Recenzja filmu Air. GOAT

Radosław Krajewski
2023/04/06 09:00
0
0

Jordany to buty, które zrewolucjonizowały świat. Oceniamy, czy film ma równie dużą siłę przebicia.

Prequel Ostatniego tańca

Michael Jordan to pomnikowa wręcz postać, która przetrwała próbę czasu i pozostaje na świeczniku, chociaż z zawodowym sportem rozstała się dwadzieścia lat temu. Niewielu sportowcom to się udaje, stając się wyłącznie przypisem do historii i statystyk, wypieranych przez młodszych i zdolniejszych. A jednak Jordan wciąż uważany jest za najwybitniejszego koszykarza i jednego z największych sportowców wszech czasów. Patrząc na jego karierę ciężko nie przyznać temu racji, ale budowanie legendy Jordana mogłoby być o wiele trudniejsze, gdyby nie zawziętość i hazardowa wręcz pewność siebie pewnego pracownika firmy Nike, któremu Jordan zawdzięcza więcej, niż ktokolwiek chciałby przyznać. I chociaż Air nie traktuje o samym sporcie, to staje się jednym z najlepszych przedstawicieli filmowego nurtu opowiadającego o sportowcach.

Prequel Ostatniego tańca, Recenzja filmu Air. GOAT

Nike pozostaje numerem trzy na koszykarskiej arenie, musząc oglądać plecy dominującego Converse i coraz popularniejszego Adidasa. Sonny Vaccaro (Matt Damon) ma już dość wybierania ochłapów z corocznego koszykarskiego draftu NBA. Specjalista od marketingu pragnie zdobyć wielką gwiazdę, ale skromny budżet firmy i kiepska renoma nie pozwalają podpisać umowy z przyszłą koszykarską gwiazdą. Namawia jednak swojego szefa, Roba Strassera (Jason Bateman) i prezesa Nike, Phila Knighta (Ben Affleck), do podjęcia prób wynegocjowania kontraktu tylko z jednym graczem – Michaelem Jordanem. Sonny rozpoczyna rozpaczliwe próby do przekonania nie tyle młodego koszykarza, który niechętny jest Nike, ale jego matki Deloris Jordan (Viola Davis). Z ograniczonymi funduszami i możliwościami rodzi się w bólach historia najważniejszej obuwniczej marki w historii.

GramTV przedstawia:

Ostatnie lata w karierze Bena Afflecka to prawdziwa sinusoida. Jako reżyser zdobył uznanie nagrodzoną Oscarem Operacją Argo, żeby szybko spaść z piedestału, nie tylko przez problemy zawodowe, ale przede wszystkim prywatne. Affleckowi udało się uporządkować swoje życie i znowu mógł skupić się na pracy, nie tylko aktorskiej, z której nie zawsze wychodzi obronną ręką, ale przede wszystkim reżyserską. Filmowiec długo kazał nam czekać na swój nowy projekt, ale zdecydowanie było warto. Air to więcej niż wymarzony powrót Afflecka, który odzyskał swój reżyserski zmysł, doskonale wiedząc, jak poprowadzić tę historię, aby była ona atrakcyjna dla widza. Produkcja nie popada w schematy i banały, które nie są obce wielu filmom opartych na prawdziwych historiach, ale z drugiej strony Affleck trzyma w ryzach samą formę i stylistykę, nie próbując kopiować Adama McKaya i jego naśladowców. Otrzymujemy więc wciągający i angażujący dramat sportowy z rewelacyjnymi aktorskimi kreacjami.

Jednak nawet przy szczytowej formie Bena Afflecka Air nie byłoby tak udanym filmem, gdyby nie składny, pozbawiony dłużyzn, ale skrupulatnie napisany scenariusz autorstwa Alex Convery. Wielu reżyserów chciałoby pracować z takim tekstem, mogąc jedynie skupić się na swojej pracy, nie martwiąc się problemy z narracją czy wydźwiękiem historii. Sęk w tym, że Air nie ogląda się jak każdy inny film sportowy, ale wciągający thriller, w którym ceną gry jest spełnienie amerykańskiego snu. Affleck wraz z Converym snują więc opowieść o wielkości, nie tyle Jordana, co Sonny’ego Vaccaro, który zaryzykował zarówno swoją karierę, jak i przyszłość całego koszykarskiego działu Nike, wyłącznie na podstawie swojego przeczucia. I właśnie tak rodzą się legendy, o których kilkadziesiąt lat później powstają filmy.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!