I powód dla którego już w ogóle nie czekam na nowego Mass Effecta.
No dobra, trochę tam czekam, bo jednak - mimo różnych zawirowań - mam sentyment. Z drugiej strony totalnie fatalny Dragon Age: The Veilguard jakoś całkowicie pozbawił mnie nadziei na jakąkolwiek choćby znośną grę od BioWare. Ale dość o crapach, skupmy się na tym, co może być dobre.
Albowiem wiadomym wszem i wobec być powinno, że The Expanse: Osiris Reborn zapowiada się lepiej, niż wszystkie Mass Effecty razem wzięte. I to pod każdym względem. No może tylko oprócz tego, że uniwersum jest gotowe, a nie autorskie. Co akurat jest niewielkim problemem, bo świat gry jest tak pełny charyzmy i szeroko znany dzięki świetnemu serialowi, że pojawienie się pełnoprawnego erpega było tylko kwestią czasu. Na dodatek twórcy twierdzą, że mimo pojawienia się w grze kilku postaci znanych z serialu (mają umowy z aktorami!), całość będzie jeszcze bliższa książkowemu oryginałowi. Widać to zresztą na pierwszych materiałach, bo w oczy rzuca się choćby widoczna różnica w budowie fizycznej Pasiarzy, Marsjan i Ziemniaków.
Zabawę zaczęliśmy w momencie, kiedy na stację należącą do zatrudniającej nas organizacji najemniczej Pinkwater Security przybywają przedstawiciele korporacji, domagającej się zwrotu przejętego przez nas statku. Wraz z bratem (lub siostrą) bliźniakiem (sic!) już na starcie dostajemy od naszego szefa w twarz poważną decyzją - wszyscy razem stawiamy opór, czy my się wymykamy, a on ściemnia i opóźnia. Pierwsza opcja zapewni nam prostszą i zapewne szybszą drogę ucieczki, jednak załoga stacji zostanie zmasakrowana przez przeważające siły wroga. Druga wymaga trochę kombinowania, ale pozwoli przetrwać wielu kolegom z pracy.
My zdecydowaliśmy, że ludzie są ważniejsi i spróbujemy uciec na własną rękę. Oczywiście wrogie siły rozpanoszyły się już na stacji, więc mogłem obejrzeć, jak wyglądają walki w zamkniętych pomieszczeniach. I jest to niesamowite i cholernie sycące wam powiem! System walki przypomina pozornie ten z Mass Effect, bo mamy tu zarówno zręcznościowe strzelanko w TPP z systemem osłon, jak i względną samodzielność skrzydłowych. Różnicą jest wszystko pozostałe.
Przede wszystkim destrukcja otoczenia. Ekipa tworząca grę jakby wręcz chciał udowodnić innym twórcom, że na Unrealu da się zrobić zaawansowaną destrukcję z sensowny modelem fizycznym. Rozwalić wizualnie da się tu niemal wszystko, łącznie z panelami na ścianach, czy wszelakimi ozdóbkami. Jednak najważniejsze jest tu destrukcja strukturalna, która wpływa na rozgrywkę, a więc np. część osłon, czy nawet - kiedy użyjemy zdolności naszego bliźniaka - całe fragmenty sufitów lub inne oskryptowane pod tę zdolność, kompleksowe elementy otoczenia. Był to build pre-alfa, a i tak wyglądało to naprawdę niesamowicie.
Jednak absolutnie największe wrażenie zrobiły na mnie sekwencje poza stacją w zerowej grawitacji. Po pierwsze cisza. Martwa, zimna cisza próżni, przerywana tylko głosem z interkomu i szumami, czy delikatnymi stuknięciami przenoszonymi przez nasze magnetyczne buty. Wybucha szalona walka, coś eksploduje, wokół fruwają niezliczone odłamki, ale wciąż wszystko w totalnej ciszy. A nie, jest coś nowego. Przenoszone na skafander i puszkę hełmu ciche stukanie zamka naszego karabinu. Obłęd. Coś wspaniałego. Tą sekwencją, gdzie oczywiście zadbano też o takie detale jak ruch obrotowy zamieszkanych elementów stacji, kupili mnie już całkiem. I rzuconym przy okazji stwierdzeniem, że w sumie to można, będąc nieuważnym, nadużyć silniczków skafandra i odlecieć w zimną pustkę.
