Juan Carlos Fresnadillo – „28 tygodni później” - recenzja filmu DVD

mastermind
2008/02/14 19:28

Uważaj, kto cię gryzie

Uważaj, kto cię gryzie

Uważaj, kto cię gryzie, Juan Carlos Fresnadillo – „28 tygodni później” - recenzja filmu DVD

Będący wynikiem europejsko-amerykańskiej kooperacji horror 28 dni później okazał się sporym sukcesem. Film w reżyserii Danny’ego Boyle’a przewrotnie nawiązywał do klasyki zombie movies, wykorzystując wątek śmiercionośnego wirusa, dodając oczywiście do gatunkowego schematu kilka własnych elementów (np. błyskawiczny rozwój epidemii, megakrwiożerczość zombie itp.) Nic dziwnego, że doczekaliśmy się sequela, który trafił właśnie na DVD. W skrócie dzieło hiszpańskiego twórcy, Juana Carlosa Fresnadillo, któremu tym razem powierzono fotel reżysera, można by określić jako: „Więcej, krwawiej i szybciej”. 28 tygodni później to kino grozy w najlepszym tego słowa znaczeniu z mocnymi elementami gore, które pojawiają się zwłaszcza w drugiej części obrazu.

Opowiadana historia tylko w niewielkim stopniu nawiązuje do pierwowzoru. Ot, istotna jest sytuacja wyjściowa. Epidemia, która ogarnęła Wielką Brytanię, została opanowana. Wojsko wydzieliło część Londynu jako miasto wolne od skażenia wirusem i rozprawia się z niedobitkami zainfekowanych w pozostałej części kraju. Na skutek tego do odradzającej się niczym feniks z popiołów stolicy powoli powracają ci, którym udało się przeżyć. Wśród nich jest Don (Robert Carlyle, który wśród wielu udanych filmowych wcieleń ma i to, zapadające głęboko w pamięć, z filmu Hitler: Narodziny zła). Mężczyzna jest po ciężkich przejściach, których wszak zdradzić nam nie wolno, gdyż są wielce istotne dla fabuły. Dość, że z psychicznego dołka, czy raczej psychicznej przepaści, zdaje się wyciągać go spotkanie z dziećmi, które dziwnym zbiegiem okoliczności uniknęły hekatomby i właśnie wróciły zza granicy. Jednak w pół kroku od sielanki akcja raptownie zatacza koło i okazuje się, że wirus ponownie wymyka się spod kontroli. Niby nic odkrywczego ani nowatorskiego, a jednak cała ta sytuacja jest świetnie rozegrana i przedstawiona na ekranie.

Przez pierwszą część filmu zastanawiamy się, w jaki sposób filmowcy wybrną z teoretycznego pata. Wszak silnie chronione i wysterylizowane miasto, w połączeniu z wiedzą naukową, która stoi na straży spokoju, wydaje się bastionem nie do zdobycia. A jednak! Druga część filmu to już jatka w najczystszym wydaniu, w czasie której zainfekowani starają się dopaść kolejne ofiary, wojsko otwiera ogień do bezbronnych ludzi w panice, a garstka ocalałych próbuje wydostać się z całego tego piekła.

Film Juana Carlosa Fresnadillo dostarcza bez wątpienia mocnych wrażeń. Nawet z pozoru usypiająca widza i stonowana część pierwsza filmu podszyta jest niepokojem, bo przecież wiemy, że coś się wydarzy. Gdy na ekranie zaczynają szaleć zarażane w błyskawicznym tempie ludojady, ciężko już utrzymać nerwy na wodzy. Wpływ na to ma zarówno nastrojowa, drażniąca bębenki uszu muzyka, jak i szybki, teledyskowy montaż, który na zbliżeniach ukazuje rozciągnięte w grymasach furii zakrwawione twarze ludzkich bestii. Reżyser nie unika też nieoświetlonych kadrów, przez co często zastanawiamy się, bojąc się przy tym, co też takiego czai się w kącie pokoju.

