Recenzja Hell is Us – Horror bez znacznika misji

Mateusz Mucharzewski
2025/09/10 10:00
1
1

Wyższy poziom horroru jest wtedy, kiedy nikt nie powie, co mamy zrobić. Tak jak w pozbawionym drogowskazów świecie Hell is Us.

Recenzja Hell is Us – Horror bez znacznika misji

Na rynku mamy kilka gier nastawionych na realizm i brak prowadzenia gracza za rękę. Nadal jednak w branży dominuje przeświadczenie, że znacznik misji wskazujący kolejny cel jest potrzebny. Niekiedy wręcz do przesady, bo w wielu liniowych, wręcz korytarzowych grach jest to zbędne. Co innego w otwartym świecie. Na tym tle wyróżnia się Hell is Us, które mówi wprost – nikt ci nie pomoże, jesteś zdany na siebie. Bez mapy, konkretnego celu czy dziennika z instrukcjami. Radź sobie sam w kraju pogrążonym w wojnie domowej i inwazji monstrów nieznanego pochodzenia.

Kanadyjczycy z Rogue Factor już w pierwszej scenie pokazują, że Hell is Us będzie grą tajemniczą. Kampanię zaczynamy od przesłuchania głównego bohatera w towarzystwie kogoś bardziej przypominającego złoczyńcę ze świata Batmana niż człowieka. Okazuje się, że protagonista opowiada o tym, jak trafił do kraju o nazwie Hadea. Od lat jest on odcięty od świata, a samo dostanie się tam było nie lada wyczynem. Dodatkowo z jednej strony pogrążone jest w wyniszczającej wojnie domowej, z drugiej nowym zagrożeniem są monstra, nieco przypominające obcych, które właśnie wyszły na powierzchnię. Mimo że często stoją w miejscu i nie interesują się podbijaniem kolejnych terenów, nadal stanowią ogromne zagrożenie oraz tajemnicę.

Fabuła gry ma więc kilka wątków. Z jednej strony jest to wojna, która, niestety, dosyć szybko stanowi tylko tło. Większe znaczenie ma przeszłość głównego bohatera, który w Hadei szuka swoich rodziców, od których został oddzielony w dzieciństwie. Na to wszystko nakłada się tajemnica związana z monstrami – ich pochodzeniem, sposobem na pokonanie oraz tajnymi organizacjami, które próbowały z nimi walczyć. Bez wątpienia narracja stoi na bardzo dobrym poziomie, chociaż miałbym zarzuty do kierunku w jakim poszli twórcy. Jestem nieco zmęczony pradawnymi zakonami, rytuałami i innymi, podobnymi kwestiami. Wolałbym bardziej przyziemną historię o wojnie i głównym bohaterze. Trudno jednak mieć wielkie pretensje o to, że twórcy nie czytali mi w myślach i nie zrobili tego, co ja bym chciał. Większym problemem jest fakt, że wątki paranormalne są dosyć zawiłe, przez co łatwo się zgubić. Zwłaszcza, że to jednak nie fabuła wychodzi na pierwszy plan.

Jak odnaleźć się bez znaczników

Hell is Us reklamowane jest przede wszystkim jako gra bez znaczników. Faktycznie, w żadnym momencie nie mamy komunikatu, co należy zrobić. Nie ma też mapy czy dziennika, w którym pojawia się informacja na czym powinniśmy się skupić, nawet jeśli byłaby dosyć ogólna. Oczywiście mamy jakiś leksykon, ale nic nie jest w nim podane na tacy. Ważne jest więc to, aby grać w skupieniu i dokładnie słuchać co ludzie do nas mówią. Wbrew pozorom stosunkowo łatwo jest połapać się co należy w danym momencie zrobić. Nigdy nie miałem tak, abym kompletnie nie wiedział gdzie mam pójść. To nie jest klasyczna przygodówka point & click. Nadal jednak podkreślam, że potrzebna jest duża uważność, bo w każdym zdaniu może pojawić się istotna wskazówka.

Jeszcze inną kwestią jest to, że Hell is Us nie ma jednego, dużego świata. To raczej kilka oddzielnych, mniejszych lokacji, które stopniowo są odblokowywane w trakcie postępów w kampanii. Przykładowo w pewnym momencie zdobywamy informację, że pewien potrzebny nam przedmiot może znaleźć się w jakiejś lokacji. Jedziemy tam transporterem, a na miejscu mamy niewielką mapę do wyczyszczenia z wrogów. Nie jest to może banalnie małe, ale też nie na tyle duże, aby nie można było przejść całego terenu i wiedzieć co się gdzie znajduje. Z czasem więc gra zamienia się w czyszczenie konkretnych lokacji, do których później nie musimy wracać. Wtedy znacznik przestaje być tak potrzebny. Faktem jest więc to, że Hell is Us nikogo za rękę nie prowadzi i pozostawia graczowi dużą swobodę. Z drugiej strony gra jest tak zaprojektowana, aby ciężko było się zgubić. To bez wątpienia duża sztuka – z jednej strony gracz musi się wysilić, z drugiej też nigdy nie powinien czuć się zagubiony.

