Długo oczekiwany nowy film o Supermanie zadebiutował na dużym ekranie. Oceniamy, jak wyszedł kinowy start nowego uniwersum DC.
To samo, ale inaczej
Nie bez przyczyny Superman uważany był za najważniejszy blockbuster ostatnich lat. W momencie, gdy kino superbohaterskie jest w odwrocie, a łokciami zaczynają rozpychać się ekranizacje gier, Superman jawił się jako prawdziwy mesjasz gatunku, który miał go uratować i zaostrzyć konkurencję między DC a Marvelem, co w konsekwencji miałoby prowadzić do powrotu formy superbohaterskich produkcji. Ostatnie lata pokazały, czym stało się MCU bez żadnego poważnego rywala, więc jakościowe produkcje od DC Studios mogłyby stać się receptą na lepsze filmy Marvela, ale również długo oczekiwaną i ekscytującą walkę między oboma uniwersami. Chociaż DCU oficjalnie zostało uruchomione już w grudniu ubiegłego roku wraz z premierą animowanego serialu Koszmarne Komando, to dopiero teraz mamy do czynienia z kinowym otwarciem i prawdziwą próbą generalną, czy DC pod przewodnictwem Jamesa Gunna i Petera Safrana jest w stanie wejść w szranki z Marvelem Kevina Feige’a, czy też skończy marnie jak superbohaterskie uniwersum od Sony. Jak więc jest z tym Supermanem? Czy to rzeczywiście oczekiwany mesjasz, czy też kolejny przeciętniak, który dostarczy chwilowej, bezrefleksyjnej rozrywki?
Superman
Minęły trzy lata, od kiedy Superman (David Corenswet) ujawnił się światu. Superbohater obecnie przeżywa swój pierwszy duży kryzys, gdy powstrzymał wojska Borawii przed inwazją sąsiadującego kraju. W międzyczasie próbuje uratować obywateli Metropolis przed kolejnymi zagrożeniami. Jednak jego największy nemezis, Lex Luthor (Nicholas Hoult), nie spocznie, zanim nie zniszczy Supermana. Realizuje więc swój straszliwy plan, w którym zagrożony jest nie tylko Clark Kent, ale także pies Krypto. Miliarder wysyła Ultramana i Inżynierkę (María Gabriela de Faría), aby zniszczyli jego Fortecę Samotności i wykradli tajny plik, który na zawsze może pogrążyć Supermana. Obrońca ludzkości zmuszony jest się poddać i trafia do nietypowego więzienia. Może jednak liczyć na pomoc Gangu Sprawiedliwości, w skład którego wchodzi Zielona Latarnia (Nathan Fillion), Hawkgirl (Isabela Merced) oraz Mister Terrific (Edi Gathegi), a także swoją ukochaną, dziennikarkę Lois Lane (Rachel Brosnahan) i przyjaciela z pracy, Jimmy’ego Olsena (Skyler Gisondo).
James Gunn od początku chciał stworzyć film bliski komiksom o Człowieku ze Stali i trzeba przyznać, że jego Superman to jeden z najbardziej komiksowych produkcji, jakie obejrzymy w gatunku superbohaterskim. Struktura fabularna przypomina więc powieść graficzną rozpisaną na kilka zeszytów i może właśnie dlatego pierwszy akt filmu jest tym najlepszym. To po prostu Superman, który zmaga się z problemem swojego etosu, idealizmu i nadludzkich możliwości, aby stworzyć lepszy świat bez wojen i cierpienia. Chociaż podobne wątki były w Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości, czy Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, to nadal żadna z produkcji nie rozwinęła należycie tego wątku opartego na moralności, ale również polityce. Dlatego szkoda, że Gunn szybko to porzuca i to na rzecz banalnych i schematycznych rozwiązań, które obecne są nie tylko w każdym poprzednim filmie o Człowieku ze Stali, ale również innych produkcjach DC, czy Marvela.
Tak, znowu mamy do czynienia z ratowaniem świata, budowaniem mitu o niezniszczalnym obrońcy ludzkości i kiepskich antagonistów, w tym jednego z obowiązkowo identycznymi mocami do Supermana. Gdy pierwszy akt próbuje wprowadzić coś nowego, pokazać codzienną pracę bohatera, zarówno jako supka, jak i Clarka Kenta, tak kolejne to już typowy blockbusterowy akcyjniak, w którym ktoś dodał za dużo dodatków, przez co Superman nie tylko zbyt często znika nam z pola widzenia, jak i staje się najmniej interesującym elementem tej opowieści. DC musi przejść przyśpieszony proces budowania swojego uniwersum, ale Superman wygląda, jak kilka filmów w jednym, które spajane są raczej na słowo honoru, niż jakąkolwiek ciekawą historię. Film cierpi na nadmiar bohaterów, przez co żaden z nich nie może ostatecznie się rozwinąć.
