Po trzech długich latach oczekiwania na Netflixie z nowymi odcinkami powrócił Sandman. Oceniamy pierwszą połowę finałowego sezonu.
Bracia i siostry
Premiera pierwszego sezonu Sandmana była dla fanów twórczości Neila Gaimana prawdziwym rollercoasterem. Widzowie polubili ekranizację popularnego komiksu, chociaż serial zebrał mieszane opinie od widzów. Mimo wszystko premierowy weekend nie zanotował spektakularnej oglądalności i zastanawiano się, czy Netflix nie skasuje szybko swojego serialu, nie dając mu drugiej szansy. Sandman zaczął jednak zyskiwać widzów w kolejnych tygodniach, a platforma ostatecznie dała zielone światło dla drugiego sezonu. Ten okazał się ostatnim i choć twórcy tłumaczyli, że od początku były takie plany, to jednak na przeszkodzie dla ewentualnej kontynuacji serii stanęły poważne oskarżenia wysunięte w stronę Gaimana. Już bez swojego twórcy, drugi sezon miał ciężkie zadanie, aby po trzech latach ponownie zachęcić widzów do obejrzenia kolejnych przygód Snu, a jednocześnie godnie zakończyć całą serię.
Sandman – sezon 2
Drugi sezon kontynuuje opowieść o Morfeuszu (Tom Sturridge), tajemniczej, potężnej i wiecznie zamyślonej personifikacji Snu. W sezonie pierwszym oglądaliśmy jego powrót po stuletnim uwięzieniu i mozolne odzyskiwanie kontroli nad swoim królestwem, Krainą Snów. Teraz jednak skala opowieści znacznie się poszerzyła, a Sen zostaje wezwany na rodzinne zebranie przez swojego brata Przeznaczenie (Adrian Lester). Na miejscu zjawiają się prawie wszyscy członkowie rodu Nieskończonych: Śmierć, Pożądanie, Rozpacz oraz Delirium. Brakuje jedynie Zniszczenia – brata, który dawno porzucił swoje obowiązki.
Ciężko przyznać, aby Sandman w drugim sezonie był triumfalnym powrotem, choć nowe odcinki zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu niż pierwsza seria. Mimo to pierwsza połowa sezonu jest nierówna, tonąca we własnej powadze i zbyt ostrożna pod względem realizacyjnym. Nowe epizody mają wszystko, aby olśnić widzów, począwszy od intrygującego uniwersum przez filozoficzne rozterki, czy ciekawe postacie, ale gdzieś po drodze historia zaczyna gubić rytm i spójność, a sen staje się nie tylko ekranowym bohaterem, ale prawdziwym zagrożeniem dla oglądającego. W pierwszej połowie drugiego sezonu dominują dwa główne wątki, czyli rozstrzygnięcie losu piekła po odejściu Lucyfera oraz podróż Morfeusza z Delirium w poszukiwaniu Zniszczenia. Oba te motywy pochodzą bezpośrednio z kultowych komiksowych historii. Niestety ich adaptacja na przestrzeni sześciu odcinków przynosi rozczarowanie.
Pierwsze trzy odcinki, ekranizujące Porę mgieł, mają polityczny charakter, gdzie różne postacie rywalizują ze sobą o władanie nad Piekłem. To mogła być fascynująca opowieść rodem z Sukcesji, pełna intryg, słownych konfrontacji i niemal boskich gier o władzę. Efekt psuje jednak mizerne tempo, słabo zarysowany dramat, a punkt kulminacyjny nie potrafi wybrzmieć z odpowiednią siłą. Kolejne epizody skupione na podróży w celu odnalezienia Zniszczenia miały równie ogromny potencjał. Jednak brakuje im charakterystycznego humoru i lekkości, które były obecne w pierwszym sezonie.
