Co łączy Call of Juarez: Gunslinger z poprzednimi odsłonami serii?

Patryk Purczyński
2012/09/07 17:42

Call of Juarez wraca na Stary Dziki Zachód. Czy najnowsza część kowbojskiej serii łączy się w jakiś sposób z poprzedniczkami? Czy bracia McCall powrócą? Techland wyjaśnia tę kwestię.

Co łączy Call of Juarez: Gunslinger z poprzednimi odsłonami serii?

Po jednorazowym wypadzie do współczesności, Call of Juarez wraca tam gdzie jego miejsce, czyli na Dziki Zachód z prawdziwego zdarzenia. Czy będą tam na nas czekać bohaterowie znani z wcześniejszych gier Techlandu? - Gracze znajdą tam ludzi, którzy pamiętają McCallów i odwiedzą znane miejsca, ale to jest opowieść o kimś innym - wyjaśnia polska firma.

- Nasz główny bohater to łowca nagród i rewolwerowiec, który ma wiele interesujących historii w zanadrzu. W trakcie swojego życia stawał się częścią, czasem przypadkowo, a czasami ze śmiertelną determinacją, wielu słynnych wydarzeń i legendarnych pojedynków na pistolety. Nasz bohater ma wiele do dodania do epickich historii Starego Zachodu, które wszyscy znają. Jego, jak i opowieść o nim, poznacie lepiej za kilka miesięcy - dodaje Techland.

GramTV przedstawia:

Premiera Call of Juarez: Gunslinger zaplanowana jest na początek przyszłego roku.

Komentarze
14
Usunięty
Usunięty
08/09/2012 17:05
Dnia 08.09.2012 o 16:10, Nalfein napisał:

>nota bene jego krewny Billy świeczka krewnym Raya? Z której strony?

przyszywany krewny, ale krewny. Zresztą z tego co pamietam ani Billy ani my-gracze aż do konfrontacji z Juarezem nie wiemy o tym, żyjąc w przeświadczeniu że Ray to jego wuj (i na marginesie dopiero w tym momencie rozumiemy skąd u Ray''a taka niechęć do dzieciaka i zajadłość z jaką go ściga).na post Kraja odpowiem jak będę miał dłuższą chwilę czasu.

Kraju
Redaktor
08/09/2012 16:30
Dnia 08.09.2012 o 15:44, dark_master napisał:

> Oceny obu Wiedźminów mówią same za siebie. trolololo, zacząć wymieniać gry które mają o wiele wyższą średnią od wiedźminów? Choćby głupi Skyrim, który jaki jest (a już zwłaszcza w porównaniu z morrowindem), każdy widzi.

Ja cały czas mówię tylko i wyłącznie o polskich produkcjach. Od Wiedźmiina 2, wyższe oceny ma mnóstwo gier. I co z tego? Mnie chodzi o grę od Techalndu, która była by tak samo wysoko oceniana na świecie jak Wiedźmin 2.

Dnia 08.09.2012 o 15:44, dark_master napisał:

> Jestem fanem gier o Geralcie, chociaż nie czytałem wcześniej sagi (mam > zamiar dopiero po wyjściu trzeciej części). ...już wszystko jasne. Gwoli wyjaśnienia, jedynka to copy-paste z książek (tak dialogów, jak i całych motywów fabularnych).

Może i tak, ale czegoś takiego w elektronicznej rozgrywce jeszcze nie było. I żaden to argument że był genialny Deus Ex czy Baldur''s Gate. Wiedźmin to Wiedźmin. Zachwycił mnie całym sobą, a fabuła to jeden z wielu genialnych elementów. Od razu uprzedzam, że zdaje sobię sprawę że to nie była gra doskonała, ale mam to w d**pie. To jedna z moich ulubionych gier.

