Trzeba jasno stwierdzić, że zmiany idą na tyle daleko, iż można śmiało mówić o nowym rozdziale w Thorgalowym uniwersum. Zacznijmy od tego, że Jolan bardzo różni się od swego ojca. Och, oczywiście wychowano go na niezwykle szlachetnego osobnika, jednakże w przeciwieństwie do Thorgala-eskapisty, który marzył tylko o świętym spokoju, o tym, by zarówno bogowie, jak i ludzie pozwolili mu wreszcie normalnie żyć, pragnie on przygód i wielkiego przeznaczenia. Jest w stanie dobrowolnie i radośnie przyjąć na swe barki wielką misję, która przyniesie pożytek wszystkim ludziom. ![]()
Sente nad wyraz zręcznie wykorzystał informacje pochodzące z poprzednich odcinków serii, tworząc naprawdę ciekawy scenariusz. Skutki zawiązanej w tym utworze intrygi nie tak łatwo przewidzieć. Mamy wrażenie, iż w przyszłości czytelników czeka nie lada rozrywka... Co do samej fabuły niniejszego komiksu, dość rzec, iż echo problematycznej przeszłości Kriss de Valnor bynajmniej nie przebrzmiało, a Jolan rusza wypełnić przyrzeczenie. Los wiąże go z interesującymi osobami, o których zapewne nieraz usłyszymy, czy raczej przeczytamy. I na tym poprzestańmy – wszak odbiorcy sami muszą zdegustować nową potrawę i zawyrokować, czy jest odpowiednio przyprawiona. ![]()
Podsumowując: warto przeczytać. Interesujący scenariusz i strona graficzna dostarczająca pozytywnych estetycznych wrażeń. A że Thorgal nie tkwi już w centrum uwagi? Cóż, może i można by ciągnąć jego perypetie i peregrynacje w nieskończoność, lecz w końcu nastąpiłoby prawdziwe zmęczenie materiału. Lepiej niech poprzednie tomy serii pozostaną legendą, no i po co dalej katować bohatera, który wreszcie chce odpocząć? To byłoby nie w porządku. Dajmy facetowi trochę świętego spokoju...
Plusy: + ciekawy scenariusz + bardzo malarska strona graficzna + mnóstwo szczegółów + dynamika ilustracji Minusy: - fani kreski wcześniej stosowanej przy serii o Thorgalu mogą mieć za złe zmianę
Rysunki: Grzegorz Rosiński Scenariusz: Yves Sente Tytuł: Thorgal: Ja, Jolan Przekład: Wojciech Birek Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 48 str. Cena: 22,90 zł.
Ogólnie fabuła zbudowana została wokół stałego, ogranego schematu, charakterystycznego przede wszystkim dla pulpowych seriali anime. Główny wątek nieco popchnięty do przodu, nowy wątek poboczny do zamknięcia w najbliższym czasie, gra z najważniejszym przeciwnikiem i jakaś pomniejsza „nawalanka”. Trzeba jednak przyznać, że w tym odcinku pomysł dotyczący wątku pobocznego jest ciekawszy niż poprzednio. Ogólnie czyta się toto jakby przyjemniej, ale nie wiadomo tak do końca, czy to zasługa autorki, Rumiko Takahashi, czy też w końcu udało się przywyknąć nawet do tej nader infantylnej papki. Jak wiadomo, człowiek w końcu do większości rzeczy przywyka, habituacja okazuje się nieunikniona. ![]()
Co do samej fabuły: znajdziemy tu parę zabawnych dialogów i ciut frywolnych żarcików, jednakże w większości scen wciąż dominuje pewien infantylizm. Ale ostatecznie Inu-Yasha: Baśń z feudalnych czasów to manga przede wszystkim dla młodszego wiekiem odbiorcy. Za to polscy czytelnicy i czytelniczki dostaną łopatologicznie wyłożone shintoistyczne przekonania na temat duszy. To jest akurat bardzo miłe. Nie ma też dłużyzn, co również jest miłe. Ogólnie: da się strawić.
Plusy: + „wykład” o duszy w shintoizmie + frywolne żarciki i kilka fajnych dialogów + żywa akcja Minusy: - mimo wszystko infantylizm - niezbyt udana strona graficzna
Rysunki: Rumiko Takahashi Scenariusz: Rumiko Takahashi Tytuł: Inu-Yasha: Baśń z feudalnych czasów, tom 10 Przekład: Monika Nowakowska Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, offset, 184 str. Cena: 17 zł.