Darren Aronofsky powraca po trzech latach od premiery oscarowego Wieloryba z nowym filmem. Oceniamy, czy będzie to kolejny kandydat do filmowych nagród.
Gdy humor spotyka się z powagą
Darren Aronofsky to reżyser, którego filmy od zawsze wywołują silne emocje. Niezależnie, czy opowiada o uzależnieniu (Requiem dla snu), obsesji artystycznej (Czarny łabędź), czy życiowej porażce (Zapaśnik). Po poważnym, niemal ascetycznym Wielorybie, wielu oczekiwało, że pozostanie w konwencji mrocznych dramatów z nutą thrillera. Tymczasem jego najnowszy film, czyli Złodziej z przypadku, będący adaptacją powieści Charliego Hustona, to produkcja, która wymyka się z ram oczekiwań wobec twórczości tego reżysera. Aronofsky co prawda nie porzuca swojego charakterystycznego stylu, ale wkłada je w formę, która bardziej przypomina kryminalną komedię niż psychologiczny dramat. Efekt jest zaskakujący, ale i niejednoznaczny.
Złodziej z przypadku
Akcja filmu rozgrywa się w Nowym Jorku w 1998 roku. Mieście pełnego kontrastów, brudnego, tętniącego muzyką i chaosem. W tym świecie żyje Hank Thompson (Austin Butler), były baseballista o ponadprzeciętnym talencie, który wskutek tragicznego wypadku nigdy nie miał szans przejść na zawodowstwo. Teraz pracuje jako barman, upija się do nieprzytomności i stara się zapomnieć o zmarnowanej karierze. Jedynym jasnym elementem jego życia jest związek z Yvonne (Zoë Kravitz), ratowniczką medyczną, która codziennie próbuje go podnieść z samego dna. Los jednak szybko sprowadza na niego sąsiada Rusa (Matt Smith), punkowego ekscentryka, któremu obiecuje opiekę nad kotem. Ten drobny gest uruchamia lawinę wydarzeń, w której barman staje się celem rosyjskich mafiosów, ortodoksyjnych gangsterów, charyzmatycznego bandyty o pseudonimie Colorado (Bad Bunny) i dociekliwej policjantki Roman (Regina King).
Choć film na pierwszy rzut oka przypomina czarną komedię, w stylu Po godzinach Martina Scorsesego czy twórczości Guya Ritchiego, to Aronofsky nigdy nie pozwala zapomnieć, że w centrum tej historii jest złamany człowiek z wieloma problemami. Hank to bohater uwikłany w nałóg, rozdarty między pragnieniem życia a podążaniem za autodestrukcją. Alkoholizm, trauma z przeszłości i obsesja spowodowana niespełnioną sportową karierą tworzą jego wewnętrzny labirynt, z którego nie potrafi się wydostać. Reżyser z jednej strony daje sobie przestrzeń na zabawę formą, w tym dynamiczny montaż, energiczne dialogi, absurdalne sytuacje, ale z drugiej pozostaje wierny swoim morałom z poprzednich filmów, w których człowiek zawsze płaci cenę za słabości, a świat nie daje taryfy ulgowej.
Złodziej z przypadku
Największym osiągnięciem Złodzieja z przypadku jest umiejętne łączenie czarnego humoru z brutalnością. Aronofsky żongluje tonami i gdy wydaje się, że sytuacja jest nie do zniesienia, pojawia się ironiczny komentarz albo absurdalny zwrot akcji. To sprawia, że widzowi serwowana jest zarówno czysta groza, jak i zabawna komedia. Jednocześnie przy tym wszystkim film nie traci powagi. Kiedy główny bohater doznaje poważnych obrażeń, nie zostaje to sprowadzone do humoru, ale to właśnie w tym momencie reżyser zatrzymuje się, aby zrobić z tego punkt zwrotny, podkreślający wszystko, o czym chce opowiedzieć.
Aura
Jednym z najważniejszych elementów filmu jest Nowy Jork końca lat 90. Matthew Libatique, stały operator Aronofsky’ego, pokazuje go jako przestrzeń brudną, przytłaczającą, ale i fascynującą. Ulice są klaustrofobiczne, bary duszne, a każdy zakątek wydaje się kryć kolejne zagrożenie. Mimo to Aronofsky nie epatuje nostalgią za klimatem lat 90., nie idealizuje tamtej epoki. Raczej pokazuje świat przełomu, pełen cynizmu i nieufności, w którym jednostka musi kombinować, by przetrwać.
Złodziej z przypadku
GramTV przedstawia:
Nie obyło się jednak bez kilku potknięć. Intryga jest niezwykle prosta, choć przedstawiona w nieco zagmatwany sposób. Bywa też, że Aronofsky za bardzo igra z granicą między czarnym humorem a brutalnością i właśnie wtedy komedia ustępuje miejsca nieco jałowemu i niepotrzebnemu okrucieństwu.
Obsada filmu spisała się na medal. Austin Butler potwierdza, że jego oscarowa rola w Elvisie nie była przypadkiem. Jako Hank jest zarazem atrakcyjny i tragiczny, gdzie widz kibicuje mu, choć ma świadomość, że bohater sam ściąga na siebie kłopoty. Butler potrafi z lekkością kreować swojego bohatera, polegając głównie na humorze, by chwilę później emanować autentycznym cierpieniem. To rola wymagająca i wielowarstwowa, a Butler udźwignął ją znakomicie. Zoë Kravitz jako Yvonne nadaje historii emocjonalnego kręgosłupa. Jej bohaterka mogłaby być jedynie „dziewczyną głównego bohatera”, ale aktorka tworzy z niej postać niezależną, stanowczą, a przy tym pełną ciepła. Chemia między nią a Butlerem jest wyczuwalna, dzięki czemu wątek miłosny nie jest dodatkiem, lecz kontrapunktem do brutalnego chaosu. Z kolei Matt Smith w punkowej odsłonie jest zarazem groteskowy i niebezpieczny, więc fani Rodu smoka znajdą tu coś z Daemona Targaryena.
Złodziej z przypadku to film, który pokazuje nowe oblicze Aronofsky’ego. To kino bardziej przystępne, pełne energii, humoru i kryminalnego chaosu, ale wciąż niosące w sobie pytania o autodestrukcję, traumę i niemożność pogodzenia się z własnym życiem. Austin Butler błyszczy w roli, która potwierdza jego status gwiazdy. Nie jest to jednak arcydzieło na miarę Requiem dla snu, ale niezwykle satysfakcjonująca mieszanka czarnej komedii i thrillera, która ani przez chwilę nie pozwala się nudzić.
7,5
Złodziej z przypadku to pełne energii, mroczne i zarazem zabawne kino gatunkowe, w którym Aronofsky udowadnia, że potrafi bawić się formą bez utraty własnego stylu.
Plusy
Wciągająca historia
Umiejętne połączenie czarnego humoru i brutalności
Klimat lat 90. i świetne odwzorowanie Nowego Jorku tamtej epoki
Szybkie tempo prowadzenia fabuły, które nie pozwala na nudę
Reżyseria Darrena Aronofsky’ego, który spróbował czegoś nowego
Austin Butler w głównej roli
Reszta obsada też świetnie się spisała
Minusy
Tempo w środkowej części filmu mogłoby być trochę lepsze
Przemoc bywa miejscami niepotrzebnie przejaskrawiona
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!