Dnia 08.09.2012 o 15:44, dark_master napisał:

Co zaś do dwójki, to chyba graliśmy w zupełnie różne gry, bo jesto jedna z NAJGORSZYCH narracji ever. Dla przypomnienia, bo najwyraźniej ktoś zapomniał jak ona wyglądała (i że sama gra miała podtytuł ''zabójcy królów''), tak na przykładzie ścieżki roche''a:

Spoiler

1. Prolog - świetny, dobre tempo, z mocnym przytupem na koniec świetnie nakręcającym do dalszych przygód 2. Akt I - pierwszy strzał w pysk. Generalnie niewiele się tu dzieje gdy chodzi o fabułę, biegamy za różnymi cudzymi sprawami, tempo powolne, dopiero na samym jego końcu akcja znowu przyspiesza, gdy spotykamy tajemniczego wiedźmina który wyznaje nam nie tylko, że oprócz niego jest dwóch innych wiedźminów, ale także, że się dobrze znamy, co jest mocno intrygujące, a do tego porwanie triss i wogóle opuszczanie okolicy z przytupem. Generalnie chyba wszystkie RPGi zaczynają się takim spowolnieniem, od BG przez NWN2 po New Vegas, dlaczego więc tutaj mówię o strzale w pysk? Bo gdy juz W2 przejdziemy, to okazuje się, że koniec pierwszego aktu to już między 1/3 a połową ukończonej gry, a my dalej tkiwmy na etapie ''nic się nie dzieje w wątku głównym''. 2. Akt II -to jest już chyba żart, bo ponownie gdy wreszcie zaczęło się coś dziać w tej historii, to nagle okazuje się, ze znowu mamy robić za chłopca na posyłki do rozwiązywania cudzych problemów, co to będzie zbierał przedmioty i czynił czary na królach, co ni w cholerę nie ma nic wspólnego z naszym problemem z zabójcami. A gdy już ich wreszcie spotykamy, to tylko po to, by ich zabić, nawet bez rozmowy czy czegokolwiek, co jakoś popchnęłoby do przodu ten wątek i naszą wiedzę, dopiero potem coś niecoś w sekwencji snu, ale znowu bez jakiegoś zwrotu akcji. No ale nic, jest jeszcze akt trzeci i epilog, nie? 3. Akt III i Epilog - to już nawet nie jest cios w pysk, ale naplucie w twarz. Nie ma sensu ich rozdzielać, bo oba przechodzi się w dwie godziny, a sprowadzają się do tego, że deus ex machina dowiadujemy się, że za wszystkim stała zła rada magów ''wkręcona'' przez nilfgaard który znowu chce wszystkich atakować (co wobc fabuł sagi nie ma najmniejszego sensu), ze smoczycą-saskią na dokładkę, o czym też dowiadujemy się nagle i niewiadomo skąd. ale to jeszcze nic wobec tego, co robi się z Letho - po to go goniliśmy, by okazało się, że zamiast składać podrzucane nam co jakiś czas fragmenty układanki do kupy jak to jest w normalnych tytułach, nagle dowiadujemy się, że znudziło mu się uciekanie i wygaduje nam dosłownie wszystko, skąd go znamy i o co chodziło. Doprawdy brak mi słów na nazwanie tak gównianej narracji, bo okazuje się, że cała fabuła gry nazwanej, przypomnę, "ZABÓJCY KRÓLÓW" sprowadza się do jednego zabójstwa w prologu, jednej rozmowy na koniec aktu I, jednej walki z jednym podsłuchanym dialogiem na koniec aktu II i wypaplaniem wszystkiego w epilogu. zero napięcia, zero czegokolwiek, na dobrą sprawę da się to wszystko zamknąc w półgodzinnej sekwencji na ~25 godzin całej gry, przez którą robimy wszystko dla wszystkich, tylko nie ścigamy tych cholernych zabójców. Rly, więcej fabuły to ja widziałem w cienkim jak dupa węża DA, który chociaż broniłsię tym, że tam od początku było wiadomo że nasz quest to tylko zebranie kilku armii sojuszników (na wzór zebrania fragmentów map czy odszukania mistrzów jedi w kotorach) i taki podział na 4 niepowiązane minifabuły z jednym wątkiem odgórnym (pokonanie zła) ma sens. tutaj niby mamy historię poświęconą jednemu bohaterowi na wzór Planescape czy Maski Zdrajcy, a jednak gra co chwila pokazuje nam, że jesteśmy tylko popychadłem do rozwiązywania cudzych problemów, nasze własne traktując jako piętnastominutowe rozmówki na koniec każdego aktu. Jak to, co zaserwowano nam w W2 nie jest przykład gównianego storytellingu, to nie wiem co nim jest. I jakiś wydumane teksty o alternatywnych ścieżkach to nie jest żaden argument, bo po pierwsze, jak się wie, że ma się ograniczony budżet, to robi się to co jest do zrealizowania zamiast srać wyżej niż ma się dupę, a po drugie, stopień powikłań konsekwencji naszych działań lezy i kwiczy przy tym, co serwował taki Alpha Protocol.

