Wszystko ma swój początek. Oto Asasyn, który zapoczątkował kultową serię

Seria Assassin’s Creed przebyła bardzo długą drogę. Lada moment doczekamy się premiery, jak się okazuje, dość kontrowersyjnej odsłony o podtytule Shadows, ale zanim to nastąpi, wróćmy pamięcią do czasów w których skrytobójcy stawiali swoje pierwsze kroki w świecie gamingu.

Ponad osiemnaście lat temu swoją premierę miała gra Assassin’s Creed. Był to tytuł niejako wypełniający pustkę po Prince of Persia, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie. Głównym bohaterem, a właściwie bohaterami byli Altaïr Ibn-La’Ahad i Desmond Miles. Co ciekawe, rzadko kiedy gracze wspominają pierwszego Asasyna. Być może dlatego, że nie był on doskonały, ale przyznajcie, iż jest coś takiego, że gdy wspomina się te pierwsze części serii, to zwykle wraca się pamięcią do dwójki i Ezio Auditore. Co jednak z mrocznym Altaïrem, który tak naprawdę rozpoczął tę hitową serię?

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Powiew świeżości, choć nieco znajomy

Gdy w 2007 roku otrzymaliśmy pierwszą grę z serii Assassin’s Creed, mogliśmy mieć nieco mieszane odczucia. Z jednej strony historia walki asasynów z templariuszami zdawała się być powiewem świeżości, z drugiej gameplay mocno przypominał inną produkcję francuskiego Ubistoftu czyli Prince of Persia. W obu grach wspinano się po ścianach, jednak w księciu Persji wyglądało to znacznie bardziej finezyjnie, z kolej w Asasynie przyziemnie i jakoś tak naturalniej. Do tego historia. Fikcyjna, aczkolwiek dająca poczucie obcowania z czymś bardziej realnym, co mogło mieć miejsce w rzeczywistości. Nic dziwnego, że oba tytuły były do siebie porównywane. Jak już po latach wiemy, te podobieństwa niestety okazały się sporą przeszkodą dla perskiego przystojniaka, o czym wspominał sam Ubistoft. Z perspektywy czasu wyszło jednak na to, że skrytobójcy skradli znacznie więcej serc fanów gier akcji i tak oto, Assassin’s Creed ciągnie się po dziś dzień, przechodząc raczej kosmetyczne zmiany. Wróćmy jednak do korzeni i przypomnijmy sobie jak to wyglądało kilkanaście lat temu.

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Wciągająca powtarzalność…

Na pewno wielu z was się ze mną nie zgodzi, ale rozgrywka w pierwszym Asasynie, choć niesamowicie schematyczna, była według mnie dość angażująca. Po utracie rangi mistrza cichych morderców, aby odbudować swoją reputację i przy okazji rozwikłać fabularną intrygę, za każdym razem robiliśmy dokładnie to samo. Najpierw musieliśmy przeprowadzić mozolne śledztwo na temat swojego celu w miastach takich jak Masjaf czy Jerozolima, aby ostatecznie wykonać najciekawszą z misji czyli główne zlecenie na jakiegoś krwiożerczego jegomościa. Dosłownie za każdym razem, do końca gry wykonywaliśmy te same czynności. Mimo wszystko każde kolejne zabójstwo odkrywało kolejne elementy układanki całej intrygi i stawiało przed nami coraz więcej pytań. Czy to aby na pewno Templariusze byli źli czy może to my byliśmy cały czas mamieni słowami przywódcy Asasynów Al Mualima? Kto był naszym prawdziwym sojusznikiem? Sama historia sprawiała, że do bólu podobny, aczkolwiek świetnie wykonany gameplay, nie był aż tak uciążliwy – w mojej ocenie oczywiście. Świat w grze był powiedzmy półotwarty, ale to pozwalało nie znużyć gracza milionem znaczników jak to ma miejsce w dzisiejszych odsłonach. Dzięki temu w pełni mogliśmy się skupić na fabule i uważam, że to był niesamowity plus.