Pewnym wyjątkiem są zagadki logiczne, które pojawiają się od czasu do czasu. Najczęściej związane są z jakimiś symbolami czy kodami. Kilka z nich jest dosyć trudnych i wymaga tego, aby gracz poświęcił chwilę czasu na analizowanie notatek czy informacji. Wtedy można zatrzymać się na nieco dłużej. Myślę więc, że dla wielu graczy pewnym rozwiązaniem będzie granie z poradnikiem, aby w razie dłuższego zatrzymania się na jakiejś łamigłówce mieć wsparcie. Sama gra go nie oferuje. Co więcej, czasami nawet bohater nie potrafi na głos powiedzieć jakiegoś podsumowania, aby zasugerować kolejny krok. Sama eksploracja jest jednak relatywnie prosta. Jeśli skrupulatnie “czyścisz” kolejne lokacje, na pewno znajdziesz przedmioty, które są potrzebne do przejścia dalej. Często też trafiamy do dużych, zamkniętych lokacji (wieża, lochy, katakumby), które są względnie liniowe, a więc tym bardziej nie są tam potrzebne znaczniki. Wtedy Hell is Us bliskie jest, na przykład, Silent Hill 2.

Dark Souls dla kiepskich graczy

Eksploracja lokacji jest ściśle związana z walką z monstrami. Grając miałem wrażenie, że jest ona mocno inspirowana Dark Souls, ale jednocześnie jest nieporównywalnie bardziej przystępna. Skojarzenie pojawia się przy zamkniętych lokacjach, gdzie w kolejnych pomieszczeniach trafiamy na pojedynczych wrogów. Czuć tam podobnego ducha, tym bardziej, że w Hell is Us ważne jest blokowanie czy unikanie ciosów, a także pilnowanie wytrzymałości. Jednocześnie nie jest to aż tak wymagające jak w produkcji From Software. Przykładowo niemal po każdym zadanym ciosie pojawia się mechanika pozwalająca odzyskać nieco zdrowia (niczym aktywne przeładowanie w serii Gears of War). Jednocześnie sam ogólny poziom trudności jest dosyć przystępny. Na pewno nie jest lekko, ale też nie jest to absurdalnie trudne. Dodatkowo, o ile nie ma w grze żadnych możliwości pomocy w kwestii celów misji i znaczników, tak walkę można uprościć. W każdej chwili możemy zmienić poziom trudności na prosty, na którym walki nie stanowią wielkiego wyzwania (nie są jednak banalne, to bardziej “normal” z większości gier). Dodatkowo można włączyć opcję, dzięki której po zgonie przeciwnicy nie odradzają się.

GramTV przedstawia:

To wszystko sprawia, że Hell is Us wcale nie musi być tak trudny. Eksploracja wymaga skupienia i zaangażowania, ale wcale nie jest łatwo się zgubić. Nieco gorzej może być tylko z kilkoma zagadkami logicznymi. Walka z kolei może być trudna, ale są też opcje na jej uproszczenie. Nie jest więc tak, że Hell is Us to hardcorowa gra dla największych wyjadaczy. Wręcz przeciwnie. To wbrew pozorom mądrze zaprojektowana przygoda, która z jednej strony nic nie daje na tacy, ale też nie pozwala, aby gracz poczuł się zagubiony czy zdezorientowany. Nie zmienia to faktu, że granie bez skupienia może być ciężkie. Problemy mogą mieć też ci gracze, którzy będą sobie robić dłuższe przerwy między sesjami. Lepiej konsumować to w całości, w ciągu jednego lub dwóch tygodni, a nie w dłuższym terminie.