Sandman – sezon 2
Jedną z największych zalet drugiego sezonu Sandmana są barwne postacie rodzeństwa Snu. Delirium (Esmé Creed-Miles) to jedna z jaśniejszych gwiazd sezonu. Jej nieprzewidywalność i dziecięca logika tworzą kontrast dla posępnego Morfeusza. Podobać się mogą również Pożądanie (Mason Alexander Park) i Rozpacz (Donna Preston), chociaż dostają skromne role i pojawiają się w zaledwie kilku scenach. Z kolei Śmierć (Kirby Howell-Baptiste) wydaje się być bardziej tłem niż aktywnym uczestnikiem wydarzeń, co dodatkowo dziwi, gdyż bohaterka była jednym z największych zalet pierwszego sezonu.
Przybycie bogów
Warto pochwalić również ciekawe pogłębienie świata. Wprowadzenie panteonów, począwszy od nordyckiego i greckiego, przez chrześcijańskiego, aż po postacie z baśń i legend, jest imponujące, nawet jeśli często służy głównie wizualnemu urozmaiceniu serialu. Pojawienie się Lokiego, Odyna czy postaci z mitologii greckiej jest interesujące, lecz pozbawione znaczenia dla rozwoju fabuły. Może zmieni się to w drugiej części sezonu, ale można było z tych postaci wyciągnąć o wiele więcej.
Sandman – sezon 2
GramTV przedstawia:
W nowych odcinkach Sandmana imponuje również strona wizualna. Szczególnie scenografie, kostiumy i efekty specjalne, które miejscami tworzą prawdziwy świat z pogranicza jawy i snu. Twórcy potwierdzili, że rozumieją specyficzną estetykę Gaimana, w której nie brakuje symboliki. Widać, na co poszedł wysoki budżet. Niestety jest to miecz obusieczny i gdy można zachwycić się stroną artystyczną seriali, tak niestety gorzej to wygląda pod względem samej treści. Chociaż jest to wierna adaptacja komiksów, to pod względem emocjonalnym jest uboższa. Gaiman potrafił balansować humorem, melancholią, refleksją, czy dziwnością, czego w produkcji Netflixa trochę brakuje.
Aktorsko serial nadal potrafi się obronić. Tom Sturridge jest lepszy niż w pierwszym sezonie i sam jego wygląd budzi już podziw, chociaż jego postać nadal pozostaje zbyt jednolita i nie czuć, żeby jakkolwiek się rozwijała. Swoją rolą urzeka Gwendoline Christie, jako Lucyfer, która już w pierwszym sezonie intrygowała. W drugim otrzymuje więcej czasu ekranowego, gdzie może pokazać, na co ją stać. Niestety jej konflikt z Morfeuszem nie należy do najciekawszych.
Pierwsza część drugiego sezonu Sandmana to ambitna, ale nierówna kontynuacja, która imponuje rozmachem, lecz nie potrafi tchnąć życia w swoje najistotniejsze elementy, czyli postacie i historię, które wzbudziłyby większe emocje. Zamiast hipnotyzującego, miejscami dziwnego snu, dostajemy za dużo filozoficznych rozterek, które co prawda są ciekawe, ale w zasadzie do niczego nie prowadzą i negatywnie wpływają na tempo całej opowieści. Nie brakuje momentów wizualnego piękna, ale to tylko miły dodatek, a nie danie główne. To wciąż intrygujący serial z ogromnym potencjałem, który może dopiero w drugiej połowie sezonu zostanie wykorzystany.
6,0
Pierwsza część drugiego sezonu Sandmana zachwyca wizją i rozmachem, ale tonie w przesadnej powadze, nierównym tempie i zmarnowanym potencjale emocjonalnym.
Plusy
Imponujące światotwórstwo, które rozbudowano o nowe mitologie
Wizualnie może się podobać
Ambitne wątki filozoficzne, traktujące o egzystencji
Dobra rola Toma Sturridge’a i innych aktorów
Ciekawe postacie drugoplanowe
Minusy
Powolne tempo i brak odpowiedniej struktury fabularnej
Brak wyraźnego rozwoju bohaterów
Niedostateczne wykorzystanie postaci drugoplanowych