Ostatnio w branży gier zapanowała ciekawa moda na podlizywanie się graczom. Taktyka jest prosta - pracownicy studia wchodzą na fora poświęcone grom konkurencji, znajdują największą bolączkę, udzielają wywiadu i krytykują ją. Dzięki temu gracze mają w końcu poparcie od kogoś w branży i nakręcają się na ich grę. Robi tak m.in. studio DICE przy promowaniu dedykowanych serwerów w Bad Company 2. Teraz dołączy do niego Rebellion, które skomentowało praktykę wymagania dodatkowej opłaty za DLC, które już znajduje się w grze.
Jak wyjaśnia w wywiadzie dla serwisu Spong David Brickley, reżyser AvP: "To bardzo łatwo wytłumaczyć, ale nie sądzę, że gracze mają w 100% rację. Jeżeli zawartość już jest na dysku, to nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia dla tego, żeby studio oferowało DLC, które jest jedynie kluczem odblokowującym".

"Jednak wydaje mi się, że ludzie nie są świadomi faktu, że gra jest gotowa na 4, 5 miesięcy przed jej premierą. Czas pomiędzy ukończeniem gry a wysłaniem jej do sklepu jest zazwyczaj poświęcone na usuwanie błędów. Można miesiącami jedynie usuwać usterki aby upewnić się, że produkt jest gotowy do wypuszczenia na rynek. Do tego dochodzi jeszcze proces zatwierdzania na konsole oraz sama produkcja - to wszystko wydłuża okres oczekiwania na grę.
Gdy to wszystko ma miejsce, pracownicy w studiu zostają pozbawieni zajęcia. Mogą więc poświęcić czas na produkcję DLC dodawanego po premierze. Myślę, że ludziom spoza przemysłu wydaje się, że produkcja DLC i właściwej gry przebiega jednocześnie, kiedy tak w rzeczywistości nie jest".
Tymczasem Aliens versus Predator już sznuruje w przedpokoju swoje wypastowane buty - gra ma trafić do sklepów w okolicach 19 lutego.