Jay Russell – "Koń wodny: Legenda głębin" – recenzja filmu

Trashka
2008/02/28 17:19
8
0

Ładna, sentymentalna bajka

Ładna, sentymentalna bajka

Ładna, sentymentalna bajka, Jay Russell – "Koń wodny: Legenda głębin" – recenzja filmu

Przeróżne fantastyczne opowieści o wielkiej szkockiej atrakcji turystycznej, czyli o potworze z Loch Ness, pieszczotliwie zwanym Nessie, krążą od kilkudziesięciu lat. Prędzej czy później zatem musiała powstać i swoista baśń dla młodszych widzów, tym razem wykorzystująca celtycką legendę tyczącą magicznego wodnego konia i powieść autorstwa Dicka King-Smitha. A jak baśń, to najlepiej o przyjaźni, która triumfuje pomimo wszelkich przeciwności losu.

Ta historia rozgrywa się w czasie trwania II Wojny Światowej, co zapewnia odpowiednią dozę grozy wiszącej nad bohaterami. Nie ma tu jednak sytuacji prawdziwie mrożącej krew w żyłach, nawet całkiem udane efekty specjalne w postaci podwodnych wybuchów nie jeżą nam włosów na karku. Subtelnie kreowane przez cały film wrażenie sielankowości (choć sielanka przesycona jest smutkiem) niczym magiczny bufor odgradza nas od strachu. Czujemy, że wszystko musi skończyć się optymistycznie. Czy to jednak wada? Nie. Pamiętajmy, że adresatami filmu są dzieci.

Głównym bohaterem filmu Jaya Russella jest mały Angus MacMorrow (Alexander Nathan Etel), syn Anne MacMorrow (Emily Watson) – zarządczyni pięknego wielkiego domostwa szkockiego lorda. Chociaż dzieciństwo to podobno najpiękniejszy okres w życiu człowieka, ów chłopiec zapewne nie zgodziłby się z tym stwierdzeniem. Odczuwa smutek i samotność, wojna kładzie się cieniem na jego egzystencji, odbierając mu ojca. Angus wciąż wspomina wspólne chwile i marzy o jego powrocie do domu. Zamiast bawić się z dziećmi, pływać, on godzinami wpatruje się w kuszącą, a jednocześnie straszną mu wodną głębię.

Pewnego dnia jednak jego życie ulegnie zmianie, pozwalając mu zaznać prawdziwej radości i dotknąć prawdziwej magii. Dzieje się tak w chwili, gdy znajduje duży, dziwnie lekki kamień, oblepiony grubą skrystalizowaną warstwą mułu, muszli i wodorostów. Zaciekawiony, zabiera go do domu i próbuje oczyścić. Ku zdumieniu dziecka pod warstwą brudu ukrywa się pięknie opalizująca powierzchnia. Wkrótce z jaja, którym okazuje się ów domniemany „kamień”, wykluwa się tajemniczy stwór. Zachwycony owym wydarzeniem chłopak postanawia się nim zaopiekować. A nie będzie to łatwe zadanie. Szczególnie, że do domostwa przybywa... oddział wojska. Owi nieoczekiwani goście wywrócą wszystko do góry nogami – dosłownie i w przenośni.

Opowieść Russella traktuje po trosze o dorastaniu, nauce dokonywania trudnych wyborów, a także o tym, że każdy powinien patrzeć w przyszłość, a nie tylko oglądać się na, choćby i najcudowniejszą, przeszłość. Przede wszystkim jednak mówi ona o przyjaźni, sprawiającej, że nie ma rzeczy niemożliwych i że nabiera się wielkiej odwagi, by bronić tych, których się kocha. Symboliczne staje się to, że napawająca lękiem woda przestaje być groźna, gdy bohaterowi towarzyszy potężny wodny stwór, pomimo że wyczynia on rzeczy, które przyprawiłyby o omdlenie każdego obserwatora z brzegu.

