Wicked: Na dobre – recenzja filmu. Tym razem tylko 2 godziny męki

Radosław Krajewski
2025/11/21 20:00
7
0

Po rocznej przerwie powracamy do magicznej krainy Oz. Oceniamy, czy jest tak źle, jak w przypadku pierwszej części.

Magia prysła

Chociaż pierwsza odsłona Wicked nie spodobała mi się do tego stopnia, że uważam ją za jeden z najgorszych filmów ubiegłego roku, to rozumiem fenomen tej produkcji. Nieprzypadkowo musical grany jest na Broadwayu już od 22 lat i nawet trafił do innych krajów, w tym również do Polski. Aktorski film od Universal Pictures jedynie wzmocnił tę produkcję, pokazując ją w pełnej krasie z odpowiednim blichtrem i pięknem magicznego świata. Gdy strona wizualna miała wiele jasnych punktów, tak o wiele gorzej wyglądało to w przypadku samego przeniesienia tej historii na filmowy grunt. Niestety kontynuacja powiela wiele problemów ze swojej poprzedniczki, a na domiar złego wprowadza wiele nowych. Przy ogromnych chęciach i całkiem niezłej scenie wprowadzającej, Wicked: Na dobre też mnie do siebie nie przekonało. Z ulgą więc przyjąłem, że to koniec historii Elfaby oraz Glindy.

Wicked: Na dobre
Wicked: Na dobre

Minęło pięć lat od dramatycznych wydarzeń z zakończenia Wicked. Cała Kraina Oz drży przed Złą Czarownica z Zachodu (Cynthia Erivo), która sabotuje budowę żółtej drogi, prowadzącej wprost do Oz. Wiedźma pragnie pokonać hochsztaplera ukrywającego się w pałacu, ale zdaje sobie sprawę, że sama nic nie zdziała. Zwraca się o pomoc do zwierząt, które muszą uciekać, gdyż według najnowszych dekretów nie są mile widziane w Oz. Pod wpływem zbliżającego się ślubu Glindy (Ariana Grande) i Fijero (Jonathan Bailey), Elfaba postanawia rozprawić się z Ozem (Jeff Goldblum), ale gdy już ma dojść do wielkiego pojednania, zdaje sobie sprawę z jego kłamstw. Rozpoczyna się walka o krainę, której spokój zakłóca nie tylko Zła Czarownica, ale także nagłe pojawienie się dziewczynki z innego świata. Rozdarta Glinda musi zdecydować, czy chce być wierna przyjaźni z Elfabą, czy też lojalna Ozowi, który wyniósł ją na szczyt, dzięki czemu kochana jest przez poddanych.

Film rozpoczyna się od sekwencji budowy słynnej żółtej drogi, która zostaje zakłócona przez Elfabę. Po tych scenach miałem nadzieję, że Wicked: Na dobre będzie bardziej przygodowy i skupi się na najlepszym, ale mocno niewykorzystanym wątku z pierwszej części, czyli prześladowań prowadzących do rasizmu wobec zwierząt. Niestety film szybko wyprowadził mnie z tego błędu i nadal jest tylko kolorowym, ale pustym musicalem, który w kółko porusza te same motywy. Historie o przyjaźni, miłości, dobru i prawdzie są jak najbardziej potrzebne w dzisiejszym świecie, ale dobrze, gdy potrafią sprzedać te szlachetne wartości w ciekawszej, bardziej emocjonującej i wciągającej formie. Problem w tym, że Wicked: Na dobre, podobnie jak pierwsza część, skierowana jest do młodych nastolatek i przy swoim targetowaniu zamyka się na tyle szczelnie, że nie próbuje zainteresować sobą starszych grup odbiorców. Jeżeli więc jesteście fanami „jedynki”, to druga odsłona również przypadnie Wam do gustu. Reszta nie ma tu czego szukać.

Wicked: Na dobre
Wicked: Na dobre

Na szczęście kontynuacja nie jest aż tak przesłodzona i głupkowata, jak poprzedniczka. Szczególnie w postaci Glindy, która jako nieco starsza i bardziej dojrzalsza kobieta, zachowuje się nieco poważniej. Zyskała na tym Ariana Grande, która nie musi już odgrywać głupiego i naiwnego podlotka, ale może pokazać nieco inną stronę swojej bohaterki, która przeżywa rozterki moralne wobec Elfaby. O wiele lepiej by to zadziałało, gdyby film tak okropnie nie gnał na złamanie karku w kluczowych momentach, żeby w innych drastycznie zwolnić i nudzić. Wicked: Na dobre ma problemy z tempem i niestety ponownie musicalowa struktura znana z teatralnego widowiska nie sprawdza się w konwencji filmowej. Reżyser Jon M. Chu poległ na całej linii i chciał stworzyć bezpieczne widowisko, które pokochają fani oryginalnego musicalu, zamiast skupić się na odpowiedniej adaptacji tego dzieła, aby jak najlepiej przełożyć je na język filmu. Niestety ważne momenty dla fabuły i rozwoju bohaterów nie mają odpowiedniego emocjonalnego uderzenia i napięcia, przez co główne postacie, szczególnie Elfaba i Glinda, zbyt szybko zmieniają swoje nastawienie wobec samych siebie i innych, w tym Oza.

