W zeszłym tygodniu wspomnieliśmy, że obraz "P.S. Kocham Cię" wypuszczony radośnie na Walentynki, niekoniecznie musi być tak radosny, jak jego tytuł. Cóż, nie myliliśmy się... zupełnie tak, jakbyśmy zobaczyli przyszłość, niczym bohater filmu "Next".

Lee Tamahori – "Next"
Philip K. Dick to jeden z tych pisarzy, których utwory najczęściej inspirują filmowców. Niedoceniany za życia, teraz nie mógłby narzekać na brak estymy i zainteresowania, niestety zapewne niezbyt cieszyłby się, oglądając filmy oparte na wątkach zawartych w swych tekstach, większość z nich bowiem zgubiło specyficzną, halucynacyjno-oniryczną atmosferę pierwowzorów. Podobnie jest z produkcją Lee Tamahori’ego, którego Next zaczerpnął dosłownie jeden, góra dwa motywy obecne w opowiadaniu Złoty człowiek. Zatem miłośnicy i miłośniczki dzieł człowieka uznanego przez wielu za „największego pisarza wśród narkomanów i największego narkomana wśród pisarzy” niechaj nie spodziewają się obrazu zasługującego na miano ekranizacji (a tak niestety Next jest reklamowany). Nie znaczy to jednak, że film jako taki należy do nieudanych.
Całość recenzji znajdziecie tutaj

Richard LaGravenese – "P.S. Kocham Cię"
Na początek zasadnicza uwaga. P.S. Kocham Cię w żadnym stopniu nie jest komedią romantyczną w stylu Masz wiadomość czy Bezsenności w Seattle.
Po pierwsze, ani tyle tu śmiechu, ani tyle lekkości. Brak w końcu typowego dla komedii romantycznych rozstania i powrotu. Choć sytuacja wyjściowa zapowiada się w sumie dość typowo... Oto ona – Holly i on – Gerry. Jak nietrudno się domyślić – kochają się bezgranicznie. I po kilkunastu minutach sielanki następuje „zonk”. Gerry umiera. Rozumiecie? W komedii romantycznej – a w każdym razie w czymś, co jako komedia romantyczna u nas było promowane! Dalej jest też dość nietypowo, choć nawet logicznie, zważywszy na sytuację.
Całość recenzji znajdziecie tutaj
Kompletną listę artykułów zaplanowanych na aktualną edycję działu Poza firewallem: filmy znajdziecie tutaj