Jeśli twórcy chcieli dobrze oddać frustrację jaka wynikała z gry w oryginalne Sacred 2 zaraz po premierze, to im się to udało, a nawet powiedziałbym, że zrobili to lepiej…
Zdziwiłem się gdy zapowiedziano remaster Sacreda 2 i to z dwóch powodów. Po pierwsze, oryginalna dwójka nie wygląda dzisiaj jakoś super źle, w ogóle nie razi po oczach, więc nie widziałem powodu, aby to jeszcze poprawiać. Po drugie, to raczej jedynka bardziej zapadła graczom w pamięć i choćby ze względu na jej przestarzałą już dziś grafikę, faktycznie byłaby lepszym kandydatem do upiększania. Mimo wszystko jako, że była to jedna z moich ulubionych gier, to i tak cieszyłem się na możliwość powrotu do świata Ancarii.
Sacred 2 Remaster
Sacred 2 Remaster – nie podchodzić bez leków uspokajających
Pamiętam, że mój pierwszy kontakt z Sacredem 2 był bolesny, a to dlatego, że gra była przepełniona błędami w dniu premiery. Mimo wszystko, dało się jakoś grać, a z czasem kolejne patche poprawiały sporo elementów. Finalnie, dwójka jest dzisiaj w pełni grywalna, a z pewnych osobistych powodów zapamiętałem ją nawet lepiej niż pierwowzór. Dziś przybył Sacred 2 Remaster i powiadam wam: nigdy wcześniej nie byłem tak sfrustrowany grą z tej serii…
To oczywiście nie będzie recenzja gry jako takiej, wszak minęło już tyle lat, że jak nie wszyscy to większość z was wie czym jest Sacred 2. Skupię się jedynie na tym jak zostało wykonane odświeżenie gry, ale w tym momencie polecam przygotować sobie popcorn, ponieważ to będzie jazda bez trzymanki.
Sacred 2 Remaster
Zacznijmy od kwestii graficznych, bowiem najczęściej to one są objęte poprawkami w przypadku remasterów. W opcjach gry (miałem wersję na PC) pojawiło się coś, czego nie było w oryginale, a mianowicie szeroki zakres personalizacji kolorów. Bez problemu możemy zatem dobrać odcień, saturację, ekspozycję, kontrast, winietę i tym podobne, aby dostosować barwy gry pod siebie i bardzo mi się to spodobało. Mogłem nieco podbić kolory, dzięki czemu piękne miejsca Ancarii zdawały się jeszcze bardziej tętnić życiem za sprawą na przykład soczyście wyglądającej zieleni lub pięknego błękitu wody.
Sacred 2 Remaster
Jakiś konkretnych zmian graficznych tutaj nie uświadczycie. Naturalnie jest podbita rozdzielczość, więc trzeba przyznać, że Sacred 2 Remaster wygląda nieco lepiej od oryginału, przynajmniej na moim monitorze 2K. Poza tym skille, efekty, roślinność, budynki i tym podobne, wyglądają tak samo. Jedynie oświetlenie uległo jakiejś poprawie, co było w szczególności widoczne przy latarniach. Świece umieszczone w środku dawały ten efekt migotania, które po prostu lepiej rozprowadzało się po obiektach – tyle. Odpaliłem sobie w międzyczasie starego Sacreda 2 i faktycznie patrzy się na wszystko troszkę lepiej w remasterze, ale o jakimś szalonym przeskoku nie ma tutaj mowy.
Sacred 2 Remaster
W opcjach pojawiło się dużo więcej ustawień graficznych, które można było podbić czasem nawet do 200 procent, ale w rzeczywistości cała gra wygląda tylko ciut lepiej niż pierwowzór i naprawdę nie ma tutaj jakiś kolosalnych różnic na korzyść remastera. Jeszcze do tego nie działał poprawnie tryb pełnego ekranu. Niby po zaznaczeniu tej opcji miałem full screen, ale gra i tak działała jakby w oknie o czym przekonałem się zupełnym przypadkiem. W ferworze walki jakoś kliknąłem sobie myszką na górną część ekranu i zanim puściłem przycisk, to przeciągnąłem obraz w dół. Gdyby to był faktycznie pełny ekran, to nie byłbym w stanie czegoś takiego zrobić. Nie ma też opcji synchronizacji pionowej co również potrafiło się dawać we znaki, choć na szczęście niezbyt często. Pamiętacie jak w oryginale była funkcja Nvidia PhysX? Dzięki niej pod wpływem czarów, np. obszarowego skilla Smoczego Maga, liście zaczynały tańczyć wokół naszej postaci i w miarę naturalnie rozchodziły się we właściwym kierunku. Zapomnijcie o tym w remasterze. Nie przeniesiono tej funkcji, przez co tereny są bardzo statyczne i brakuje tutaj tego typu efektów, poprawiających wizualny odbiór gry.