Promienie słońca na wyblakłym horyzoncie

Produkcja po macoszemu traktuje również wątek prześladowań zwierząt, który mógłby stanowić o sile tej produkcji. Niestety kilka zdawkowych scen to za mało, aby uznać ten motyw za znaczący. Wicked: Na dobre jest zarówno prequelem, jak i sidequelem do Czarnoksiężnika z Krainy Oz i przygód Dorotki, ale wątek dziewczyny całkowicie zmarnowano. Co prawda, to nie jej opowieść, ale Blaszany Drwal, Strach na Wróble oraz Lew są integralną częścią historii Elfaby, ale te postacie zupełnie nie zostały rozwinięte. Szczególnie Blaszanego Drwala, którego wątek nagle się urywa i bohater znika z ekranu. O wiele lepiej wyszłoby, gdyby druga część Wicked w pełni skupiłaby się na Elfabie i jej pełnej przemianie w Złą Czarownicę z Zachodu, przekonania latających małp do swoich racji i walki z Ozem, niż łączenie to jeszcze z Dorotką, która przez większość czasu i tak jest tylko tłem dla reszty.

Wicked: Na dobre
Wicked: Na dobre

GramTV przedstawia:

Trzeba jednak przyznać, że druga część, podobnie jak poprzedniczka, pod względem czysto technicznym prezentuje się bardzo dobrze. Scenografie robią wrażenie, są pełne przepychu i kolorów, podobnie jak kostiumy, które urzekają detalami. Duży budżet widać też w efektach specjalnych, gdzie tych mniej udanych można policzyć na palcach jednej ręki, za to reszta wygląda naprawdę czarująco. Kolejnym dużym plusem jest rola Cynthii Erivo, która jest jeszcze lepsza niż w pierwszym Wicked. Wtedy też miałem duży zarzut, że dorośli aktorzy wcielają się w nastolatków, ale tym razem już nie musieli tego robić i zarówno Erivo, jak i Grande mogły pokazać swój aktorski kunszt i szczególnie ta pierwsza błyszczy na ekranie. Zarówno w piosenkach, które w jej wykonaniu są świetne, jak i w pozostałych scenach.

Wicked: Na dobre nie oszukuje widzów i zgodnie z tytułem, na dobre rozstaniemy się z Elfabą i Glindą. Film posiada zamknięty finał, bez otwartej furtki dla kontynuacji, chociaż nikt nie powinien być zdziwiony, gdyby Wicked 3 powstało. Jeżeli tak się stanie, to już bez Złej Czarownicy z Zachodu, której historia dobiegła końca. Dla mnie była to bolesna przygoda i nie polecam jej nikomu, kto odbił się od pierwszego filmu. Fani będą jednak zachwyceni nową produkcją, chociaż trzeba pamiętać, że tym razem rozwój postaci jest bardziej umowny, a parę ciekawych wątków, żeby tylko wspomnieć o przyjaciołach Dorotki, zostały koncertowo zmarnowane. Zdecydowanie nie jest to uniwersum, do którego chcę wrócić, ale jak wskazują prognozy finansowe, będzie to wielki kinowy hit, który może nie skończyć się wyłącznie na pełnometrażowych filmach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby powstały spin-offy, zarówno kinowe, jak i serialowe.

3,0
Mam nadzieję, że z Wicked skończyłem już na dobre.
Plusy
  • Cynthia Erivo jako Elfaba jest jeszcze lepsza…
  • …podobnie jak Ariana Grande, która już nie irytuje w roli Glindy
  • Technicznie ciężko się do czegoś przyczepić
  • Kilka dobrych piosenek
  • Krótszy od poprzedniej części
Minusy
  • Wciąż niesamowicie nudzi
  • Nierówne tempo, przez co ważnym wydarzeniom brakuje odpowiedniego ładunku emocjonalnego
  • Zmarnowany wątek rasizmu wobec zwierząt, jak również Dorotki, a w szczególności jej towarzyszy
  • Relacje między bohaterami zmieniają się zbyt szybko
  • Reżyseria Jona M. Chu
  • Sporo piosenek nie wpada w ucho
  • Brak rozwoju historii, która w kółko kręci się wokół tych samych motywów, znanych już od pierwszej części
Komentarze
7
Elrohill
Gramowicz
Wczoraj 22:34

Tego recenzenta nie zapraszajcie już na filmy, które są czymś więcej niż młócką na sterydach... Nie przygotowany i generalnie słabo znający się w temacie. Raczej ktoś kto nie lubi musicali nie powinien pisać ich recenzji - gdyż ani się nie zna, ani nie potrafi wychwycić uroku tych produkcji.

Film bardzo ładnie wieńczy historię Elphaby. Zdarzają się trochę nudnawe momenty (ciut za bardzo wydłużone), a puentowanie oczywistości było nawet zabawne... Bardzo dobrze film nawiązuje do pierwszego filmu o Dorotce, bardzo ładnie "ukazuje" kadry z drugiej strony. Był to bardzo zacny zabieg, specjalnie dla tych co oglądali ten sławetny stary film...

Myślę że najlepszą recenzją dla tego filmu jest to, że dzień później poszliśmy z rodziną na Zwierzogród 2 i moja 10-letnia córka po wyjściu jednoznacznie powiedziała, że Wicked było lepsze i bawiła się na nim lepiej, mimo że Zwierzogród 2 nadal jej się podobał.

haniaaa
Gość
28/11/2025 13:09

Wątek Dorotki nie jest rozwinięty, gdyż jest o niej cały oddzielny film. Wicked to historia Elphaby opowiadana z perspektywy Glindy, która z Dorotką nie miała duzo styczności. Autor artykułu wyraźnie nie ma pojęcia o uniwersum, o którym pisze.

jakubcjusz
Gramowicz
25/11/2025 07:49

Po pierwsze - dlaczego osoba, która definitywnie nie lubi musicali robi recenzję musicalu? Skoro już jednak ta recenzja powstaje, to jak można robić recenzję musicalu bez chociażby jednego akapitu skupiającego się na muzyce. I finalnie: Skoro to jest recenzja adaptacji przedstawienia scenicznego, wypadałoby, żeby autor napisał, czy w ogóle widział wersję sceniczną i czy mu się podobała. 




Trwa Wczytywanie