W filmie bardzo ważne okazuje się zarówno uczucie pomiędzy Angusem a Crusoe (jak nazwał on „potwora”), jak i pomiędzy Angusem a „złotą rączką”, Lewisem Mowbrayem (Ben Chaplin) – człowiekiem, który nieoczekiwanie zaczyna zastępować mu nieobecnego ojca. Także starsza siostra Angusa, Kirstie (Priyanka Xi), włączona w spisek opieki nad Crusoe, staje się wielką podporą. I tak chłopiec przekonuje się, że nigdy nie jest się samotnym, jeżeli nie odtrąca się wyciągniętej dłoni i samemu umie się ją wyciągnąć.

Ogólnie rzecz biorąc, owa bajka prezentuje się naprawdę uroczo – sentymentalna, lecz z odpowiednią dozą dramatyzmu, sytuacyjnego humoru, jak również wzruszających momentów, a wszystko doskonale wyważone. Mieszanka ta sprawi, że znakomita większość dzieci wyjdzie z kina zadowolona, natomiast towarzyszący im dorośli nie przemęczą się zbytnio.

Na uwagę zasługuje grafika komputerowa – trzeba przyznać, że sposób wykreowania potwora robi wrażenie. Najpierw oglądamy świeżo wyklute maleństwo, które jest tak śliczne i słodkie, że nawet z gardzieli „młodych twardych samczyków” wyrywa się westchnienie zachwytu (ba, przejawić się może nawet wstydliwa gotowość „gruchania”). Potem rozbraja typowo komediowy zabieg, czyli podrosły nieco, niezgrabny „maluch” (o żywej mimice) zmuszony do panicznej rejterady przed buldogiem. Wreszcie możemy podziwiać budzące respekt (lecz wciąż w pewien sposób urocze) monstrum. Twórcy efektów specjalnych naprawdę się postarali.

Gra aktorska jest zupełnie przyzwoita, aczkolwiek nie budzi też szczególnego zachwytu. Natomiast muzyki Jamesa Newtona Howarda bardzo przyjemnie się słucha. Jest ona klimatyczna i dobrze współbrzmi z oglądanymi obrazami. Szkoda jedynie, że jeśli chodzi o dźwięk, to polski dubbing, jak zwykle, nie stanął na wysokości zadania (wychodzi nam chyba tylko w przypadku filmów animowanych).

Podsumowując: Historia opowiedziana w tym filmie nie powala na kolana wielką oryginalnością (budzi skojarzenia choćby z Eragonem, ale nie tylko). Jednakże okazuje się niezgorzej spreparowana, no i zawsze miło obejrzeć kolejną odsłonę legendy. Osoby dorosłe nie wyjdą z kina jakoś szczególnie „wzbogacone” – tego typu zabiegi widzieliśmy już nieraz – lecz młodsi widzowie będą ukontentowani. Zatem jeżeli chcemy zabrać na coś własne dzieci albo małoletnie rodzeństwo, oto przykład solidnie zrealizowanego kina familijnego, na które z powodzeniem można się wybrać.

GramTV przedstawia:

Plusy: + dramatyzm, humor i wzruszające momenty we właściwych proporcjach + śliczny potwór + klimatyczna muzyka Minusy: - historia nie powala oryginalnością - dubbing wciąż daleki od ideału

Tytuł: Koń wodny: Legenda głębin Reżyseria: Jay Russell Scenariusz: Simon Beaufoy, Terry George, Robert Nelson Jacobs Zdjęcia: Oliver Stapleton Muzyka: James Newton Howard Obsada: Ben Chaplin, Alexander Nathan Etel, David Morrisey, Emily Watson Produkcja: USA/Wielka Brytania 2007 Dystrybucja: United International Pictures

Komentarze
8
Gregario
Gramowicz
29/02/2008 13:05
Dnia 29.02.2008 o 10:01, pobite gary napisał:

> ja się na ten film napewno nie wybiorę A moze warto ze wzgledu na piekne szkockie krajobrazy? :)

to chyba tylko dla tego :)

Usunięty
Usunięty
29/02/2008 10:01
Dnia 29.02.2008 o 03:02, master962 napisał:

ja się na ten film napewno nie wybiorę

A moze warto ze wzgledu na piekne szkockie krajobrazy? :)

Gregario
Gramowicz
29/02/2008 03:02

ja się na ten film napewno nie wybiorę




Trwa Wczytywanie