Harrison Ford od dekad kojarzony jest z największymi filmowymi uniwersami w historii kina. Jako Han Solo i Indiana Jones zyskał status legendy, a jego nazwisko przez lata gwarantowało zainteresowanie widzów i sukces kasowy. W 2013 roku aktor wziął jednak udział w projekcie, który zamiast otworzyć przed nim nową franczyzę science fiction, zakończył się bolesnym rozczarowaniem i wielką kinową porażką.
Gra Endera
Gra Endera – jedna z największych porażek science fiction z ostatnich kilkunastu lat
Mowa o Grze Endera, ekranizacji kultowej powieści Orsona Scotta Carda. Film opowiadał o przyszłości, w której ludzkość przygotowuje się na kolejną inwazję obcej cywilizacji. W centrum wydarzeń znalazł się młody chłopiec o niezwykłych zdolnościach strategicznych, Ender Wiggin, szkolony do dowodzenia flotą ziemską. Harrison Ford wcielił się w postać pułkownika Graffa, mentora, który widzi w chłopcu nadzieję na ocalenie gatunku, ale jednocześnie popycha go do granic jego wytrzymałości.
Produkcja studia Summit Entertainment powstała w czasie, gdy Hollywood desperacko poszukiwało kolejnych młodzieżowych hitów na miarę Igrzysk śmierci czy Zmierchu. W przeciwieństwie do tamtych serii Gra Endera stawiała na poważniejszy ton, widowiskowe efekty specjalne i tematy natury moralnej. Mimo ambitnych założeń film nie zdołał jednak przyciągnąć szerokiej widowni.
GramTV przedstawia:
Przy budżecie sięgającym około 115 milionów dolarów film zarobił niespełna 125 milionów na całym świecie, co po doliczeniu kosztów promocji oznaczało stratę rzędu 70 milionów. Krytycy zwracali uwagę na kiepsko zaadaptowaną historię z książek i brak emocjonalnego ładunku, który mógłby porwać widza od pierwszej do ostatniej minuty. W rezultacie projekt, który miał zapoczątkować cykl filmów opartych na bestsellerowej serii książek, został błyskawicznie zamknięty.
Co ciekawe, studio miało już gotowy scenariusz do Cienia Endera, historii opowiedzianej z perspektywy innego bohatera, chłopca o imieniu Bean. Niższy budżet i rosnąca popularność młodych aktorów, takich jak Asa Butterfield i Hailee Steinfeld, mogły dać filmowi drugą szansę. Niestety, decyzja o rezygnacji z kontynuacji zapadła zbyt szybko.
Dziś, po dwunastu latach od premiery, Gra Endera pozostaje jednym z tych projektów, które miały potencjał na coś więcej, lecz zostały pogrzebane przez niespełnione oczekiwania i zbyt wysoki budżet. Dla Harrisona Forda był to jeden z nielicznych momentów w karierze, kiedy udział w produkcji science fiction nie zakończył się triumfem, lecz bolesną lekcją o tym, że nawet największe nazwisko nie gwarantują od razu sukcesu.
Film byl po prostu nedzny, to co w książce wywracało czytelnika na nice, bylo tutaj pokazane płytko i polegało na widowiskowości. A trzeba bylo iść w prostotę, surowość, skoncentrować sie na treści, odzwierciedlić scenariuszem książkę wiernie i pozwolić najlepszej książce Carda (a czytałem chyba wszystkie, nie tylko z cyklu Enderworld) obronić sie samej. Dla mnie - typowy przyklad "poprawiania" czegoś, co bylo bliskie doskonałości takie jakie bylo. Howgh!
Grze
Gramowicz
02/11/2025 08:53
Kiedy w młodości łykałem każdą fantastykę jak pelikan śledzie, bo nie było żadnej, no - dopiero wchodziła strumieniem dzięki m.in. wyd. Amber itp - GE wydała mi się powieścią świetną. Potem mój entuzjazm ostudził znajomy, który stwierdził, że jest to doskonale napisana powieść o niczym. Dziś z perspektywy lat uważam, że jest to dobrze napisana powieść o... dorastaniu dla young adult (jak mawiaja Rosjanie) czy jak tam okresla się ten przedział wiekowy odbiorcy. Mamy tu odseparowanego, genialnego nastolatka, który nie radzi sobie w towarzystwie.
Słabe logicznie jest to, że w zaawansowanym społeczeństwie prowadzącym wojnę kosmiczną generałowie to idioci i taktycznie przewyższa je dzieciak. Z drugiej strony... w zasadzie jest to opis dzisiejszego świata, bo dzisiejsi generałowie prowadzą wczorajsze wojny i z pewnością przydałoby się wybudzić ich z tego letargu...
Także tak...
szeryf
Gramowicz
02/11/2025 05:23
Napisałem komentarz ale go wycięto, ponieważ był "za długi". Naprawdę. Kilka zdań to za dlugo?
Pisząc krócej: Saga Cienia o Groszku jest super podobnie jak Saga Endera o "Andrzejku". Są inne: pierwsza to polityka i wojny na Ziemi po wygranej z obcymi, druga to dylematy moralne i problemy z ksenofobią, religią i sztuczną inteligencją (mieć taką Jane....) w kosmosie setki lat po Grze Endera.
Film skopali bo pozmieniali za dużo: chronologię zdarzeń, wiek, wzrost rasę i płeć wielu bohaterów. I nie dali nic w zamian. W Fundacji też pozmieniali prawie wszystko ale scenariusz jest spójny i ogląda się to dobrze. A kiedy widzę, że Bonzo w filmie jest głowę niższy od Andrew to ogarnia mnie pusty śmiech.