Księżycową Gębę wydano w ramach ekskluzywnej serii – od razu w całości (na opowieść składało się pięć albumów), w jednym tomie. Twarda oprawa, ponad ćwierć tysiąca kredowych stron, oczywiście szytych, a nie klejonych – pięknie się takie coś prezentuje na półce. Niestety za tym idzie niebagatelna cena, ale z drugiej strony jeśli dłużej się zastanowić, to pięć albumów w miękkiej oprawie wymagałoby podobnego poświęcenia zasobów finansowych. Może zresztą i dobrze, że komiks ten nie ukazał się w taniej, kilkuzeszytowej edycji, bo jego treść nie jest przeznaczona dla połykaczy zwykłych komiksowych opowieści. To historia dla czytelników dojrzałych, świadomych, a tych cena najprawdopodobniej nie odstraszy.
Oczywiście Księżycowa Gęba zawiera i barwną przygodową fabułę, jednak nie ona stanowi o wartości albumu. Ważna jest tu konstrukcja świata – a zaznaczmy, że Jodorowsky nie ma w zwyczaju udawać, iż przedstawia wizje prawdopodobne. To raczej wizualizacje koszmaru, najczarniejszych alternatyw ludzkości, krzywe zwierciadła uwypuklające nasze najplugawsze cechy. Tak mogłoby wyglądać piekło. Podobnie jest i tym razem. Jeśli w całej opowieści najbardziej sympatycznymi osobami zdają się być zdegenerowani nihiliści, to wyobraźcie sobie resztę świata przedstawionego...![]()
Jak wspomnieliśmy, Jodorowsky uwielbia bawić się w brutalną dekonstrukcję swych antyutopii. Fascynuje go dzika, niepohamowana energia. jaka wytwarza się przy krwawych zrywach i obalaniu establishmentu. Nie prowadzi to nigdy do radosnych happy-endów, sam proces dekonstrukcji nie ma w sobie nic pozytywnego poza owym wyzwoleniem energii. Co tym razem jest burzone? Otóż w odizolowanym przez radioaktywne morze państewku rządzi brutalna dyktatura, ukrywająca się pod płaszczykiem demokracji i religii. Gdy na owej wyspie pojawia się dziwny osobnik bez rysów twarzy, tańczący na kilkudziesięciometrowych falach atakujących brzeg, zostaje od razu uznany za potencjalne zagrożenie – wywrotowca, dziecko szatana. Ten odmieniec jednak ukazany nam zostaje jako nieszkodliwa, obdarzona dziwnymi mocami istota – mamy więc kolejny kluczowy dla opowieści temat: agresja wywoływana przez inność. Oczywiście brutalny atak na tego osobnika, tytułową Księżycową Gębę, powoduje reakcję łańcuchową budzącą kolejne niepokoje społeczne, obracającą stopniowo wszystko w gruzy... nie możemy zdradzić więcej. Dalej przez piekło trzeba przejść już samodzielnie.
Plusy: + Jodorowsky w świetnej formie + wysmakowana kreska + piękne wydanie Minusy: - cena mogąca w pierwszym momencie odstraszyć
Scenariusz: Alexandro Jodorowsky Rysunki: Francis Boucq Tytuł: Księżycowa Gęba Przekład: Maria Mosiewicz Wydawnictwo: Egmont, 2007 Wydanie: oprawa twarda, 264 strony, kreda, kolor Cena: 150 zł Strona WWW: tutaj
Założenie jest w miarę proste – oto amerykańska armia postanawia połączyć zaawansowaną technologię wojskową ze swoistymi bioprocesorami. Tę funkcję pełnią zwierzęta. Ponieważ ważne było, by miały wyrobione instynkty społeczne, nie hodowano ich w laboratorium. Porwano je, odebrano kochającym właścicielom. Przez karty albumu przewijają się ogłoszenia tęskniących ludzi, poszukujących swych pupili - zabieg prosty, lecz niezwykle skuteczny emocjonalnie.
Trzy zwierzaki poddane eksperymentowi to pies, kot i królik. Każdy został podłączony do wysokiej klasy sprzętu bojowego, czegoś na kształt pancerzy wspomaganych, dostosowanych do specyfiki ich organizmów. Genialna pani naukowiec zmodyfikowała „obiekty”, utworzyła z nich sprawne stado. Zwierzęta dzięki zaawansowanej technologii mogą wyrażać swe emocje w sposób zrozumiały dla człowieka – mówią. Oczywiście posługują się najprostszymi pojęciami, dla przykładu wypowiedź kota zamyka się w prostych słowach „Llludzie-smrut-głut”. To przecież nie bajka o gadających super-zwierzakach, a brutalne przedstawienie kosztów pomysłu na ograniczenie strat ludzkich w wojnach przyszłości.![]()
Na osobny akapit zasługuje oprawa graficzna. Frank Quitely reprezentuje szkołę hiperrealistycznej grafiki – coś, czemu dał niejako początek Todd McFarlane, zakładając wydawnictwo Image, a co później zostało dalej wykorzystane przez firmy takie jak Top Cow i Vertigo (z tej ostatniej stajni pochodzi WE3). Częścią owego graficznego „buntu” było zerwanie z konserwatywną kompozycją strony. Trzeba przyznać, że pod tym względem mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Otwarte układy plansz czy cały wątek opowieści ułożony z obrazów kamer przemysłowych to po prostu majstersztyk. Pozycja godna polecenia, choć trudno się oprzeć wrażeniu, że eksponowanie absurdalnie pastelowej okładki WE3 w miejscach publicznych wywoła mnóstwo złośliwych uśmiechów...
Plusy: + niebanalna tematyka + ciekawe kompozycje stron + hiperrealistyczna grafika Minusy: - okładka sugerująca banalną zawartość
Scenariusz: Grant Morrison Rysunki: Frank Quitely Tytuł: WE3 Przekład: Maciek Drewnowski Wydawnictwo: Taurus Media, 2007 Wydanie: oprawa miękka, 104 strony, kreda, kolor Cena: 33,30 zł Strona WWW: tutaj