Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Michał Myszasty Nowicki
2021/09/08 22:00
2
2

Macie ochotę na podróż w przeszłość? Zapraszam pod Kopułę.

Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Ta “podróż w przeszłość” z powyższego akapitu jest zresztą wieloznaczna. Po pierwsze bowiem odwoływanie się twórców do takich klasyków, jak Fallout, ma tym razem pokrycie w samej grze - jest ona bowiem niezwykle oldschoolowa pod wieloma względami. Po drugie zaś, akcja Encased ma miejsce w latach siedemdziesiątych minionego wieku. Jest więc po dwakroć podróżą do czasów minionych, choć oczywiście nieco przez filtr współczesności przepuszczonych. Encased to klasyczny “izometryczny” cRPG w środowisku 3D, z rozwojem postaci, eksploracją i sporą liczbą dialogów. Pytanie tylko, czy jest godnym następcą kultowych Falloutów?*

1971

Na początek wszakże nieco historii. Przenosimy się do lat siedemdziesiątych XX wieku. Zimna wojna trwa sobie w najlepsze, kiedy nagle na Ziemi odkryto niezwykły fenomen. Mającą ponad sto kilometrów średnicy Kopułę, pod którą znajduje się pełna anomalii strefa. Nikt nie wie skąd się wzięła, ani kto jest jej twórcą. W obliczu takiego odkrycia większość państw odkłada na bok dawne niesnaski, tworząc międzynarodową super-korporację CRONUS, mającą zajmować się badaniem, eksploracją i eksploatacją Kopuły. Najwięksi naukowcy i tysiące zwykłych pracowników zostaje wysłanych do strefy, choć jest to podróż w jedną stronę. O ile bowiem Kopuła przepuszcza żywe organizmy do wewnątrz, o tyle próba powrotu kończy się zawsze śmiercią. Mimo to nie brakuje chętnych do pracy w strefie, a nasz bohater lub bohaterka dostaje właśnie potwierdzenie, że CRONUS pozytywnie rozpatrzył podanie o pracę.

1971, Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Oczywiście nie będę tu zdradzał fabuły, dość powiedzieć, że kręci się ona wokół prób rozwikłania tajemnic Kopuły i obecnych w jej wnętrzu anomalii. Ta otoczka tajemniczości towarzyszy nam w zasadzie przez całą grę i trzeba przyznać, że całkiem nieźle buduje nastrój. Co rusz trafiamy do miejsc lub spotykamy osoby, które dotknięte zostały wpływem anomalii o charakterze zarówno fizycznym, jak i psychicznym. W tym wszystkim mamy jeszcze walczące ze sobą o wpływy polityczne frakcje, między którymi jesteśmy zmuszeni sprytnie lawirować. Politykierstwo, łapówki, zdrady, podejrzane eksperymenty, a z drugiej strony walka o ludzką godność i próby zrozumienia fenomenu Kopuły. To wszystko zaś mocno wymieszane i wstrząśnięte oraz sowicie zabarwione post-apokaliptycznym sokiem z domieszką retrofuturystycznej stylistyki. Brzmi niemal, jak drugi Fallout, prawda?

I takie, wbrew pierwszemu wrażeniu, właśnie jest. Początek gry może być nieco mylący, bo bliżej mu do s-f bliskiego zasięgu, niż postapo, ale nie martwcie się, wszystko dość szybko skręca we właściwym kierunku. W przeciwieństwie do swoich protoplastów, Encased może pochwalić się mocno rozbudowanym, głównym wątkiem fabularnym. Jest on nie tylko spoiwem, ale wręcz rdzeniem całej rozgrywki. Nawet wiele zadań pobocznych jest zbudowana wokół niego i choć często są całkowicie opcjonalne i raczej proste, to jednak mogą w pewien sposób wpływać na świat wokół nas. Spodobała mi się struktura głównego wątku, który daje nam sporo swobody w sposobie wykonywania podzadań, jednocześnie sprytnie uciekając od całkowicie liniowego ich schematu. To znaczy wciąż musimy wykonać pewne czynności prowadzące do pewnego rozwiązania, ale często nie otrzymujemy zadań pojedynczo, ale cały ich pakiet do wykonania w dowolnej kolejności.