Oczywiście, ze względu na tematykę nietrudno dostrzec, że reżyser jest znakomitym uczniem klasyka George'a A. Romero (Noc żywych trupów i kontynuacje), Paula W.S. Andersona (Resident Evil) czy nawet Zacka Snydera (twórcy nowej wersji Świtu żywych trupów), ale widać też, że stara się – z dobrym skutkiem – narzucić również własną estetykę. Nie jest to łatwe, tym bardziej, że twórca 28 dni później, Danny Boyle, wcale nie został od produkcji odsunięty, ale zasiadł w fotelu II reżysera i producenta wykonawczego, starając się w dużej mierze narzucić własne zdanie.

Juan Carlos Fresnadillo poradził sobie z zadaniem wyśmienicie. Widać to choćby w rewelacyjnych ujęciach opustoszałego Londynu. Nawiasem pisząc, coś równie przejmującego i wywołującego przyspieszone bicie serca widzieliśmy niedawno w Jestem legendą. Tam również cisza na ulicach wielkiego miasta działała na bębenki z siłą równą orkiestrze filharmonicznej. O ile jednak w filmie Jestem legendą chodziło o ukazanie samotności bohatera, u Fresnadillo mamy raczej do czynienia z tworzeniem atmosfery wyobcowania, która w prostej linii przekłada się na paniczny strach przed tym, co może się czaić w opuszczonych domach, na ulicach czy w sklepach. Ta sztuka wyszła mu znakomicie.

Wersja DVD 28 tygodni później to nie tylko znakomity i krwisty horror, ale również udane dodatki. Po pierwsze dostajemy więc komentarze realizatorów oraz sceny usunięte na etapie postprodukcji, również zaopatrzone w słowne objaśnienia. Po drugie wśród kilku materiałów filmowych znalazły się: reportaż z planu, dokument o zainfekowanych, ukazujący kulisy pracy charakteryzatorów, a także – prawdziwa perełka – dwa odcinki animowanego komiksu osadzonego w filmowych realiach. Aż dziw bierze, że tym dodatkiem dystrybutor nie chwali się na okładce, podając tylko lapidarne „reportaże o realizacji”. Na deser dostaniemy standardowe elementy: dostęp do wybranych scen oraz zwiastun. W sumie więc całkiem sporo. Polecamy.

Plusy: + klimat + napięcie + charakteryzacja + dodatki Minusy: - drobne mankamenty scenariusza - w sumie nic nowego

GramTV przedstawia:

Tytuł: 28 tygodni później Reżyser: Juan Carlos Fresnadillo Scenariusz: Juan Carlos Fresnadillo, Jesús Olmo, Rowan Joffe, Enrique López Lavigne Zdjęcia: Enrique Chediak Muzyka: John Murphy Obsada: Robert Carlyle, Rose Byrne, Jeremy Renner, Amanda Walker, Shahid Ahmed i inni Produkcja: Hiszpania, Wielka Brytania, 2007 Dystrybucja: Imperial – Cinepix Cena: 54 zł Strona WWW: tutaj

Komentarze
21
Usunięty
Usunięty
21/02/2008 21:28

Może obejrzę... Dawno nie oglądałem takich filmów. :)

Usunięty
Usunięty
15/02/2008 10:20

Dla mnie najlepszym filmem o zombiakach był:Shaun Of The Deadpolecam kawałek : http://pl.youtube.com/watch?v=DR-iRZexssYa tu taki bardziej przekrojowy montaż: http://pl.youtube.com/watch?v=_YWXNHAvG6E&feature=relatedsuper parodia :)

Obcy nie byli gorsi od Obcego. Rzeczywiście, byli po prostu inni. Tygodnie są inne, niż Dni - też sie zgadza. Ale są też - i tu następuje najważniejsza część tej wypowiedzi - moim zdaniem filmem dużo gorszym niż rzeczone Dni. "Inność" w tym wypadku nie oznacza, niestety, podobnej jakości. Aliens to perfekcyjny, militarystyczny film akcji - 28 Tygodni... to jedynie przeciętniak. Ot co.




Trwa Wczytywanie