Recenzja filmu Ostatniej nocy w Soho. Klasyczny horror w nieklasycznym wydaniu

Radosław Krajewski
2021/10/30 11:00
0
0

Jesteśmy w kulminacyjnym momencie sezonu Halloween, więc w kinach zaczęły królować horrory. Sprawdzamy, czy Ostatniej nocy w Soho to dobra propozycja.

Koszmar minionych lat

Od ostatniego filmu Edgara Wrighta minęły cztery lata. Reżyser zasłynął swoją Trylogią Cornetto (Wysyp żywych trupów, Hot Fuzz - Ostre psy oraz To już jest koniec), ale prawdziwą popularność przyniosła mu ekranizacja Scott Pilgrim kontra świat oraz wypuszczonego w 2017 roku Baby Drivera. Produkcja z Anselem Elgortem i Kevinem Spacey’em podbiła serca fanów, przede wszystkim energicznym montażem, w którym dźwięk idealnie współgrał z tym, co widzieliśmy na ekranie. Nie bez przyczyny również amerykańska Akademia Filmowa doceniła film Wrighta, nominując Baby Drivera w aż trzech technicznych kategoriach. Po takim sukcesie reżyser musiał wziąć głęboki oddech, aby spokojnie powrócić do pracy. Tym razem jednak skierował się w o wiele mniej rozrywkowe rejony, prezentując horror z prawdziwego zdarzenia z mocnym zacięciem społecznym. Ostatniej nocy w Soho to świetna produkcja, która ma również kilka irytujących problemów.Koszmar minionych lat, Recenzja filmu Ostatniej nocy w Soho. Klasyczny horror w nieklasycznym wydaniuEloise (Thomasin McKenzie) od siódmego roku życia była wychowywana samotnie przez babcię na wsi w Kornwalii. Dziewczyna chce podążyć drogą zmarłej matki i zostać projektantką mody. Swoje marzenie może zrealizować, gdy dostaje się do prestiżowej londyńskiej uczelni specjalizującej się w artystycznych zawodach. Nastolatka wyrusza do wielkiego miasta, aby zaznaczać tamtejszego życia i zrealizować swoje ambitne cele. Jednak nowa sytuacja ją przerasta, a wredna współlokatorka z akademika nie pomaga w adaptacji. Eloise postanawia przenieść się w spokojniejsze miejsce. Znajduje uroczy, utrzymany w starym stylu pokój u starszej kobiety. Już pierwszej nocy dziewczyna doznaje dziwnego snu, w którym może podglądać życie jej rówieśniczki Sandy (Anya Taylor-Joy) z odległych lat 60. XX wieku. Eloise zafascynowana jest dziewczyną z przeszłości. Ale wkrótce sen na jawie przeistoczy się w prawdziwy koszmar, a nastolatka pozna przerażającą prawdę o Sandy ze swoich wizji.

Ostatniej nocy w Soho bliżej do gatunku post-horrorów, niż klasycznego filmu grozy… przynajmniej do czasu. Edgar Wright nie miał wcześniej żadnego doświadczenia w tym gatunku, a od pierwszych scen widać, że chciał ambitnie podejść do tematu. Dlatego też widzowie złaknieni mocnych wrażeń będą musieli trochę poczekać, ale gwarantuję, że w pewnym momencie otrzymają to, czego oczekiwali. Długo jednak zastanawiałem się, czemu Ostatniej nocy w Soho określany jest mianem horroru, ale w drugiej połowie ta zagadka zostaje szybko rozwiązana. Bo początkowo otrzymujemy niezwykle klimatyczny, wystylizowany na lata 60. ubiegłego wieku film, który pozwala poznać nam dwie bohaterki.

GramTV przedstawia:

Choć to Eloise gra tu pierwsze skrzypce, to Sandy ma na dziewczynę ogromną siłę oddziaływania. Odważna, elokwentna i zadziorna Sandy imponuje niepewnej siebie, zakompleksionej i przestraszonej Eloise, a że dla świeżo upieczonej studentki Londyn ma stanowić nowe otwarcie w jej życiu, nastolatka sięgnie po każdą pomoc, aby przeistoczyć się w Ellie, projektantkę mody. Ale dziewczyna może powinna pomyśleć o karierze medium, gdyż od wielu lat nawiedzana jest przez swoją zmarłą matkę, a najwidoczniej jej moce pozwalają jej również przyjrzeć się widmom przeszłości innych osób. Niezdająca sobie sprawy ze swojego daru, coraz bardziej pochłania się w życiu nieznajomej dziewczyny z dawnych lat, nie wiedząc, do czego ją to zaprowadzi.Szybko się okazuje, że bajka o zaistnieniu, karierze i szczęściu nie istnieje, a przynajmniej nie w takiej formie, jakiej oczekują Sandy i Ellie. Edgar Wright próbuje po swojemu zinterpretować gatunek horrorów, starając się odwrócić pewne schematy. I w pewnych motywach wychodzi mu to niezwykle skutecznie, żeby w innych wątkach zupełnie polec. Starania okazały się niewystarczające i film ma problemy na płaszczyźnie scenariusza. Historia obu dziewczyn trzyma w napięciu, ale trochę zbyt szybko odkrywa wszystkie karty, a głównego zwrotu akcji można domyśleć się już na samym początku. Powoduje to, że gdzieś po drodze rozmywa się najważniejszy wątek Ostatniej nocy w Soho, czyli opowieści o seksualnym wykorzystywaniu kobiet.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!