Sorry że to napiszę ale to akurat kwestia gustu. To samo jest w filmach czy książkach. Jednym podoba się Trylogia, drugim Władca Pierścieni. Dla mnie akurat w Wiedźminie 2, fabuła została poprowadzona bardzo dobrze. Można się czepiać co do jakości samej fabuły, ale jej przebieg jest jak w każdej innej dobrej grze. Gra ma wiele pamiętnych scen, co zawdzięcza właśnie dzięki dobrej narracji. Tak jak pisalem wcześniej, jest to kwestia osobistego gustu.

Dnia 08.09.2012 o 15:44, dark_master napisał:

ale co do CoJa, bo to o nim wątek - nie, nie był jakoś wysoko oceniany, ale mówimy w tej chwili o fabule, a nie całokształcie. CoJ miał tutaj spore braki (jedynka średnio udane elementy skradankowe i generalną toporność która jest wręcz zabójstwem dla shootera, zaś dwójka chociażby tylko pozorność podziału na dwie różne postacie, bo i tak robiło się nimi to samo poza może dwoma moomentami nie dłuzszymi niż 5 minut), ale w kwestii scenariusza cięzko mu cokolwiek zarzucić: jest tam tajemnica (morderstwo na początku), jest dramat (uciekający jest niewinny, o czym nie wie ścigający, nota bene jego krewny), są zwroty akcji (motyw z federalnymi chociażby) czy wreszcie zaskakujące odkrycia (przeszłośc Raya, motyw z Juarezem) rzucające nowe światło na to co widzimy, a przede wszystkim, wszystko to pojawia się w grze regularnie co jakiś czas co ma nas utrzymać w napięciu, a nie jak w W2, dwa dialogi na koniec każdego aktu między którymi zdążymy zapomnieć że w ogóle byli jacys zabójcy, przy czym tak na dobrą sprawę wszystkiego dowiadujemy się w tym ostatnim, w tym także odpowiedzi na pytania których nie zdążyliśmy zadać, bo też i toku ''fabuły'' nie pojawiały się żadne tropy które miałyby nas na nie naprowadzić. Intryga jako taka może i była dobra, ale podano ją beznadziejnie.

Nie uważasz że porównanie gry RPG i shootera jest nie na miejscu? Ty zacząłeś dyskusję o fabule, co bylo dla mnie trochę niezrozumiałe. Jak tu porównywać gry które są reprezentantami w zupełnie innych gatunkach. Do tego długość gry. W2 to gra na 25-40h. CoJ-e nie więcej niż 10 h. Różnica jest. Dlaczego narracja w CoJ jest bardziej dynamiczna? Bo musi być. Gra jest dużo krótsza od jakiegokolwiek rpga, do tego drugi, jak i trzeci CoJ, jest inspirowany serią Call of Duty (jak większość gier FPS od 2008 roku). CoD jest dynamiczny, chociaż fabuła jest głupia. CoJ jest dynamiczny, z trochę lepszą fabułą, ale jak tu porównywać fabuły obu gier i narrację, skoro jedna gra to RPG, druga to FPS. Jedna starcza na około 40 godzin, druga na 10. Jest to niemożliwe do wykonania, bo rządzą się innymi prawami. To tak jak porównywać romans do kryminału. Można ocenić fabułę, która bardziej nam się podoba, czy sposób narracji, ale porównanie ich pod szerszym kątem jest zwyczajnie głupie.

Dnia 08.09.2012 o 15:44, dark_master napisał:

i tak na koniec, gorąca prośba - ja wysiliłem się i rozpisałem konkretne zarzuty co ''nie zagrało'' w narracji W2, więc prosiłbym by docenić ten trud i się do nich odnieść, a nie robić ucieczkę we frazesy typu "kwestia gustu" czy jeszcze lepsze "hatters gona hate" (co się niestety na internetach często zdarza), bo błędy w narracji to żadna kwestia gustu, tylko rzecz jak najbardziej konkretna i zdatna do argumentowania.

Błędy w narracji, a ocenienie samego sposobu prezentowania wydarzeń jest rzeczą zgoła odmnienną.

Nalfein
Gramowicz
08/09/2012 16:10

>nota bene jego krewnyBilly świeczka krewnym Raya? Z której strony?




Trwa Wczytywanie