Recenzja The Dark Pictures Anthology: House of Ashes – Serial grozy się rozkręca

Jakub Zagalski
2021/10/24 10:00
0
0

House of Ashes to już trzecia z zaplanowanych ośmiu gier, które mają stworzyć cykl The Dark Pictures Anthology. Tym razem twórcy Until Dawn spróbowali czegoś innego, co tylko wzbudza moją ciekawość o przyszłość tej serii.

Recenzja The Dark Pictures Anthology: House of Ashes – Serial grozy się rozkręca

Dwie pierwsze gry z Antologii podobały mi się umiarkowanie, przy czym drugą – Little Hope – oceniłem nieco niżej niż pierwsze Man of Medan. Od początku podobał mi się jednak ogólny koncept tego projektu – krótkie, wydawane cyklicznie "odcinki" horroru zapewniają dawkę emocji dla graczy solo i grupy znajomych. Choć nie są to "duże" horrory jak Until Dawn, to Supermassive Games czerpie pełnymi garściami ze swojego hitu, co widać np. w umieszczaniu w każdej części Dark Pictures Antology znanych aktorów. I nie chodzi tylko o użyczanie głosu, lecz pełny mocap (przechwytywani ruchu) i wierne odwzorowanie rysów twarzy danej gwiazdy kina czy telewizji.

W House of Ashes taką gwiazdą jest Ashley Tisdale, która lata temu wybiła się na hitach Disneya, a zwłaszcza na “High School Musical”. Tisdale w grze wciela się w postać agentki terenowej CIA Rachel King, która dowodzi oddziałem wywiadowczym w Iraku w 2003 roku. Kończy się II wojna w Zatoce Perskiej, a Amerykanie ciągle szukają broni masowego rażenia Saddama Husajna. Wywiad Rachel jest bezradny, dlatego do akcji wkracza podpułkownik Eric King. Prywatnie mąż Rachel, która ma swoje powody (nie tylko służbowe), by nie cieszyć się z przylotu męża.

Eric i Rachel to dwie z pięciu grywalnych postaci, które wyruszają na tajną misję w poszukiwaniu broni irackiego dyktatora. Według Erica ma się ona znajdować w podziemnej świątyni z czasów imperium akadyjskiego (starożytna Mezopotamia). Jak nietrudno zgadnąć, misja szybko wymyka się spod kontroli i przybiera bardzo zaskakujący, przynajmniej dla bohaterów nie znających prologu, obrót.

Zanim House of Ashes przenosi nas do Iraku a.d. 2003, możemy na chwilę przenieść się do rzeczonej świątyni do roku 2250 przed Chrystusem. Twórcy gry nawiązali w ten sposób do legend o Naram-Simie, władcy imperium akadyjskiego, który nie grzeszył skromnością i kazał się tytułować "królem wszechświata". Trzeba mu oddać, że za jego panowania imperium odnotowało największy rozwój terytorialny. Ale, według legendy, wszystko zaczęło się sypać, gdy dumny król złupił świątynię jednego z bogów, czym ściągnął na siebie jego gniew. To, do czego doprowadziła klątwa rzucona na Naram-Sima, obserwujemy w krótkim, intensywnym prologu.

GramTV przedstawia:

Oparcie fabuły horroru na sumeryjskich mitach od razu przypadło mi do gustu, bo rzadko kiedy spotykam się z taką tematyką w grach wideo (ostatnio coś się ruszyło, ale w świecie planszówek). Przy czym to nie jedyna inspiracja dla House of Ashes. Nie trzeba być wybitnym znawcą popkultury, by od razu dostrzec w tej grze odwołania do takich filmów jak "Predator", "Obcy – Decydujące starcie" czy "Zejście" (“Descent”). Niektóre sceny w grze są wręcz cytatami ujęć i motywów z tamtych produkcji. Rączki na myśl o zagraniu w House of Ashes powinni też zacierać fani H.P. Lovecrafta. A zwłaszcza jego powieści "W górach szaleństwa".

Nieco rozczarowani mogą się czuć fani poprzednich części Antologii Mrocznych Obrazów, którzy przywykli do konwencji teen slashera, gdzie grupa młodych ludzi (niekoniecznie nastolatków) walczy o życie w przerażających okolicznościach. W House of Ashes zamiast nieporadnych małolatów mamy grupę uzbrojonych, świetnie wyszkolonych ludzi. I nie jest to kosmetyczna zmiana, gdyż trzecia odsłona cyklu ze "statycznego", nastrojowego horroru przeistoczyła się w bardziej napakowane akcją widowisko. Stąd skojarzenie z "Aliens" Jamesa Camerona nie jest przypadkowe. Przy czym cały czas bardzo ważny jest wątek obyczajowy, budowanie relacji między bohaterami, co w House of Ashes opiera się na powiedzeniu: "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem".

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!