Gra tygodnia: Kingdoms of Amalur: Reckoning

Patryk Purczyński
2012/01/29 17:00

Grą tygodnia nie musi wcale zostać pozytywny bohater ostatnich siedmiu dni. Tak się właśnie stało tym razem - postanowiłem wyróżnić bowiem Kingdoms of Amalur: Reckoning.

Gra tygodnia: Kingdoms of Amalur: Reckoning

Jeśli uważnie śledziliście nasze łamy, zwłaszcza pod koniec tygodnia, to zapewne już wiecie dlaczego dokonałem takiego wyboru. Dla przypomnienia wyjaśnię jednak, że chodzi o haniebny Online Pass, który zablokuje możliwość podjęcia się wykonania siedmiu zadań dla frakcji House of Valor w przypadku, gdy ktoś zakupi Kingdoms of Amalur: Reckoning na rynku wtórnym, z wykorzystanym już jednorazowym kodem aktywacyjnym. Jak zatem widać, ograniczenie dotyczy trybu dla pojedynczego gracza (inna sprawa, że multiplayera produkcja 38 Studios i Big Huge Games nie oferuje).

Tym bardziej uzasadnione jest więc w tej sytuacji użycie określenia "haniebne". I można tu co prawda wysunąć argument, że to przecież tylko siedem misji, co w perspektywie ogromu świata - twórcy zapewniają, że aby zajrzeć w każdy kąt świata Kingdoms of Amalur: Reckoning, będzie trzeba poświęcić 200 lub nawet 300 godzin - jest to drobny, mało znaczący wycinek. Nie w tym jednak rzecz. Twórcy gier poczynają sobie na tym polu coraz śmielej, co jest oczywiście informacją bardzo złą. Jeszcze do niedawna Online Pass dotyczył wyłącznie trybu wieloosobowego, tymczasem w ciągu zaledwie kilku miesięcy już po raz drugi mamy do czynienia z sytuacją, gdy drugim właścicielom gry uniemożliwia się rozegranie części kampanii. Pierwszy taki przypadek dotyczył Batman: Arkham City i misji z Kobietą Kot w roli głównej.

Ekipa Rocksteady broniła się niedawno, że to nie od niej zależało wycięcie tej mini-kampanii. Podobnie zresztą tłumaczy się teraz Curt Schilling. W szerokim oświadczeniu opublikowanym na oficjalnym forum Kingdoms of Amalur: Reckoning zdradza, że o całej sprawie dotąd... nie wiedział. Utrzymuje ponadto, że wspomniane siedem misji to tak naprawdę nie część kampanii zabrana drugim właścicielom, a - uwaga - darmowe DLC przygotowane na dzień premiery gry. - Czy nasze intencje są jasne? Chcemy wyróżnić tych, którzy szybko nabędą nasz produkt i, co dla mnie jeszcze ważniejsze, nagrodzić fanów i graczy, którzy przekazują swój czas i pieniądze, by wspomóc firmę - napisał Schilling.

GramTV przedstawia:

Nietrudno zauważyć, że próbuje on odwrócić kota ogonem, nazywając karę wymierzoną w nabywców używanych kopii nagrodą dla tych, którzy kupują egzemplarz prosto ze sklepu. PR-owsko może i jest to zagranie zręczne, ale nie zmienia to jednak faktu, że takie zachowania należy piętnować głośno i zdecydowanie. Kto wie, czy w innym wypadku za kilka lat (albo i wcześniej) nie obudzimy się w rzeczywistości, w której, aby zrobić w danej grze cokolwiek, będziemy musieli wklepać specjalny kod aktywacyjny. Oczywiście wszystko w imię wyróżnienia najlepszych, a w zasadzie jedynych słusznych klientów. A może warto tak najpierw spojrzeć na własne podwórko i np. obniżyć ceny, by każdy mógł kupić interesujący go tytuł już w dniu premiery, zamiast wypatrywać korzystnych ofert na rynku wtórnym?

W całej sprawie zastanawiający jest jeszcze jeden fakt: prawo zezwala na odsprzedaż używanych produktów i gry nie stanowią tu wyjątku. Tymczasem praktyki wydawców de facto sprowadzają się do tego, że pierwotny właściciel nie może wprowadzić powtórnie na rynek gry w takiej samej formie, w jakiej ją kupił. Skoro na nic zdają się coraz głośniejsze protesty graczy, być może sprawy w swoje ręce powinny wziąć organizacje chroniące konsumentów lub nawet wymiar sprawiedliwości. I niech właśnie litera prawa stanowi odpowiedź na pytanie Curta Schillinga zawarte w jego oświadczeniu do fanów: - Firmy starają się odnaleźć sposoby na uzyskanie dolarów, jakie wydają na produkcję gier. Czy jest w tym coś złego?. Pytanie, które jest zwyczajnie przykre i zawiera w sobie motto "po trupach do celu".

Zobacz też: Gra tygodnia #3: Max Payne 3

Komentarze
25
Bambusek
Gramowicz
30/01/2012 15:13
Dnia 30.01.2012 o 14:24, Kadaj napisał:

Lepiej żeby się wysilili w kwestii lokacji, przerywników filmowych, walki itd.

Część z tego (a walkę pewnie praktycznie w całości) i tak wezmą z poprzednich części. Przecież nie piszą gry od zera.

Usunięty
Usunięty
30/01/2012 14:24
Dnia 30.01.2012 o 12:29, Bambusek napisał:

Pudło. Nie chodzi o skomplikowanie ani długość rozgrywki. Chodzi o to, że BioWare jakoś specjalnie się nie wysila. Po jednej umiejętności na klasę to można oczekiwać od dodatku czy DLC, od sequela jednak powinno się oczekiwać nieco więcej. Zwłaszcza, jak kiedyś zwykły dodatek potrafił dać mnóstwo nowych umiejętności, czarów, nową klasę ...

Lepiej żeby się wysilili w kwestii lokacji, przerywników filmowych, walki itd. Umiejętności to IMO sprawa drugorzędna, a jak jest ich za dużo to i tak przeciętnemu graczowi nie będzie się chciało ogarnąć połowy z tego, a kolejną 1/3 uzna za zbędne. ;p

Bambusek
Gramowicz
30/01/2012 12:35
Dnia 30.01.2012 o 03:53, Arcling napisał:

DLC od dawna w wielu przypadkach z "downloadable" ma mało wspólnego. Na Steam często bywa tak, że cała zawartość jest pobrana (zwłaszcza jeśli dotyczy to gier multi aby np. widzieć kogoś, kto kupił nowego skina) a płaci się tylko za odblokowanie. Wydawcy doją graczy jak chcą. Najgorsze, że tak wielu ludzi kupuje takie rzeczy.

Czym innym jednak jest danie zawartości dodatkowej na płycie i jej zablokowanie a co innego utrzymywanie spójności w multi. Skoro już się uparli, żeby sprzedawać głupie skórki to chociaż dobrze, że nie rozbijają grających po sieci na podgrupy mające DLC X, Y, Z, A, B i nie mające żadnego.




Trwa Wczytywanie