Po długiej przerwie Predator powrócił do kin. Oceniamy, czy film warto obejrzeć na dużym ekranie, czy lepiej poczekać na premierę na Disney+.
Predator od nowa
Podobnie jak seria Obcy, również Predator nie miał zbyt dużego szczęścia, zanim obie marki przejął Disney. Chociaż wytwórnia w ostatnich latach kojarzy się raczej z niszczeniem i nadmiernym eksploatowaniem swoich franczyz, żeby tylko wspomnieć o MCU, czy Gwiezdnych wojnach, to na kupnie 20th Century FOX skorzystały serie przeznaczone dla dorosłych widzów. Obcy: Romulus, czy serial Obcy: Ziemia udowodniły, że to uniwersum nadal można rozwijać w ciekawym kierunku, ale również Predator mógł liczyć na zupełnie nowe i to udane otwarcie, za sprawą Prey z 2022 roku. Disney nie wierzył jednak w ten projekt, dlatego film stał się jedną z największych premier Disney+ tamtego okresu, omijając kina. Popularność produkcji, jak również pozytywne opinie, przeszły najśmielsze oczekiwania, a reżyser Dan Trachtenberg stał się mesjaszem dla serii o kosmicznym łowcy. Tym razem studio nie popełniło tego samego błędu i Predator: Strefa zagrożenia debiutuje na dużym ekranie, z miejsca stając się najlepszą częścią serii od czasu kultowej pierwszej odsłony. Chociaż część fanów filmu z Arnoldem Schwarzeneggerem może kręcić nosem.
Predator: Strefa zagrożenia
Historia rozpoczyna się od wspólnego treningu młodego Deka (Dimitrius Schuster-Koloamatangi), który dopiero musi udowodnić, że jest prawdziwym Yautja, ze swoim bratem Kweiem. Chłopak jednak nie wie, że jego ojciec zlecił swojemu starszemu synowi zabicie wątłego Deka, który stał się hańbą dla całego klanu. Kosmita musi uciekać z rodzinnej planety i udowodnić, że wszyscy mylą się co do jego umiejętności. Udaje się na odległą Gennę, gdzie zamierza zapolować na jedną z najgroźniejszych bestii, której obawia się nawet jego potężny ojciec, znaną jako Kalisk. Wkrótce po wylądowaniu przekonuje się, że planeta pełna jest drapieżników i na każdym kroku ktoś lub coś chce go zjeść. Podczas walki ze skrzydlatym stworem poznaje Thię (Elle Fanning), uwięzionego w gnieździe androida, należącego do korporacji Weyland-Yutani, który oferuje Dekowi pomoc w zamian, za odniesienie do bazy. Młody Yautja i syntyk zawiązują sojusz, aby wzajemnie sobie pomóc. Dek jednak nie wie, że upolowanie Kaliska to najmniejsze z jego obecnych zmartwień.
Do tej pory wszystkie produkcje o Predatorze opowiadały o losach ludzi, którzy muszą zmagać się z nieznaną, kosmiczną istotą, która dysponuje zaawansowaną technologią. Teraz to się zmieniło i Dan Trachtenberg zaproponował rewolucję w serii, aby przybliżyć nam rasę Yautja. Zrobił to już w animowanym Predator: Pogromca zabójców, a teraz uczynił krok dalej, sprawiając, że to Predator jest głównym bohaterem. Chociaż Dek jest młody i niedoświadczony, to za wszelką cenę chce udowodnić, że jest godnym przedstawicielem swojego gatunku. Mamy więc tu lekką powtórkę z Prey, gdzie młoda osoba musi ruszyć na łowy, nie tylko walcząc o swoje życie, ale również o uznanie i szacunek innych. Reżyser nie kopiuje jednak tamtego filmu, jedynie zmieniając Indiankę na kosmicznego łowcę oraz samą scenerię. Dek od samego początku wystawiany jest na ciężkie próby, a każdy, kto po zwiastunach sądził, że to jakiś wymoczek, a nie prawdziwy Yautja, który bez trudu zagroziłby całemu uzbrojonemu po zęby ludzkiemu komandu, będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę. Dek to Predator z krwi i kości, chociaż przez sytuację, w której się znalazł, będzie musiał skorzystać z niekonwencjonalnych, wręcz progresywnych (jak na naturę Yautja) rozwiązań.