Superman
Siłą poprzednich filmów Jamesa Gunna była drużyna, wzajemne relacje ich członków, którzy otrzymywali szansę na przejście pewnej drogi, aby stali się lepsi, zarówno pod względem charakteru, jak i swoich umiejętności. W Supermanie reżyser próbuje zastosować tę samą narrację, ale kompletnie to nie wychodzi. Gang Sprawiedliwości jest zmarnowany i tylko Mister Terrific jest jakkolwiek ciekawy, zaś po drugiej stronie barykady Lex Luthor ma zadatki na świetnego antagonistę, ale cała postać oparta jest na obsesji i manipulowaniu, więc ta formuła szybko się wyczerpuje. Jeszcze gorzej wypadają pozostali przeciwnicy, przede wszystkim Ultramen, który po prostu ma te same umiejętności co Superman, a niestety ich wielki pojedynek jest kulminacją całego filmu. Starcie z Zodem w Człowieku ze Stali od Zacka Snydera było więc bardziej pasjonujące.
Człowiek bez…
Zgodnie z obietnicą Gunn nie ucieka od polityki w swoim filmie. Oczywiście Supermana można bez trudu potraktować jako film akcji z superbohaterem z peleryną, który bije tych złych, a ratuje tych niewinnych. Metafory w swoim przekazie nie są więc nachalne, ale film zabiera jasny komentarz dotyczących ostatnich światowych konfliktów, wzbudzaniu strachu przed imigrantami, czy też krytykując prezesów bigtechów, ze swoimi niemal nieskończonymi możliwościami. Otrzymujemy raczej pakiet dosyć standardowych wniosków, które raczej nie powinny wywoływać wielkich kontrowersji, chociaż z pewnością znajdą się osoby, które będą nawoływać do bojkotu Supermana, „bo jest woke”, czy też „sympatyzujący” z wartościami lewicy. Problem w tym, że film próbuje przekazać uniwersalne wartości, co też czyni poprzez postać Supermana, który musi zmierzyć się ze swoim trudnym dziedzictwem. I znowu można tu powtórzyć, że aż żal, że film wprowadza różne kosmiczne i fantastyczne elementy, zamiast skupić się na tych bardziej przyziemnych, aby lepiej zbudować postać głównego bohatera, któremu ewidentnie brakuje charakteru. Ratowanie niewinnych ludzi, zwierzątek, a nawet wielkich stworów, działa za pierwszym, ewentualnie drugim razem, ale nie można niemal wyłącznie na tym oprzeć całej osobowości tak ważnego superbohatera.
Superman
GramTV przedstawia:
Sceny akcji w Supermanie są efektowne i widowiskowe, ale brakuje w nich jakiegokolwiek zaskoczenia, czy szaleństwa. Nieźle prezentują się pierwsze walki, gdzie tytułowy bohater chroni Metropolis przed różnymi przeciwnikami. Gorzej wygląda sprawa z pozostałymi, w których dominuje chaos i tanie efekciarstwo. James Gunn wykorzystuje swoje rozwiązania wypracowane już w pierwszych Strażnikach Galaktyki z obracającą się wokół własnej osi kamerą i zapadającym w ucho kawałkiem muzycznym, ale tym razem jakoś nie chce to zadziałać. Może dlatego, że takie sceny najlepiej sprawdzają się, gdy na ekranie widzimy chaos, ale kontrolowany, gdzie kilku bohaterów mierzy się z całą armią przeciwników i gdzie się nie spojrzy, tam coś się dzieje. Tutaj tylko jeden bohater walczy z kilkudziesięcioma oponentami i to już nie robi takiego wrażenia. Również efekty specjalne nie są szczególnie mocną stroną filmu. Rozpadające się na pół budynki, czy wielki stwór atakujący miasto może się podobać, ale też nie brakuje scen, gdzie CGI wyraźnie niedomaga, żeby tylko wspomnieć o kieszonkowym uniwersum, czy postaci Metamorpho.
David Corenswet wygląda jak Superman, zachowuje się jak Superman, ale nie jest to Superman, którego chciałoby się bez końca oglądać na ekranie. To jest ogólnie duży problem tej postaci, że jest zbyt idealna, a jeszcze nikt, włącznie teraz z Gunnem, nie potrafi zrobić z niego interesującego bohatera. Gra Corensweta też nie pomaga i aktor szybko pokazuje cały swój pomysł na tę postać. Zdecydowanie więcej serca i energii wnosi do produkcji Rachel Brosnahan, ale znowu mamy tutaj problem, że to postać, która niespecjalnie się rozwija, przez co aktorka, chociaż próbuje, to scenariusz nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł. Praktycznie to samo mógłbym stwierdzić o Lexie Luthorze Nicholasa Houlta, gdzie aktor dwoi się i troi, aby stworzyć charyzmatycznego złoczyńcę, ale to nie wychodzi, głównie przez to, jak bardzo ten antagonista został w przerysowany, skrajnie komiksowy sposób napisany. Jeżeli kogokolwiek można jeszcze wyróżnić na plus, to Nathana Filliona jako Zieloną Latarnię, czy Sarę Sampaio w komediowej roli. Nie można również zapomnieć o Krypto, który jest doskonały i bez trudu mógłby otrzymać swoją własną produkcję, czy to filmową, czy serialową.