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Ciekawe rozwiązania gameplay’owe

Jednym z ciekawszych mechanizmów było chowanie się w tłumie i udawanie kapłana. Pamiętacie? Wtedy byliśmy niewykrywalni dla strażników, choć trzeba było to traktować z przymrużeniem oka, wszak nasz Assasyn miał na sobie mnóstwo broni, która powinna i tak przyciągać uwagę przeciwników. Tak czy inaczej było to jedno z kilku rozwiązań, które pozwalało przedostać się w trudno dostępne miejsce. Trzeba też wspomnieć o pierwszym skoku wiary! Ten element pozostał niezmienny po dziś dzień, nawet jeśli potrafi przybierać absurdalne formy. Walka bez systemu leveli. Jeśli przełamaliśmy obronę rywala i trafiliśmy go mieczem, ten po prostu umierał. Wszystko wydawało się być tak realne w tym temacie. A przeciwnicy? Potrafili nie dać nam żyć! Tak, ucieczka na dach nie zawsze gwarantowała święty spokój jak to ma miejsce dzisiaj i czasem strażnicy gonili nas wspinając się i skacząc za nami w równie ryzykowny sposób. Co więcej, gra uwzględniała jakieś poczucie równowagi. Biegnąc sprintem, na przykład podczas ucieczki, mogliśmy wpaść na kogoś i zwyczajnie się przewrócić, tracąc cenne sekundy.

No i najważniejsze - byliśmy przecież Asasynem. Zbieraliśmy informacje, podsłuchiwaliśmy, wyciągaliśmy z ludzi przydatną wiedzę, obserwowaliśmy, działaliśmy w ukryciu, aż w końcu wykonywaliśmy istotne zlecenie zabójstwa. Dziś teoretycznie też możemy to robić, ale biorąc pod uwagę, że wystarczy już tylko wpaść w grupę wrogów i wybić ich wpień, gdzieś ta tajemniczość i rozgrywka w cieniu nieco się zatraciły. Ostatnie co miło wspominam to reakcje losowych ludzi. W dzisiejszych Asasynach na nikim nie robi wrażenia, że skaczemy po ścianach obok NPC lub biegamy sprintem, obijając się o nich. W pierwszej odsłonie, ludzie reagowali na nasze jednak nietypowe zachowania, stale je komentując. Mała rzecz, ale cieszyło, że wzbudzaliśmy zainteresowanie naszymi akcjami.

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Czy ktoś jeszcze pamięta, że to symulacja?

Altaïr Ibn-La’Ahad był przodkiem niejakiego Desmonda Miles’a. To właśnie za pomocą wspomnień współczesnego chłopaka mieliśmy okazje poznawać historię mistrza Asasynów. Gra dzieliła się na rozgrywkę „historyczną” i tą w laboratorium, w której poruszaliśmy się zdezorientowanym protagonistą. Cała ta wojna templariuszy ze skrytobójcami była jednym wielkim badaniem fikcyjnej firmy Abstergo, za pomocą urządzenia zwanego Animusem. Z czasem jednak, Ubisoft tworząc kolejne części gry, coraz bardziej marginalizował znaczenie badań nad DNA protagonisty, a częściej skupiał się na pokazaniu konkretnych czasów historycznych, bez udziału tych współczesnych wstawek. Nie wydaje mi się żeby to była zła decyzja, ale jednak po tak ogromnej ilości kolejnych części, które ujrzały światło dzienne, z dużym sentymentem wspominam łóżko na którym przeprowadzano eksperymenty na głównym bohaterze. Z czasem zanika także słynna walka pomiędzy Asasynami, templariuszami. Z każdą kolejna częścią coraz mniej się o tym wspomina, a szkoda, bowiem to było w końcu sedno całego, wciągającego konfliktu.

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Historia, a fikcja

Zapewne teraz wsadzam kij w mrowisko, biorąc pod uwagę to co dzieję się wokół najnowszej produkcji Assassin’s Creed: Shadows, ale pomimo pewnych uproszczeń i zmian, lata temu Ubisoft starał się jakoś trzymać realiów historycznych, pomimo fikcyjnych wątków całej fabuły. Oczywiście teraz zjawi się ktoś, kto napisze, że przecież Ubisoft luźno traktuje fakty historyczne i nigdy nie przywiązywał do tego uwagi. Czy aby na pewno? Tutaj przydałoby się przytoczyć słynną kuszę z pierwszego zwiastuna gry. Ostatecznie nie trafiła ona do finalnej wersji tytułu, ponieważ w tamtych czasach taka broń była zakazana przez papieża Innocentego II (za wyjątkiem krucjat). To pokazuje, że francuskie studiu mimo elementów zmyślonych, starało się mimo wszystko trzymać realiów historycznych, dając graczowi poczucie, że uczestniczy on w czymś całkiem autentycznym i fakt, że postanowili oni zrezygnować z takiej broni dystansowej na rzecz wspomnianej autentyczności, przyznać się do tego drobnego błędu, jest godne podziwu. Dziś jak wiemy, w grach Ubisoftu pojawia się coraz więcej fikcji, a coraz mniej realiów, a szkoda, bo lata temu robiło to spore wrażenie i wzbudzało chęć zainteresowania się konkretnym etapem historii.

