Ken Levine po stworzeniu pierwszej części Bioshock nie mógł kontynuować serii w wymarzony przez siebie sposób. Skutkiem było powierzenie prac nad drugą odsłoną innej ekipie. Teraz jednak Levine ma szansę zrealizować swoją wizję, a to za sprawą spin-offu Bioshock: Infinite. - Jedną z najważniejszych rzeczy jest dla nas przywrócenie marce tajemniczości - zapowiada.

- Gdy pierwszy Bioshock ujrzał światło dzienne, ludzie dziwili się, pytali: "Co to jest?", "Co widzę?". Naturalnie, w Bioshock 2 podtrzymanie tego nastroju było bardzo trudne. Wynikało to z jednej prostej przyczyny - akcja ponownie toczyła się w Rapture - mówi Levine. Zabrakło zatem elementu zaskoczenia, na którym tak bardzo mu zależy.
- Dla nas Bioshock nigdy nie sprowadzał się do umiejscowienia - kontynuuje. - Chodziło o kilka naczelnych zasad: przebywanie w środowisku, które jest obce i dziwaczne, niedorzeczne, ale jednocześnie nadal usadowione na gruncie ludzkich doświadczeń. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gdy zapowiemy tę grę (Bioshock Infinite - dop. red.), ludzie znów popadną w zdziwienie. Tego właśnie chcieliśmy.
Levine zapewnia również, że w późniejszym terminie okaże się, dlaczego jego nowy projekt przybrał właśnie taki, a nie inny tytuł. Intrygujące. Tymczasem już teraz zachęcamy do lektury pierwszych wrażeń z pokazu Bioshock: Infinite na targach Gamescom 2010. Sporządził je sam Lucas the Great.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!