W tym wszystkim jest jednak pewna pułapka. Eksplorowanie Hadei jest bardzo ciekawe. Walka również stanowi duży atut Hell is Us, podobnie jak klimat łączący horror ze znanym serialem Dark. To sprawia, że można się w tym świecie zatopić i czerpać ogromną frajdę z odkrywania kolejnych rzeczy. Niestety na pewnym etapie może wkraść się lekka monotonia. Brak znaczników sprawia, że wchodząc do nowej miejscówki nie wiemy gdzie mamy iść, a więc ostatecznie musimy sprawdzić każdy kąt. Przeciwników może nie ma dużo, ale patrząc całościowo trzeba poświęcić troszkę czasu na walkę z nimi. Bez względu na wybrany poziom trudności, w pewnym momencie może być tego nieco za dużo. Były więc momenty, w których bawiłem się fantastycznie, nawet mimo że jestem typem gracza, który woli być zabawiany przez dewelopera, a nie samemu organizować sobie rozrywkę. W kilku miejscach miałem jednak pewne uczucie zmęczenia kolejnymi przeciwnikami do pokonania i sprawdzaniem następnego miejsca, bo może znajdzie się tam coś ciekawego.

To w pewnym sensie wynik… dużej jakości tej gry. Ona jest bardzo przyjemna i aż prosi się o to, aby eksplorować każdy zakątek kraju. Praktycznie na każdym kroku coś da się znaleźć – jednorazowy element ekwipunku, nowy sprzęt, albo przedmiot, który później będzie można dać jakiemuś mieszkańcowi Hadei w ramach tzw. dobrego uczynku. Może więc lepiej, aby przeciwników było jednak nieco mniej, chociaż nie jest też tak, że jest to duży problem. Gra nie jest krótka. Może wiedząc co robić da się ją przejść nawet w 10 godzin, ale z oczywistych względów pierwsze podejście będzie znacznie dłuższe. Z drugiej strony jeśli ktoś lubi eksplorację, zwiedzanie i samodzielne poznawanie tajemnic świata, w Hell is Us będzie zachwycony.

Dark Souls dla kiepskich graczy, Recenzja Hell is Us – Horror bez znacznika misji

Tym samym, może troszkę niespodziewanie, Hell is Us staje się kolejnym, bardzo udanym survival horrorem. Nie nastawiajcie się jednak na dużo straszenia. Klimat może i jest ponury, ale na pewno nie straszny. Więcej jest tutaj mrocznej tajemnicy. Szkoda też, że historia nie jest ciekawsza i bardziej angażująca. W pewnym momencie liczba zmiennych jest za duża. Mam na myśli nie postacie, a różne organizacje, wierzenia, rytuały czy kolejne mistyczne przedmioty z własnymi nazwami, które z czasem zaczynają się mieszać. Dobra historia nie może być przekombinowana, aby gracz zbyt łatwo nie stracił wątku.

Hell is Us ma więc ogromny problem, bo wychodzi w wypełnionym dużymi premierami wrześniu. Nawet tylko w swoim segmencie największa uwaga przypadła polskiemu Cronosowi. Jeśli więc nie teraz to później, jak już nieco opadnie kurz po tych wszystkich hitach, zwróćcie uwagę na Hell is Us. Kanadyjczycy stworzyli niezwykle klimatyczną, unikatową grę o eksploracji, odkrywaniu tajemnic i podróży w nieznane, gdzie przemoc zbiera swoje krwawe żniwo. Wbrew pozorom nie jest to też gra hermetyczna, tylko dla wybranych graczy, którzy nie boją się braku znaczników. Miłośnicy bardziej wyreżyserowanych produkcji, z wyraźnie zaznaczonymi celami, też się tutaj odnajdą.

8,3
Brak prowadzenia za rączkę nie zaszkodził tej grze – wręcz przeciwnie, nadał jej niezwykłego uroku wyprawy w nieznane.
gram poleca
Plusy
  • Design robi wiele, aby się nie zgubić
  • “Soulsowa” walka w przystępnej formie
  • Świetny klimat
  • Wciągająca eksploracja
  • Ciekawe projekty dużych, zamkniętych lokacji
Minusy
  • Niekiedy nieco za dużo walki
  • Na kilku zagadkach można się zaciąć
  • Historia szybko robi się zbyt zawiła i traci uwagę gracza
Komentarze
1
beetleman1234
Gramowicz
10/09/2025 12:59

Gram i jak na razie polecam. Dla mnie to unikatowe połączenie Mysta (za zagadki i eksplorację zmuszającą do notatek), Residentów (niektóre zagadki), klasycznych przygodówek point & click (rozmowa z postaciami i zagadki z nimi związane) i souls-lite'a.  Na dodatek wszystko jest bardzo dopracowane, a wizualnie bije na głowę niejedną grę AAA. Klimat i udźwiękowienie też najwyższych lotów - szczególnie jeśli gra się na DualSense - robi robotę prawie tak dobrze jak AstroBot.