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Dubbing dodatkową przyczyną sukcesu w Polsce?

Jako zagorzały fan pracy głosem, byłem absolutnie oczarowany polską lokalizacją pierwszego Asasyna, z resztą jedynego, który doczekał się polskiego dubbingu. Jacek Kopczyński w roli Altaïra, Daniel Olbrychski jako Al Mualim czy Borys Szyc odgrywający postać Malika to tylko jedne z nazwisk, które skradły moje serce. Jakoś tak utarło się, że polski dubbing w grach niemal zawsze stoi na wysokim poziomie i ta produkcja jest tego świetnym dowodem. Jeśli ktoś nie ma możliwości przejścia gry to polecam znaleźć na YouTube film zręcznie zlepiony z cutscenek, który czasem odpalam sobie w tle podczas pracy. Idealnie dopasowano głosy do bohaterów i jednocześnie zostały one świetnie zagrane. Szkoda, że w kolejnych częściach nie zdecydowano się na takie rozwiązanie. Nie mam nic przeciwko napisom lub angielskim dialogom, ale sami przyznacie, że dobrze zrealizowany, polski dubbing to zwyczajnie miód na nasze uszy. Poza tym zawsze fajnie jest posłuchać jakim wachlarzem możliwości dysponuje aktor, gdy w przypadku takiego Jacka Kopczyńskiego, w jednej chwili słuchacie szalonego Spongeboba, a w drugiej mrocznego Altaïra.

Assassin’s Creed
Assassin’s Creed

Jedynka zasługuje na pamięć

Pierwszy Asasyn dopiero przecierał szlaki. Miał oczywiście swoje problemy, między innymi powtarzalność misji, ale gdyby nie on to nie mielibyśmy dzisiaj tak świetnych części jak dwójka, Black Flag, Origins czy Odyssey. Naturalnie ze starych odsłon druga jest wspominana najczęściej, bowiem robiła wszystko lepiej niż pierwowzór, ale to często dość naturalny proces. Jak to mawiają, ktoś lub w tym wypadku coś, musiało być pierwsze. Pamiętajcie jednak o swoim dziedzictwie moi Asasyni, pamiętajcie skąd pochodzicie i o co walczycie.

GramTV przedstawia:

Komentarze
10
Sosna88
Gramowicz
03/02/2025 20:46
dariuszp napisał:

No jak gadam z ludźmi to najczęściej chwalą dwójkę, trójkę i czwórkę.

Niektórzy jeszcze lubią Unity.

Hagan napisał:

Najlepsze Asasyny to 1 do 4, ale jedynka była powiewem świeżości, Przeszedłem kilkukrotnie przygodę Altaira, a historia z gry zainspirowała mnie do poszerzenia wiedzy na temat tamtych czasów. Powtarzalność misji mi nie przeszkadzała, tym bardziej że była swoboda w planowaniu i wykonaniu egzekucji. 

Ja najbardziej lubiłem 1, 2, 4 i odpiero później Odyseja mi jeszcze siadła całkiem fajnie, ale to bardziej ze względu na bardzo przyjemną scenerię. We wszystkie inne części też grałem, ale bez większej ekscytacji. Black Flag chyba najbardziej do mnie przemawiał z tego wszystkiego.

dariuszp
Gramowicz
03/02/2025 18:21
Hagan napisał:

Najlepsze Asasyny to 1 do 4, ale jedynka była powiewem świeżości, Przeszedłem kilkukrotnie przygodę Altaira, a historia z gry zainspirowała mnie do poszerzenia wiedzy na temat tamtych czasów. Powtarzalność misji mi nie przeszkadzała, tym bardziej że była swoboda w planowaniu i wykonaniu egzekucji. 

No jak gadam z ludźmi to najczęściej chwalą dwójkę, trójkę i czwórkę.

Niektórzy jeszcze lubią Unity.

Hagan
Gramowicz
03/02/2025 13:02

Najlepsze Asasyny to 1 do 4, ale jedynka była powiewem świeżości, Przeszedłem kilkukrotnie przygodę Altaira, a historia z gry zainspirowała mnie do poszerzenia wiedzy na temat tamtych czasów. Powtarzalność misji mi nie przeszkadzała, tym bardziej że była swoboda w planowaniu i wykonaniu egzekucji. 




Trwa Wczytywanie