Sacred 2 Remaster
Ze zmian na plus wskazałbym jeszcze przeprojektowany interfejs, ale i on ma swoje problemy. Jest bardziej estetyczny, może nawet bardziej czytelny, ale! Nie jesteśmy w stanie otworzyć trzech okienek na raz jak w oryginale (ekwipunek, umiejętności, skille). Lubiłem to, gdyż na bieżąco rozdając zdobyte punkty, mogłem patrzeć jak zmieniały się moje statystyki w tym samym czasie. Dodatkowo otwieranie tych trzech okienek ręcznie raz działało, a raz nie. Ikonki czasami nie reagowały na kliknięcie i gdyby nie skróty klawiszowe to bym się do nich nie dostał. W ekwipunku zniknął także przycisk segregacji przedmiotów, z którego dość często korzystałem, przez co każdą małą pierdółkę musiałem przenosić ręcznie, co zabierało trochę czasu przy ich dużej ilości i rozrzucie w dostępnych slotach.
Sacred 2 Remaster
To jest tylko wierzchołek góry lodowej, teraz schodzimy głębiej. Jak wspomniałem na początku, Sacred 2 miał swoje problemy w dniu premiery, ale mimo wielu błędów, jakoś dało się grać. Remaster idzie o krok dalej i już w pierwszych 30 minutach gry pokazał mi z czym mam do czynienia. Grałem moją ulubioną wojowniczką, czyli Serafią. Zabawa rozpoczęła się standardowo w małej świątyni na wzgórzu i uwaga, nie mogłem z niej wyjść. Tak, już po pierwszym dialogu i kilku krokach trafiłem na niewidzialną ścianę w przejściu, a postać próbując przedostać się na zewnątrz wariowała i cytując God of Wara: “kręciła się jak smród po gaciach”. Spokojnie, w końcu mi się udało przejść, ale wtedy trafiłem na pierwszych przeciwników i znów śmiechom przez łzy nie było końca.
Sacred 2 Remaster
GramTV przedstawia:
Na dzień dobry dowiedziałem się, że kliknięcie na przeciwnika nie specjalnie działa. Nie wystarczy na niego najechać i bić jak w każdej tego typu grze, o nie, byłoby za łatwo. Tu trzeba trafić w jakiś specjalny punkt, a wtedy dopiero przeciwnik się podświetli i można go atakować. Zapomnijcie o grze jak w Diablo, czy innym Path of Exile, gdzie klikacie radośnie myszką i eliminujecie kolejne zastępy wrogów. Tu jak już złapiecie punkt to nie puszczacie lewego przycisku myszy, chyba że chcecie wyjść z siebie i stanąć obok, ale raczej nie warto sobie szargać nerwów. Problem polega na tym, że to nie był fragment, tak działa ta gra w całości, a to zabija jakąkolwiek chęć walki z potworami. Naprawdę na pewnym etapie wolałem nie expić specjalnie, tylko leciałem od zadania do zadania, a na przeciwników rzucałem się w ostateczności, ponieważ walki były jedną wielką frustracją (grałem na srebrnym poziomie, więc cały czas przeciwnicy byli na moim levelu i tylko dlatego dało się tak grać).
Sacred 2 Remaster
To co równie mocno denerwowało to samoczynnie przełączające się skille. Przykładowo po wejściu na konia wyłączała się moja postawa bojowa, a więc gdy z niego schodziłem i chciałem walczyć, to dziwiłem się dlaczego zadaję tak mało obrażeń. Musiałem non stop pamiętać o tym, że żeby aktywować coś co w oryginale jak włączyło się raz to działało bez problemu do wyłączenia gry. Na dedykowanym wierzchowcu o dziwo się to nie psuło. W przypadku umiejętności zadających obrażenia, te też samoczynnie w losowych momentach mi się przełączały. Miałem swój jeden wymaksowany skill, którego często używałem, a tu nagle uderzam pierwszo poziomowym piorunem, który nic przeciwnikowi nie robi. Dlaczego? Dlatego, że gra postanowiła wybrać sobie inny slot z umiejętnością, ot tak, bez powodu. Nie, nie kliknąłem sobie niczego sam przypadkiem, bowiem moje palce dotykały jedynie spacji i literki Q (leczenie i zbieranie przedmiotów).
