Mam takie dziwne poczucie, że na growym odłamie Władcy Pierścieni ciąży jakaś klątwa. Z jakiegoś powodu twórcom niełatwo jest stworzyć naprawdę dobrą grę w tym uniwersum, a przecież jest tu tak ogromny potencjał. Dlaczego tak jest? Postaram się na to spojrzeć ze swojej perspektywy – ogromnego fana zarówno książek jak i filmów.

Kiedyś to było…
No może nie do końca, ale coś w tym jednak jest. Jeśli spojrzymy wstecz, to wyraźnie dostrzeżemy, że dawniej wychodziło znacznie więcej dobrze przyjętych gier z uniwersum Władcy Pierścieni. Tu swoją drogą pada ważne słowo - „więcej”. Lata temu ten bogaty świat fantasy był w gamingu eksploatowany intensywniej. Sięgnijcie pamięcią do tych produkcji – Trzecia Era, Wojna o pierścień, Bitwa o Śródziemie 1 i 2, całkiem niezłe MMO, które jest rozwijane po dziś dzień, Wojna na Północy czy przede wszystkim trzyczęściowa opowieść, która była niemal kropa w kropkę odwzorowaniem filmów, łącznie z wyglądem aktorów i ich głosami. Kto nie miał całonocnej sesji ze znajomym w Powrocie Króla lub nie bronił Helmowego Jaru w jednej z najlepszych strategii wszechczasów, niech pierwszy rzuci kamieniem. To były produkcje tak wściekle grywalne, że przechodziło się je po kilka razy, absolutnie nie odczuwając nudy. Pod koniec ubiegłego roku z przyjacielem raz jeszcze poszliśmy na czarną bramę w Powrocie Króla, aby zaprowadzić pokój pomimo, że gra ma już dwadzieścia dwa lata… Graficznie zestarzała się nie najlepiej, ale nadal bawi tak samo dobrze, serio. No dobrze, odbyliście piękną i sentymentalną podróż wstecz? Okej, nie zawsze było różowo i zdarzały się nieco słabsze tytuły, jak choćby Podbój czy też Drużyna Pierścienia, ale to i tak było mocne 6-7/10. To teraz przytoczcie nowe gry z tego uniwersum, które choć w połowie dostarczają tyle radości. Zapewne wielu z was wskaże Cień Mordoru i Cień Wojny, zapewne słusznie. To bardzo dobre gry, aczkolwiek mające swoje problemy. Coś więcej? No właśnie… Choć to w większości zasługa tego, że po pewnym czasie nieco rzadziej sięgano po licencję LOTR.

Twórcom brakuje pomysłów?
Tak naprawdę z nowych tytułów godnymi uwagi są wspomniane wyżej Cień Mordoru i Wojny, które w bardzo ciekawy sposób pokazują ogromną krainę za górami zanim ta stała się mroczna i opanowana przez Saurona. Choć obie produkcje czasem bywają monotonne przez otwartość świata i powtarzalność questów, a dwójce nie przysporzyła dobrej renomy afera z mikrotransakcjami, to jednak oba tytuły trzymają całkiem niezły poziom i da się w nich spędzić przyjemnie czas. Spójrzmy jednak dalej. Karcianka LOTR? Wynudziła mnie masakrycznie i błyskawicznie się od niej odbiłem. Zresztą, pisząc ten tekst z ciekawości sprawdziłem, czy ktoś w ogóle w nią jeszcze gra. Owszem, ale było to zaledwie jedenaście osób. Żeby było ciekawiej, jej all-time peak na Steamie to tylko nieco ponad 600 użytkowników i to zaraz po premierze. Idźmy dalej. Gollum? Tutaj tak naprawdę nie ma o czym mówić. Najlepiej gdyby ta gra nigdy nie powstała. Return to Moria? Nuuuuudy i do tego równie kiepsko zrealizowane. Na horyzoncie widnieją kolejne dwie gry. Nowe MMO, o którym niemal nic nie wiadomo i cukierkowe Tales of the Shire, które na tym etapie też nie napawa optymizmem (aczkolwiek nie wieszam jeszcze psów na tej produkcji, bowiem tu też nie wiemy zbyt wiele). Czy twórcom naprawdę brak pomysłów na wykorzystanie tak bogatego w treść świata fantasy?