Wolność

Mało tego, wzorując się na wielkich poprzednikach, twórcy niewielu rzeczy nam tu zabraniają. Najbardziej oczywista jest ścieżka pośrodku, lawirowanie między frakcjami, literalne wykonywanie zadań etc. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zacząć działać w mniej lub bardziej subtelny sposób na korzyść lub szkodę konkretnych ugrupowań. Jak to wygląda w praktyce? Na przykład mając dostarczyć liderowi nielubianej frakcji dane skradzione z serwera “konkurencji”, możemy je sfałszować. Inny lider poprosił nas o przysługę, a przy tej okazji odkryliśmy jakieś niecne postępki? Wykorzystajmy to przeciwko niemu. A może po prostu chcecie wpaść i wybić wszystkich do nogi? Droga wolna, w Encased nie ma nieśmiertelnych bohaterów niezależnych. Najwyżej staniemy się wrogiem publicznym numer jeden. Co niemniej ważne, każda z tych akcji będzie miała swoje odbicie w podsumowaniu po zakończeniu gry.

Wolność, Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Warto też pamiętać, że niezwykle rzadko gra informuje nas o alternatywnych działaniach, czy sposobach wykonania zadania. Oczywiście nie zawsze ma to zastosowanie, ale system rozgrywki na swój sposób premiuje naszą kreatywność i wczucie się w rolę. Czasami warto więc pomyśleć, czy chcemy postąpić zgodnie z wpisem w dzienniku, czy może poszukać innego rozwiązania. Strasznie podoba mi się właśnie to, że w ten sposób zmuszeni jesteśmy do samodzielnego kombinowania. Nie znajdziemy w opisie zadania zdania “A następnie zanieś przedmiot X do pana Y lub pani Z”. Gra poinformuje nas jedynie o “zwróceniu przedmiotu X prawowitemu właścicielowi panu Y”. Znamy już wszakże z rozgrywki panią Z i wiemy, że przedmiot ten mógłby się przydać również jej, choć dziennik o tym nie wspomina. Zgadliście. Oczywiście, że pani Z jest zainteresowana i będzie nam bardzo wdzięczna. Tak to działa. I strasznie to fajne.

Wiarygodność

Tym, co wyróżnia Encased na tle wielu innych erpegów, są świetne postacie najważniejszych bohaterów niezależnych. Przede wszystkim są wiarygodne, bardzo ludzkie, mają swoje sensowne motywacje i słabości, a przy tym nie popadają jakoś strasznie w banał. Są ciekawe, zapamiętujemy je. Podobnie jest z frakcjami w grze i ogólnie całym tym światem. Nie popada w skrajny karykaturalizm, jak choćby ostatni Wasteland, ale wciąż jest ciekawy, intrygujący i na swój sposób egzotyczny. Warto w Encased zagrać choćby z tego powodu. Tym bardziej, że niemal na każdym kroku fani Falloutów znajdą tu ewidentne inspiracje i nawiązania. Jest ich masa, choć oczywiście nie chcę wam psuć przyjemności z samodzielnego odkrywania. Dość powiedzieć, że jedną z najważniejszych enpecek niemal od razu zacząłem w myślach nazywać Lynette.

GramTV przedstawia:

Wiarygodność, Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Bardzo spodobała mi się całkiem spora liczba spotkań losowych na mapie świata, która żywcem wyjęta została z interplayowych Falloutów. Przy bardzo licznych podróżach część z nich będzie się powtarzać (losowi przeciwnicy, stragany kupieckie, zagubiony pracownik), ale wiele ma unikalny charakter i niekiedy świetny klimat. Zapewne nawet przy dwukrotnym przejściu nie odkryłem wszystkich “randomów”, ani też ukrytych obszarów. Warto tu bowiem wspomnieć, iż poza oznaczonymi fabularnie miejscami, możemy przeczesując mapę, odkryć kilka nowych obszarów. Zapewne ograniczony budżet i czas nie pozwoliły wszystkich tego typu wydarzeń wyrenderować w 3D, ale niezłe jakościowo udźwiękowienie okien dialogowych przygód sprawiło, że nawet w tej formie budują one odpowiedni nastrój.


* - “kultowe Fallouty” czyli część pierwsza i druga, a nie tandetne podróbki Bethesdy.

Komentarze
2
Gregario
Gramowicz
11/09/2021 06:16

Ciekawie wyglądająca gra, której warto dać szansę. Może nie od razu, ale mam nadzieję, że za jakiś czas na pewno :) Cieszy mnie czerpanie z prawdziwych Falloutów (i nawiązanie do tych gier), bo pozwoli mi to łatwiej znieść grafikę "trzy de", której akurat w tego typu grach nie jestem wielkim zwolennikiem - lepsza wg mnie jest 2,5D.

JakiśNick
Gramowicz
10/09/2021 09:57

Czyli kolejna gra która z EA wychodzi tylko na papierze? Ile gracze mają czekać na faktyczną premierę gry? Do pierwszego dużego patcha? Drugiego? Rok? Dwa? Echhh szkoda, no szkoda bo zapowiadało się miodnie.