To może być jedna z największych niespodzianek dla fanów gatunku.
Mój przyjaciel kosmita
Matthew Loren Oates w swoim pełnometrażowym debiucie Xeno próbuje połączyć kino science fiction z dramatem o dorastaniu. Choć punktem wyjścia jest klasyczny motyw spotkania dziecka z obcą istotą, znany widzom choćby z E.T. Stevena Spielberga, reżyser nie idzie w stronę nostalgii i ciepła, lecz w mrok, niepewność i emocjonalny ciężar. W efekcie otrzymujemy obraz nietypowy, który raz porywa swoją odwagą i praktycznymi efektami wizualnymi, a innym razem zawodzi przewidywalnością i nierównym tonem.
Xeno
Renee (Lulu Wilson) to nastolatka, która nie potrafi znaleźć swojego miejsca w świecie. Strata ojca, samotność i brak przyjaciół popychają ją w stronę innych istot, takich jak gady, pająki i wszelkiej maści stworzeń, które hoduje w pokoju. Jej matka (Wrenn Schmidt) sama tonie w depresji i nie radzi sobie z nowym związkiem, a obecność agresywnego Chasa (Paul Schneider) tylko potęguje poczucie zagrożenia. W tym świecie bez ciepła i stabilności pojawia się Croak, tajemnicze stworzenie z kosmosu. Spotkanie z nim staje się dla bohaterki nową szansą na odmienienie jej przykrego losu.
To właśnie relacja Renee z obcym napędza fabułę. Croak nie jest niewinnym pluszakiem z odległej galaktyki w stylu Spielberga, lecz bestią o wyglądzie rodem z koszmaru, gdzie czarne pancerze i ostre zęby przywodzą na myśl drapieżnika. Jednak w oczach dziewczyny istota ta staje się kimś bliskim, kimś, kto dokładnie jak ona sama, został wrzucony w świat, który go nie rozumie i się go boi. Największe wrażenie robi tutaj praca Jim Henson Creature Shop. Twórcy efektów praktycznych udowadniają, że nawet w erze cyfrowej animacji da się stworzyć realistycznego, niemal fizycznego potwora. Dzięki temu Croak jest postacią fascynująca, która oprócz ciężkich ruchów i zwierzęcych odgłosów, jednocześnie potrafi emanować czułością i zaufaniem. To czyni z kosmity pełnoprawną postać, której nie brakuje wiarygodności.
Xeno
Reżyser świadomie unika przesłodzonej narracji o przyjaźni ponad podziałami i brakiem tolerancji. Xeno balansuje na granicy gatunków i chwilami to kino przygodowe, aby po chwili zmienić się w dramat rodzinny, a momentami wręcz thriller. Niektóre sceny przemocy domowej są pokazane z zaskakującą dosadnością, choć pozostają w granicach niższej kategorii wiekowej. Dzięki temu film nie infantylizuje widza, a Oates twierdzi swoim filmem, że młodzi ludzie rozumieją więcej, niż można byłoby przypuszczać i potrafią zmierzyć się z cięższymi tematami. To podejście przypomina filmy lat 80. ubiegłego wieku, które często traktowały nastolatków poważniej niż współczesne kino familijne.
Mroczny przybysz
Najciekawszym aspektem Xeno jest jego ton. Film oscyluje pomiędzy mrokiem a oczyszczającą nadzieją, momentami wyglądając jak opowieść inicjacyjna dla nastolatków, by po chwili skręcić w stronę brutalnego dramatu psychologicznego. Nie wszystkim spodoba się ta nierówność. Jedni docenią odwagę Oatesa, inni uznają, że reżyser nie potrafił wyważyć proporcji. Nie można jednak odmówić reżyserowi własnego głosu, który jest równie ciekawy, co jeszcze nieoszlifowany przez brak doświadczenia.
Xeno
GramTV przedstawia:
Lulu Wilson dobrze radzi sobie jako główna bohatera. Aktorka uciągnęła niełatwy ciężar roli i jej Renne jest wiarygodną postacią, która potrafi pokazać swoją bardziej ekstrawertyczną stronę, ale również Wilson odpowiednio wyszło zarysowanie jej mroczniejszej, depresyjnej strony. Młoda aktorka nie opiera swojej postaci na stereotypie zbuntowanej nastolatki, lecz kogoś autentycznego, kto naprawdę walczy z bólem i samotnością. Gorzej wypada Paul Schneider jako Chas który bywa wręcz karykaturalny w roli antagonisty. W jego wykonaniu dostajemy obraz typowego złego ojczyma, który nienawidzi swojej przybranej córki.
W Xeno nie brakuje szczerości, choć Oates miejscami gubi się w swojej własnej narracji. Film oferuje widowiskowego, opartego na praktycznych efektach potwora i opowieść o przyjaźni ponad podziałami, ale też jest to pełnoprawny dramat o przemocy, stracie i samotności, z którą niełatwo się zmierzyć. To kino science fiction, które nie każdemu przypadnie do gustu, ale tym, którzy szukają czegoś innego niż klasyczne blockbustery, dostarczy ciekawego doświadczenia. Matthew Loren Oates udowodnił, że ma wizję i odwagę, choć brakuje mu jeszcze reżyserskiej dyscypliny. Jeśli w przyszłości uda mu się lepiej wyważyć ton i usprawnić rozwój bohaterów, możemy dostać coś naprawdę wyjątkowego.
6,5
Xeno nie stanie się klasykiem na miarę E.T., ale to ciekawa propozycja dla fanów mroczniejszych opowieści science fiction.
Plusy
Lulu Wilson jako Renee
Imponujące efekty praktyczne
Próbuje odważnie podejść do trudnych tematów
Miks różnych gatunków wypadł niespodziewanie dobrze