Bravely Default: Flying Fairy na Switch 2 jest nie tylko remasterem nieco już zapomnianej gry (a dla wielu zupełnie nieznanej), ale także swoistym hołdem dla klasyków gatunku jRPG.
Jeżeli jakieś 10 lat temu byliście posiadaczami Nintendo 3DS i lubujecie się w japońskich erpegach, to zapewne tytuł Bravely Default nie jest wam obcy. Gra będąca niedoszłym sequelem Final Fantasy: The 4 Heroes of Light z Nintendo DS okazała się ciekawa i oryginalna, a zarazem mocno osadzona w klasyce gatunku, że zebrała bardzo pozytywne oceny (średnia 85 procent na Metacritic) i wkrótce doczekała kontynuacji. Wraz z premierą Nintendo Switch 2 pojawiła się zremasterowana wersja “jedynki”.
Bravely Default: Flying Fairy przenosi gracza do krainy Luxendarc pogrążonej w chaosie przez tajemniczą wielką otchłań. Tiz Arrior, jedyny ocalały z kataklizmu, który dosłownie pochłonął jego wioskę, spotyka na swojej drodze Agnes i wróżkę Airy. Ekipa z czasem się powiększa i razem dąży do ocalenia świata jako wojownicy światła, którzy muszą rozbudzić moc magicznych kryształów.
Fabuła Bravely Default: Flying Fairy HD Remaster może i nie wydaje się przesadnie oryginalna ani zaskakująca, ale to tylko pozory. W historii kryją się bowiem bardzo ciekawe rozwiązania, sposób przedstawienia postaci, relacji też jest na zaskakująco wysokim (nawet dziś!) poziomie. Co najważniejsze, wszystko to odbywa się przy akompaniamencie wyjatkowego systemu walki i oprawy audiowizualnej.
Bravely Default: Flying Fairy HD Remaster stoi na fundamencie klasycznej turówki, w której raz po raz wybieramy komendy dla swoich postaci (atak, magia, przedmiot, umiejętność) i czekamy na odpowiedź przeciwnika. Rewolucją wprowadzoną w oryginalnej wersji 13 lat temu był system Brave/Default. Polega on na strategii z wykorzystaniem modelu ofensywnego (Brave) i defensywnego (Default). W tym pierwszym wariancie możemy wybrać do czterech akcji w jednej turze – jest to potężne działanie, ale ryzykowne, bo jeśli przykładowo cztery ataki lub łańcuch zaklęć nie pokona wroga, to nasz śmiałek może zostać wyłączony z działania na kilka kolejnych tur. Z kolei postawa obronna sprawia, że wojownik przyjmuje mniejsze obrażenia, a jednocześnie zgarnia Brave Points (BP), które to punkty wydajemy na akcje Brave.
Co znamienne, system Brave/Default jest wykorzystywany także przez wrogów, więc trzeba się skupiać nie tylko na swojej strategii, ale także przewidywać działania przeciwnika w oparciu o ten dualizm. W system walki wpisuje się dość tradycyjny podział na klasy (jobs), których w sumie mamy dwa tuziny. Poza klasyką w stylu speca od białej i czarnej magii mamy chociażby walkirię czy przywoływacza, który w trakcie walki przyzywa na pomoc potężne potwory niczym bohaterowie Final Fantasy.
Po staremu
Krótko mówiąc, pod względem fabuły i systemu walki w nowej wersji nic się nie zmieniło. Trzynaście lat temu system Brave/Default robil robotę jako coś autentycznie nowego i ciekawego, dając początek całej serii gier. Dziś nadal wyróżnia się na tle innych rozwiązań w japońskich erpegach, a dzięki współczesnym dodatkom wprowadzonym w ramach remastera jest fajną propozycję nie tylko dla starych graczy pamiętających czasy dwuekranowej konsolki. Te dodatki to m.in. możliwość przyspieszania walk i zmiana częstotliwości występowania losowych potyczek. Wprowadzono też system automatyzacji wydawania komend (bohaterowie walczą jak na zaprogramowanym autopilocie), co jest już chyba standardem w tego typu remasterach.
GramTV przedstawia:
Przeniesienie gry z konsoli 3DS na Switch 2 wymagało również przemodelowania interfejsu gracza, a jednocześnie umożliwiło wprowadzenie zupełnie nowych elementów. Mam tu na myśli dwie minigry (jednak jest rytmiczna, druga przypomina symulator lotu), które skutecznie wykorzystują nowy model sterowania za pomocą Joy-Conów 2 w układzie myszy. Ot, przyjemna ciekawostka. Żaden remaster nie mógłby się również obyć bez ulepszenia oprawy wizualnej. W przypadku Bravely Default: Flying Fairy HD Remaster mówimy o dużym skoku jakościowym, bo zamiast obrazu 800x240 pikseli mamy przyjemne dla oka 1080p w 60 klatkach animacji na sekundę. Przy czym zdecydowanie lepiej gra się w trybie handheld, bo wyższa rozdzielczość, dokładniejsze tekstury itp. nie ukryją faktu, że mamy do czynienia z trzynastoletnią grą przeniesioną z dużo słabszej konsoli. Najważniejsze, że sam styl graficzny i urocze postacie utrzymane w konwencji chibi przetrwały próbę czasu i koneserzy japońszczyzny nie powinni kręcić nosem na sferę wizualną.
Koniec końców trzeba odpowiedzieć na pytanie, dla kogo właściwie stworzono Bravely Default: Flying Fairy HD Remaster? I tu pojawiają się schody. Jest to na pewno rzecz dla fanów gatunku, czyli klasycznych, turowych jRPG-ów, ale niekoniecznie mających wcześniej styczność z Bravely Default na Nintendo 3DS. Remaster poza technicznymi usprawnieniami (szybsze walki, mniej losowych starć itp.) nie ma bowiem wiele do zaoferowania komuś, kto już zaliczył ten tytuł x lat temu. Bo umówmy się, że dwie minigry na “myszkę” nie są argumentem przemawiającym za ponownym zakupem tej samej produkcji na nową konsolę.
Jeżeli graliście w oryginał i spodziewacie się po Bravely Default: Flying Fairy HD Remaster masy nowej treści, to będziecie rozczarowani. Innym miłośnikom retro szczerze polecam ten tytuł, który wciąga bez reszty na dobrych 50 godzin.
8,0
Świetna gra, przyzwoity remaster
Plusy
System Brave/Default ciągle daje radę
Klimat staroszkolnych jRPG-ów
Losowe walki już nie są taką zmorą jak przed laty
Fajne wykorzystanie nowego sterowania w minigrach
Minusy
Poza minigrami zero nowej treści
Wyższa rozdzielczość nie tuszuje lat i pochodzenia
Ta gra jest dobra tylko do połowy. Potem wszystko zaczyna się powtarzać od początku, w stylu ghosts'n goblins. Sztuczne wydłużanie gry. Remaster tego nie naprawił oczywiście...
Tidek
Gramowicz
05/09/2025 09:59
Aktualnie jest to gra, która sprawia że mam ochotę kupić switcha 2. Lata temu, oryginał na 3DSie skończyłem na wszystkie sposoby i teraz chętnie wrócę do tej gry :)