Obawiałem się, że James Gunn na tyle wyspecjalizował się w filmach drużynowych, że nie poradzi sobie z historią tylko o jednym bohaterze. Dodatkowo reżyser chciał w jednej produkcji jak najbardziej rozbudować swoje nowe uniwersum, przez co niestety gubi się postać Supermana. Film cierpi na sporo problemów, chociaż w gruncie rzeczy jest to całkiem niezły blockbuster, który dostarczy trochę rozrywki. Jednak od produkcji, która miała wystartować nową serię, oczekiwałoby się jednak czegoś więcej. Tym bardziej, gdy ma się w pamięci, jak dobrze zrobił to Marvel pierwszym Iron Manie, w pełni skupiając się na swoim bohaterze, który na długie lata stał się legendą MCU. Supermanowi na razie to nie grozi, ale kto wie, może kontynuacja przyniesie oczekiwaną jakość i powiew świeżości w coraz bardziej zapadającym się gatunku superbohaterskim. Tym razem tego nie dostaliśmy.
6,0
Superman nie jest wcale taki super, ale to też nie jest zły film. Tylko niezła produkcja, o której szybko się zapomni.
Plusy
Pierwszy akt, który skupia się na postaci Supermana
Czuć w tym komiksowe podejście
Krypto kradnie show
Rachel Brosnahan jako Lois Lane daje radę…
…podobnie jak Nathan Fillion jako Zielona Latarnia
Kilka efektownych scena akcji
Minusy
Koncertowo marnuje potencjał na coś odważnego i świeżego
Postać Supermana jest mało interesująca
Zbyt dużo postaci
Słabi antagoniści
Miejscami narracyjny chaos
David Corenswet nie przekonuje jako Superman
Próba rozbudowania uniwersum kosztem głównej historii i bohaterów
Chociaż zastanawiam się czy po ostatnim resecie jest OK bo czekam aż trochę produkcji wyjdzie zanim zacznę oglądać.
Jak dla mnie jest ok, trochę film chciał za dużo srok za ogon złapać ale i tak uważam za dobre posunięcie, że to nie jest kolejna geneza iluś tam bohaterów w tym tego tytułowego - wszyscy znają genezę Supermana, nawet jeśli w różnych filmach były pewne mniejsze lub większe zmiany to całokształt malował się praktycznie tak samo. Tutaj jak wspomniałem wykorzystanie Lexa Luthora jest nietrafione i to chyba po prostu pechowy złol jeśli chodzi o filmy.
Jeśli nie przeszkadza ci lekki motyw Social Mediów to i przeniesienie akcji do czasów współczesnych nie będzie problemem, na pewno jest to mniej nachalne niż w The Boys gdzie SM to nieodłączny element supków od Vought.
Może trochę to błędne skojarzenie ale niektóre elementy filmu przywodziły mi na myśl te starsze i dość powtarzalne seriale z uniwersum DC jak Green Arrow, Flash czy DC's Legends of Tomorrow. Nie chodzi mi oczywiście o powtarzalność ale to jak np. jest jakiś kostium zaprojektowany czy scena poprowadzona - czy to dobrze? Jak dla mnie tak bo nawet lubiłem te twory nawet jeśli schemat sezonu był zawsze taki sam, a zmieniał się tylko złol.
Tak czy siak Lex Luthor nawet jeśli zagrany tu nieźle nadal był nudną postacią :D
dariuszp
Gramowicz
15/07/2025 10:22
koNraDM4 napisał:
Co do filmu to po wieczornym seansie muszę przyznać, że nie było tak źle jak się spodziewałem. Jest parę głupotek filmowych jak to, że jedna postać zamiast się po prostu odwrócić to przerabia swoje ciało zrobione z nanitów na szybko by patrzeć w drugą stronę (co jeszcze głupsze już była częściowo odwrócona XD), jest też w paru momentach słabe CGI co najbardziej widać po psie Crypto.
Jednakże ten film w jednej kwestii otworzył mi oczy - jeśli film z uniwersum DC ma posiadać Lexa Luthora to możemy zapomnieć o dobrym złoczyńcy, chyba nie znam żadnego filmu gdzie ta postać byłaby szczególnie interesująca, a jej motywy dobrze przemyślane. Co prawda w Świcie Sprawiedliwości nawet znośny był ale to dalej nie jest dobry złol. Komiksów nie czytałem więc nie wiem - może ta postać taka musi być i jakiekolwiek zmiany na plus zbyt mocno odeszłyby od jej genezy ale jak na razie poprzeczka nie jest wysoko dla interpretacji tej postaci.
Realia są takie że jeżeli chodzi o DC tylko ich animated universe jest dobry. Ludzie od animacji w DC są fantastyczni. Chociaż zastanawiam się czy po ostatnim resecie jest OK bo czekam aż trochę produkcji wyjdzie zanim zacznę oglądać.