Sacred 2 Remaster
Fizyka ciał żyje własnym życiem. Nie ukrywam, że czasami ragdolle fajnie się zachowywały po ubiciu mobka, ale w dużej większości działo się z nimi coś dziwnego i wystrzeliwały w powietrze niczym z armaty. Skoki wierzchowcem w biegu nie mają animacji. Jeśli użyjemy tego skilla stojąc w miejscu, wówczas odpala się właściwa animacja i faktycznie konik skacze. Gdy robimy to w ruchu, wtedy po prostu teleportujemy się kawałek do przodu, często z przycięciem się gry, a potem jeszcze psuje się kamera i nasza postać pojawia się gdzieś na boku ekranu. W ogóle animacje w tej grze koszmarnie wariują. Mój ulubiony skill odpalony na wierzchowcu czasem nie wyświetla ruchów postaci, tylko zadaje obrażenia, a na ekranie nic się nie dzieje, postacie nachodzą na siebie, podczas chodzenia bohater potrafi się gubić, ponieważ nie trafia idealnie w jakąś wyznaczoną ścieżkę – koszmar.
Sacred 2 Remaster
Questy potrafią nie działać. Jednego nie ukończyłem, ponieważ pomimo zebrania klucza, postać nie była w stanie otworzyć drzwi (w oryginale oczywiście działało), a innym razem nie mogłem porozmawiać z NPC, ponieważ ten postanowił się wyświetlać w ścianie. To na szczęście były questy poboczne, które nie wpływały na rozwój historii, ale i tak nie powinno to mieć miejsca. Ale teraz najlepsze co zdenerwowało mnie chyba najbardziej. Po osiągnięciu 26 poziomu, gra… nie awansowała mnie już dalej. Zdobywałem doświadczenie, ale pasek expa był wypełniony do końca i nie przeskakiwał dalej. Musiałem grać od nowa i później się to nie powtórzyło, ale 26 leveli to w tej sytuacji kawał zmarnowanego czasu gry. Takich rzeczy było pełno, ale najgorsze jest to, że w remasterze zepsuto podstawy gry takie jak ruch lub walka, przez co zamiast cieszyć się rozgrywką, to jedynie się denerwowałem i marzyłem o chwili oddechu od tej produkcji.
Sacred 2 Remaster
Mam jednak na koniec coś pocieszającego. Z licencjami bywa różnie i często po latach gdy wraca jakaś produkcja, to jednak ze zmienioną ścieżką audio. Uspokajam – w grze nadal jest wspaniały Blind Guardian z całym dobrodziejstwem. O dziwo quest związany z zespołem działał bezproblemowo, a i nawet koncert się odpalił normalnie na koniec, w nieco lepszej rozdzielczości. Przykre w tym wszystkim jest to, że to był dla mnie chyba najfajniejszy moment podczas grania w tego remastera…
Sacred 2 Remaster
Festiwal bugów za 120 złotych? Zdecydowanie nie. Sam Blind Guardian i tylko troszkę poprawiony wygląd nie są ani trochę kuszące, aby sięgnąć po Sacred 2 Remaster. Naprawdę, za 10 złotych kupicie oryginał, który normalnie działa, nie wygląda dużo gorzej, a jak dobrze pokombinujecie to i po polsku zagracie (tak, remaster nie posiada polskiej wersji językowej). Kompletnie nie rozumiem jak można było doprowadzić grę do takiego stanu, chyba nawet gorszego niż oferował oryginał podczas swojej premiery. Gra w swoim debiucie otrzyma patch, ale niestety nie wiem ile uda im się z tego naprawić. Najbardziej zadziwia mnie to, że nikt w ogóle nie miał na ten remaster ciśnienia, nikt nikogo nie gonił, mogli spokojnie dopracowywać produkt, testować i ogłosić go dopiero wtedy gdy gra będzie w normalnym stanie. Bezsensowny ruch, który być może zaważy na dalszej przyszłości całej serii.
Czy po tym w co zagrałem chciałbym remaster pierwszego Sacreda? Niekoniecznie, ale jeśli miałoby się tak stać, to błagam, niech zajmą się tym inni ludzie, którzy wykonają swoją robotę po prostu dobrze. Póki co widzę jedno dobre zastosowanie dla Sacred 2 Remaster, a mianowicie jako zamiennik porannej kawy. Szybko podniesie wam ciśnienie i postawi na nogi...
2,5
Niepotrzebny i do tego fatalnie wykonany. Sacred 2 to koronny przykład jak nie robić remasterów.
Plusy
Dużo opcji związanych z kolorystyką gry
Wygląda nieco lepiej od oryginału za sprawą rozdzielczości i oświetlenia
Wątek Blind Guardian pozostał w grze
Minusy
Fatalny stan techniczny gry w wielu obszarach, który sprawia, że obcowanie z tym remasterem nie jest żadną przyjemnością.
Odważna nota ;D Widać Gram to nie IGN żeby każdemu pasztetowi dawać 7/10.
Po namyśle: skoro odpalanie Sacred 2: Remaster wiąże się z powrotem do tego co już znamy, to ja już wolę sobie powrócić do któregoś z pozostałych przedstawicieli gatunku. Jest wiele gier tego typu w które nie grałem od lat, a posiadam w bibliotece. Rozwiązanie dobre dla portfela i dla zdrowia, bo nerwów na tę grę najwyraźniej szkoda.