
Czyli Krzysiek O. zamienia kilka słów z Krzyśkiem G. w windzie, a później to co usłyszał przelewa do internetu. Bez nazwisk.
Czyli Krzysiek O. zamienia kilka słów z Krzyśkiem G. w windzie, a później to co usłyszał przelewa do internetu. Bez nazwisk.

KG: Na powstanie "Beczek" złożyło się sporo okoliczności. Przede wszystkim - miałem na tę książkę pomysł. Różne przemyślenia na poruszone w niej tematy obijały mi się w głowie od dłuższego czasu, czułem wielką potrzebę wyrzucenia ich z siebie. A sytuacja polskiej branży gier tylko wyszła książce naprzeciw - graczy jest w Polsce coraz więcej, głębsze zainteresowanie grami idzie za tym jako naturalna konsekwencja.
"Książki o grach" są w naszym kraju dość egzotyczne - poza kilkoma solidnymi opracowaniami historii gier (z "Cyfrowymi marzeniami" P. Mańkowskiego na czele) oraz tekstami czysto naukowymi (jak działalność dr M. Filiciaka), trudno jest znaleźć cokolwiek fajnego - trzeba sprowadzać książki z Zachodu, a to się wiąże z oczywistymi problemami. Mam nadzieję, że "Beczki" - jako pierwsze zetknięcie się wielu polskich graczy z takim sposobem mówienia o grach - przetrą szlak dla innych. Czytanie o grach jest naprawdę super!
KO: Do kogo skierowane są "Wybuchające Beczki"? Laik interesujący się grami wyniesie coś z lektury, czy to raczej tekst dla obytych w temacie wirtualnej rozrywki?
KG: Myślę, że nikt nie jest z urzędu skreślony jako odbiorca "Wybuchających Beczek". Książka na pewno będzie trudna w odbiorze dla ludzi, którzy nie grają w gry wideo, ale nie jest wcale skierowana wyłącznie do, klasycznie rozumianych, graczy hardkorowych. Jeśli ktoś od czasu do czasu gra w minigierki na Playstation Move czy ściąga gry z AppStore'a - w takim samym stopniu ociera się o poruszone w książce kwestie, jak wieloletni weteran Counter-Strike'a.
I nie chcę w tym miejscu wyjść na kogoś, kto twierdzi, że zrobił coś dla każdego. Książka wymaga po prostu zainteresowania tematem gier i chęci ich głębszego poznania. To książka dla graczy.
KO: Książka traktuje o projektowaniu gier wideo - czy to taka przymiarka przed stworzeniem własnej produkcji?
KG: Książka omawia game design, bo to on definiuje nasz odbiór gier wideo. Ale nie należy jej odbierać jako żadnego rodzaju podręcznika - twierdzenie inaczej byłoby z mojej strony hipokryzją, bo nie jestem developerem i nie zamierzam twórców gier pouczać. Niemniej, we wczesnej fazie "produkcji" tekst znalazł się w rękach przedstawicieli różnych studiów developerskich (np. 11bit studios czy Guerrilla Games), którzy czytali go pod kątem zgłoszenia mi własnych uwag i pomysłów. Ten zabieg bardzo dużo tej książce dał, ponieważ usadowił ją na bardzo solidnym fundamencie - gamedev ją zaakceptował.
Nie myślę, żeby praca w studio developerskim dawała monopol na ciekawą wiedzę o grach wideo. Spojrzenie z zewnątrz - z oczu świadomego krytyka, który nade wszystko ceni sobie umiejętność degustacji - jest cenne dla wszystkich pozostałych stron, a bardzo tego w branży elektronicznej rozrywki brakuje. "Beczki" to taki manifest, zachęta dla graczy do interesowania się tematem od strony, która faktycznie może pomóc coś zmienić w świecie gier wideo.
KO: Założyłeś swój własny fanowski profil na facebooku. Czy uważasz, że jesteś celebrytą rodzimej branży gier wideo?
KG: Nie ma czegoś takiego jak "profil fanowski" - to się nazywa po prostu "strona". Facebook sam odszedł od określenia "jestem fanem" na rzecz "lubię to" - w obecnej postaci strony FB oferują funkcjonalność zbliżoną do Twittera, tylko bardziej multimedialną. To żebyśmy wiedzieli, o czym w ogóle mówimy. Określenie "celebryta" również jest dla mnie bardzo pejoratywnie nacechowane. Lubię się wypowiadać na temat gier wideo, wierzę że mam coś ciekawego do powiedzenia na ich temat - i cieszę się, że ludzie to czytają.