli przypadło Wam do gustu mobilne Injustice czy Marvel Contest of Champions oraz lubicie ekipę Optimusa Prime’a, to nowa gra Kabam powinna przypaść Wam do gustu.

7,5
Niezła bijatyka, jeśli nie liczyć skomplikowanej sieci mikrotransakcji
Plusy
  • sporo bohaterów
  • ładna oprawa graficzna
  • całe uniwersum Transformers
Minusy
  • system energii
  • zbyt dużo walut i surowców
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!