![]()
Czekamy na efekty, EA. Czekamy na efekty.
Czekamy na efekty, EA. Czekamy na efekty.
![]()
Wcześniej EA mówiło, że Origin będzie lepszą wersją Steama. Coś średnio im to wyszło, więc tym razem, perspektywy są minimalnie mniej ambitne.
Zastępca szefa EA, Andrew Wilson, przy rozmowie z redakcją GamesIndustry International jasno określił plany dotyczące Origina. W tym roku, firma chce, by Origin "ponownie stał się prawdziwą platformą dla graczy, a nie tylko czymś, co zbiera kasę".
To, co podoba mi się w podejściu EA to fakt, że poprawnie wytknęli sobie własne błędy. Wilson stwierdził, że pierwotnie Origin miał być usługą, dzięki której gry EA miały być po prostu lepsze. Chris Roberts z kolei, na łamach serwisu Joystiq stwierdził, że platforma przestała dbać o nową funkcjonalność, skupiając się bardziej na sprzedaży własnych gier we własnym sklepiku.
Jeśli chodzi o konkretne zapowiedzi zmian: "Potrzeba usługi, która zwiększa jakość doznań płynących z gry niezależnie od tego, gdzie została ona zakupiona. I właśnie takiego podejścia spodziewajcie się z naszej strony", powiedział Wilson.
Ekipa stwierdziła również, że doskonale zna narzekania graczy i rozumie je, przez co pewne zmiany już zostały wdrożone, by utorować drogę następnym. Cóż, jeśli Origin dalej będzie sklepem, który gry w cyfrowej dystrybucji (która powinna być tańsza) sprzedaje prosto od dystrybutora (co jeszcze dodatkowo wpływa na cenę) nieraz w niemal identycznej cenie, co edycje pudełkowe, to żadna nowa funkcjonalność nikomu w tak żałosnej sytuacji nie pomoże. Origin może i jest ubogi co do możliwości, ale nie jest aplikacją złą samą w sobie. Złym jest bezczelne zdzieranie kasy, które jest nie może być usprawiedliwione niczym więcej ponad zwykłą i chamską chciwość, będącej cała lata świetlne od czegoś, co może konkurować z którąkolwiek z innych platform cyfrowej dystrybucji.