Przeciwnicy są głównie mięsem armatnim, ale nie można tracić koncentracji, bo potrafią natychmiast wykorzystać błąd. Wystarczyło się na chwilę zagapić, czy zagadać i już oberwaliśmy od wroga, który obszedł nas z boku, czy celnie rzucił granatem, by potem równie celnie ostrzelać podczas przeskakiwania między przeszkodami. Trochę za mała była to próbka, by oceniać SI, ale nie była całkowicie bierna, co już daje jakąś nadzieję.
Wrócę teraz jeszcze do fabuły i historii, a w zasadzie tego, jak ma wyglądać kampania w Osiris Reborn. Oczywiście nie zabraknie walki, która oglądaliśmy, bo jest najmniej nudna do pokazania na godzinnej prezentacji, ale równie dużą rolę będą odgrywały interakcje z postaciami i frakcjami zaludniający Układ Słoneczny w uniwersum The Expanse. Póki co na pewno tylko Układ Słoneczny, bo fabuła gry ma być umiejscowione gdzieś między drugim a trzecim sezonem serialu.
Gra ma przez cały czas brać pod uwagę nasze pochodzenie, ale naszą lojalność zdefiniujemy sami, mogąc połączyć siły z dowolną z trzech wielkich sił, czy nawet zostać zdradzieckim agentem. Sami będziemy wydeptywać swoją ścieżkę między frakcjami, mogąc zarówno poprowadzić ją w jednym, jasno określonym kierunku, jak i oportunistycznie lawirować póki to możliwe. Wiele z fabularnych decyzji, które podejmiemy może wypłynąć realnie na kształt świata i układ sił, choć sami jesteśmy tylko małym trybikiem.
Pełna swoboda i odpowiedzialność łączy się też z naszymi towarzyszami podróży, czyli załogą statku, będącego jednocześnie mobilną bazą. Innymi słowy, każda z tych postaci ma swoją historię, swoje tajemnice oraz poglądy i od naszego postępowania zależy nie tylko ile się o nich dowiemy, ale też na ile będą wobec nas lojalni.
Na koniec wiadomość w sumie nieco rozczarowująca. Nie będzie bezpośredniego sterowania naszym statkiem. Gra ma się skupiać na eksploracji i interakcjach, statek będzie po prostu bazą, z jakimiś tam opcjami zarządzania. Nie przewidziano w żadnej formule bezpośredniego kontrolowania jednostki, mają jednak pojawić się interaktywne sceny fabularne, w których będziemy wydawać załodze rozkazy. Nie powiedziano tego bezpośrednio, ale domyślam się, że mogą one dotyczyć również potyczek. Fajnie by było. Bo chyba wolę dobrze zaaranżowane, dynamiczne fabularne dowodzenie, niż doklejony na siłę kiepski symulator.
Na pewno odwiedzimy w grze takie miejsca, jak księżyc Jowisza Ganimedes, nasz Księżyc przez duże “K”, Mars w jego wojowniczej postaci, a także Ceres w pasie asteroid oraz zapewne liczne bazy i statki.
A ja niecierpliwie czekam, choć już wiem, że za szybko The Expanse: Osiris Reborn nie zobaczymy. Z drugiej strony mogę jednak poczekać, bo chciałbym bardzo, żeby był to produkt dopieczony i smaczny. Tak się zapowiada, ale wiemy jak bywa, zwłaszcza z ambitnymi projektami. Czego by jednak nie mówić, żadna gra nie była dla mnie na tegorocznym gamescomie tak wielką i pozytywną niespodzianką, jak The Expanse: Osiris Reborn.