Recenzja ostatniego sezonu i całego serialu Zadzwoń do Saula

Kamil Ostrowski
2022/08/23 12:30
0
0

Niespodziewanie cudowny spin-off doczekał się swojego ostatniego odcinka. Tylko czy serial broni się samodzielnie?

Recenzja ostatniego sezonu i całego serialu Zadzwoń do Saula

Do Zadzwoń do Saula podchodziłem trzykrotnie, dwa razy się odbijałem. Za pierwszym razem przebrnąłem ledwie przez dwa odcinki. Za drugim razem dotarłem do połowy pierwszego sezonu. Wreszcie, po kolejnym szeregu nagród Grammy, po obejrzeniu świetnego Nobody, dzięki któremu pokochałem Boba Odenkirka, postanowiłem zaprzeć się rękoma i nogami, siąść przed telewizorem i cisnąć do oporu. Zaskoczyło mniej więcej pod koniec drugiego sezonu. A później… później działa się już magia. Zupełnie niezrozumiałym jest dla mnie, jakim cudem można stworzyć serial, który staje się lepszy z każdym kolejnym sezonem, zwłaszcza gdy jest ich aż sześć, a każdy ma po dziesięć odcinków (z wyjątkiem ostatniego, który ma ich trzynaście). Pod tym względem Zadzwoń do Saula ma wiele wspólnego z Breaking Bad. Jakie jest więc źródło wspomnianej wcześniej „magii”?


W pierwszym odcinku poznajemy głównego bohatera, jakim jest mierzący się z ogromnymi przeciwnościami losu, początkujący adwokat James McGill. Pytacie dlaczego nie Saul? Cóż, Saulem Goodmanem stanie się dopiero później, po tym jak poznamy historię jego życia, trudy jakie musiał znieść, jakie musiał odwalić numery, ile razy musiał zakręcić ruletką, kogo oszukać, a czyje względy pozyskać. Krótko mówiąc, nic nie przychodzi bez trudu, a droga nawet króla szczurów może być wyboista. Serial opowiada nam równolegle historię wzlotu Saula Goodmana na szczyt, jak i prezentuje epilog dla wydarzeń znanych z Breaking Bad, to znaczy prezentuje życie bohatera po jego rozpłynięciu się w powietrzu, w związku z problemami których przysporzyła mu działalność Waltera White’a.

Jako jeden z podstawowych filarów sukcesu Zadzwoń do Saula należy wskazać Vince’a Gilligana, który napisał scenariusz (podobnie zresztą jak do Breaking Bad). Scenariusz o którym można śmiało napisać, że jest bezbłędny. Oferuje nam zarówno mozolne budowanie napięcia, jak i momentalne i dramatyczne zwroty akcji. Pierwsze dwa sezony obfitują raczej w to pierwsze, ale uwierzcie mi, że warto jest wykazać odrobinę cierpliwości. Zadzwoń do Saula to serial o specyficznym charakterze, swoim własnym tempie, niespiesznie z pewnością siebie, zmierzającym do bardzo udanej konkluzji.

GramTV przedstawia:

Wisienką na scenariuszowym torcie są absolutnie świetne, bardzo ludzkie, ale stworzone z gracją dialogi. Na nic by się one jednak nie zdały, gdyby nie absolutnie doskonałe aktorstwo. To, że Bob Odenkirk wielkim artystą jest, to już wiedziałem. Natomiast twórcy Zadzwoń do Saula mogli rozpalać na planie jakiegoś rodzaju specyfik, który wpływał pozytywnie na umiejętności aktorskie odtwórców wszystkich znaczących ról. Dostaliśmy więcej genialnych Jonathana Banksa Mike Ehrmentrauta oraz Gianclaro Espisito jako Gustavo Fring (obydwa znani jeszcze z Breaking Bad), do tego bardzo dobrego Michaela McKeana jako Chucka McGilla czy Patricka Fabiana jako Howarda Hamlina. Natomiast owacje na stojąco należą się przede wszystki Rhea Seehorn jako Kim Wexler i Michaelowi Mando jako Nacho Vardze.


Osobny akapit należy się walorom artystycznym Zadzwoń do Saula. Prezentowane w serialu Albaquerque jest dokładnie takim rodzajem średniej wielkości, rozrośniętego ponad miarę, nieco patologicznego miasta w Stanach Zjednoczonych, w którym nikt normalny nie chciałby żyć. A jednak, dla bohaterów serialu jest to miejsce które przyjmują ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Po pewnym czasie nie da się nie dostrzec w nim pewnego uroku, głównie dzięki długim ujęciom, pozwalającym na chwilę zawiesić oko na tym, co nieoczywiste.


Czy Zadzwoń do Saula jest tak doskonałe jak kultowe Breaking Bad? Pod wieloma względami tak, chociaż nie ma sobie głowy uciąć, że cieszyłoby się taką popularnością i miałoby taką moc, gdyby nie pierwsze scenariuszowe arcydzieło Vince’a Gilligana. Są takie obszary na którym młodsze dziecko pasożytuje na serialu-matce. Ciężko również nie przyznać racji tym, którzy Zadzwoń do Saula wypominają niezbyt pasjonujący początek. Niemniej, to wciąż kawał naprawdę pierwszorzędnej telewizji. Dobrze było Cię poznać Saul.

9,0
Jeden z najważniejszych seriali ostatnich lat, co robi tym większe wrażenie, że to spin-off
Plusy
  • Genialny scenariusz
  • Świetnie napisane i zagrane postaci
  • Bardzo naturalne dialogi
  • Niezmiernie błyskotliwy
  • Świetny od strony technicznej, zwłaszcza zdjęciowej
Minusy
  • Rozkręca się dłuższą chwilę
  • Brak znajomości Breaking Bad może nieco utrudniać odbiór
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!