Twórcy gier zazwyczaj chwalą się uważnym wysłuchiwaniem porad społeczności związanych z danym projektem - i nic dziwnego, wszak są one robione właśnie dla graczy i to ich opinie powinny w pewien sposób wpływać na ostateczny kształt poszczególnych produkcji. W przypadku Fallouta 3 sprawa ta przedstawia się diametralnie inaczej.
Pete Hines w jednym z wywiadów otwarcie przyznał, że sugestie graczy mają mniejszą wagę od wiedzy, jaką na temat projektu dysponują osoby z nim obeznane. "Kiedy projektujesz grę, masz do dyspozycji grupę ludzi pracujących nad nią każdego dnia i wiedzących wszystko na temat podejmowanych decyzji" - podkreślił przedstawiciel Bethesdy.

Hines powiedział, że nie można uciekać się z pytaniami do społeczności gdy tylko powstaje jakaś wątpliwość. Proces powstawania gry określił mianem ciągłego, płynnego. Zakończony etap produkcyjny nie powinien zaś oznaczać oddania przedsklepowej wersji w ręce graczy, by po wysłuchaniu ich uwag można było zająć się szeroko pojętymi modyfikacjami.
"Okazuje się, że pomysły na papierze wyglądające na beznadziejne, w grze okazują się kur**sko odlotowe. Czasami zdarza się też tak, że znakomicie zapowiadające się idee są do bani gdy umieści się je w projekcie. Nigdy nie jesteś więźniem pomysłów przedstawionych na papierze - wkładasz je do gry i próbujesz. Musisz uzyskiwać wsparcie od ludzi, którzy grają w daną produkcję" - tłumaczył przedstawiciel Bethesdy.
Słuszność filozofii Hinesa zostanie zapewne zweryfikowana po premierze Fallouta 3. Ta nastąpić powinna w Europie 31 października.