Recenzja filmu Czarna Wdowa. Z rodziną najlepiej wychodzi się na wspólnej misji

Radosław Krajewski
2021/07/09 11:10
4
0

Marvel powrócił po prawie dwóch latach, aby rozpocząć nową fazę domknięciem historii Czarnej Wdowy. Oceniamy, czy to jest udany powrót do kina.

Wybuchy przeplatane wybuchami

Ciężko wyobrazić sobie współczesne kino bez produkcji Marvela. A jednak przez prawie dwa lata żyliśmy bez ani jednego superbohaterskiego filmu studia. Od początku tego roku pierwsze seriale osadzone w tym samym uniwersum umilały nam czas, ale tęsknota z pełnoformatowymi przygodami znanych i lubianych bohaterów była silna. Na szczęście to się właśnie zmieniło i do kin trafił najnowszy film Marvela, od razu rozpoczynający czwartą fazę. Czarna Wdowa może nie jest idealnym filmem po tak długiej przerwie. Może zostawia spore uczucie niedosytu. Może po Avengers: Koniec gry historie z przeszłości aż tak dobrze nie działają. Ale superprodukcja trafiła wreszcie do kin i to jest bez wątpienia najważniejsze wydarzenie ostatnich tygodni.Wybuchy przeplatane wybuchami, Recenzja filmu Czarna Wdowa. Z rodziną najlepiej wychodzi się na wspólnej misjiFilm wypełnia lukę między Kapitanem Ameryką: Wojną bohaterów a Avengers: Wojna bez granic, odpowiadając na pytanie, co przez ten czas działo się z Natashą Romanoff (Scarlett Johansson). Była Avengerka jest poszukiwana przez Thaddeusa Rossa (William Hurt) za naruszenie Traktatu z Sokovii. W ucieczce z dala od cywilizacji pomaga jej Mason (O-T Fagbenle), facet potrafiący zdziałać cuda, gdy tylko ma wystarczająco dużo czasu i pieniędzy. Jednak przeszłość szybko daje Natashy o sobie znać, gdy odkrywa tajemniczą przesyłkę od jej siostry Yeleny (Florence Pugh). Bohaterka udaje się do Budapesztu, aby odnaleźć swoją rodzinę i dowiedzieć się prawdy o serum, który ma związek z Czerwoną Salą, programem szkolenia małych dziewczynek prowadzony przez Dreykova (Ray Winstone). Czarna Wdowa musi pokonać nowe, niebezpieczne zagrożenie i zmierzyć się z czynami, których mocno żałuje.

Jeżeli mieliście nadzieję, że Marvel Czarną Wdową otworzy się na kino gatunkowe, nie oglądając się na swoje wcześniejsze produkcje i panujące standardy kina superbohaterskiego, to muszę Was rozczarować. Oczywiście, jak przystało na szpiegowskie naleciałości Natashy Romanoff, twórcy dołożyli do klasycznego schematu blockbustera elementy filmów szpiegowskich, czerpiąc inspiracje na czele z Jamesem Bondem i Jasonem Bournem. Czarna Wdowa nie jest jednak kinem kameralnym, nastawionym na pościgi po ulicach miast, długie strzelaniny czy infiltrację. Oczywiście wszystkie te elementy są obecne, nawet zdarzają się różne szpiegowskie gadżety, które wcześniej oglądaliśmy chociażby w jednej z odsłon Mission: Impossible, czy klimatyczna czołówka, niepasująca do tego typu kina. Twórcy postawili jednak na to, co fani lubią najbardziej, czyli ciągłą, piekielnie efektowną akcję.

Miejscami scen akcji jest aż za dużo. W wielu momentach prosiło się o dłuższe przestoje, aby mocniej wgryźć się w historię tytułowej bohaterki oraz reszty ekipy. Twórcy nie dają nam zbyt wiele momentów oddechu i z jednej sceny akcji przeskakujemy do kolejnej. Ciężko przyczepić się do realizacji tych scen, szczególnie w pierwszej połowie, gdy jest wiele niewiadomych, a miasto w chmurach nie spada jeszcze z nieba (dosłownie). Chociażby pierwsze starcie Natashy z Taskmasterem jest niezwykle ciekawe, a do tego aż kipi klimatem. Jednak z każdą kolejną sceną twórcy najwyraźniej wzięli sobie na cel przebicie poprzedniej, dlatego gdy znana ze zwiastunów akcja w gułagu cieszy oko, tak ogromna finałowa destrukcja lekko zaczyna męczyć swoją skalą i przepychem.

GramTV przedstawia:

Narzekam na sceny akcji, ale to one sprawiają, że nikt Czarnej Wdowy, jako integralnej części MCU, nie pomyli z żadnym innym filmem. Widać, że Marvel dołożył wszelkich starań, również w zadbanie o najwyższą jakość efektów specjalnych, aby wszystko wyglądało, jak należy. Jednak najlepiej to wychodzi, gdy pozwolono bohaterce walczyć w swoim stylu, bez wszelkich niepasujących do niej superbohaterskich akcji z szybowaniem w finale. Szkoda również jej nielicznych i krótkich pojedynków z Taskmasterem. Główny złoczyńca miał ogromny potencjał, szczególnie że potrafi kopiować styl każdego przeciwnika. Daje to niezliczone możliwości, które w filmie nie zostały w żaden kreatywny sposób wykorzystane. A to tylko jeden z wielu problemów tej postaci.

Taskmaster działa świetnie na początku, gdy widzimy jedynie jego kostium. Nie wiemy, czy pod nim kryje się w ogóle jakiś człowiek. Tajemniczość tej postaci idzie w parze ze stworzeniem przez twórców uczucia ciągłego zaszczucia i zagrożenia, z którym muszą się zmagać bohaterki. Te elementy świetnie działają do czasu, aby poznajemy tożsamość i okoliczności powstania Taskmastera, które wszystko odbierają tej postaci. Chyba nawet sam Marvel zdał sobie z tego sprawę, dlatego na pierwszy plan wysuwa się drugi z przeciwników, czyli Dreykov. Nie jest to dobry złoczyńca, nawet nie ma startu do najlepszych z MCU, ale w samym filmie działa rewelacyjnie. Przede wszystkim za sprawą poszerzenia historii Natashy i ich wspólnej przeszłości. Wiemy również, ile dla bohaterki znaczy powstrzymanie człowieka, który skrzywdził nie tylko ją, ale również wszystkie bliskie jej osoby. Jednak jak przystało na lekko bondowskiego złoczyńcę, ten zawsze ma jakiegoś asa w rękawie. Jest to zdecydowanie lepsza i ważniejsza potyczka, niż wszystkie sceny walki z Taskmasterem razem wzięte.

Komentarze
4
Headbangerr
Gramowicz
12/07/2021 22:58

Kolejna po Falcon & Winter Soldier produkcja Marvela, która razi zwyczajnością i brakiem charakteru. 

xeor77
Gramowicz
11/07/2021 12:13

Kipi klimatem - zgadzam się. Pewnie posypią się oscary w przyszłym roku za role

pierwszo i drugo planowe. Dziwne, że nie zagościł w tym roku w Cannes.

MisticGohan_MODED
Gramowicz
11/07/2021 00:12

Bardzo rozczarowujący i typowo denny film na poziomie Black Panther i Captain Marvel. To co zrobili z Taskmasterem to jawna kpina.




Trwa Wczytywanie