Predator: Strefa zagrożenia
Yautja polują samotnie, to Dek musi skorzystać z pomocy Thii, chociaż traktuje ją wyłącznie w kategorii narzędzia. Niektórzy mogliby stwierdzić, że Dan Trachtenberg chce wprowadzić do serii jakieś postępowe wątki, ale tym jednym motywem dobitnie pokazuje, że gdyby tylko Predatorzy w poprzednich filmach ze sobą współpracowali, osiągnęliby więcej i mogliby doprowadzić do zagłady ludzkości. Zresztą film wprowadza więcej „kontrowersyjnych” elementów, które mogą nie przypaść do gustu najbardziej konserwatywnym fanom serii. Sama postać Thii wymaga trochę innego podejścia, która pokazuje przed Dekiem zupełnie inny świat, nie tylko stając się jego przewodniczką po Gennie, ale również uświadamiając, że jego spartańskie wychowanie wcale nie musi sprawdzić się w każdej sytuacji i nie wszystko polega na wiecznych łowach i udowadnianiu, że jest się alfą. Zresztą Thia wprowadza do filmu masę udanego humoru, który zaskakująco pasuje do całej opowieści.
Piękno niebezpiecznego świata
Warto również zaznaczyć, że Strefa zagrożenia nie jest filmem antybohaterskim i Dek ostatecznie staje po właściwej stronie, rozprawiając się ze wszystkimi antagonistami. Pomimo dosyć krótkiego metrażu (107 minut z napisami końcowymi), film wyładowany jest zwrotami akcji, które może nie są zbyt odkrywcze, ale wprowadzają nowe wątki i konteksty, dzięki czemu tym razem nie mamy historii wyłącznie o łowach i przetrwaniu. Zresztą nowy Predator do samego końca utrzymuje dobre tempo akcji, dostarczając mnóstwo efektownych scen walk, jak i kilka wolniejszych fragmentów na złapanie oddechu i rozwinięcie obu głównych bohaterów, którzy tworzą zaskakująco dobry duet, a nawet tercet, ale kto dołącza do tej dwójki, będziecie musieli odkryć sami.
Predator: Strefa zagrożenia
GramTV przedstawia:
Nawet malkontenci, którzy narzekają na te wszystkie rewolucje będą musieli jednak przyznać, że sceny akcji są naprawdę udane. Już pierwsza sekwencja walki obu braci pokazuje, że Dan Trachtenberg ma oko do reżyserowania takich scen. Dalej jest tylko lepiej i Dek wielokrotnie musi walczyć o przetrwanie w tym niebezpiecznym świecie, mierząc się z najróżniejszymi potworami, a większość z nich to wielkie i groźne bestie, które połknęłyby go w całości. Młody Yautja dysponuje jednak swoją bronią, ale potrafi również skutecznie improwizować, a kontrolowany chaos w scenach akcji jedynie pogłębia dynamikę i efektowność. W żaden sposób nie przeszkadza również niższa kategoria wiekowa, wynikająca z braku ludzkiej krwi. Strefa zagrożenia nadal jest brutalna, bestie są agresywne, a Predatorzy bezwzględni. Trzeba także pochwalić świetne wykorzystanie budżetu, gdyż przy 105 mln dolarów przeznaczonych na produkcję, film wygląda bardzo dobrze. Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie i są dopracowane, chociaż niemal cały film oparty jest na efektach komputerowych. To miłe odświeżenie po zbyt drogich blockbusterach, które wyglądają bardzo źle lub jeszcze gorzej.
Strefa zagrożenia pomimo skromnej obsady ma dwa mocne punkty, a są nimi Dimitrius Schuster-Koloamatangi, który wciela się w Deka, a także Elle Fanning w podwójnej roli. Szczególnie ta druga błyszczy jako Thia, która jest niesamowicie gadatliwa, ale pełna uroku i humoru, stanowiąc odpowiedni kontrapunkt dla mrukliwego i owładniętego rządzą zabijania Deka. Ale Fanning świetnie radzi sobie również jako drugi android, Tessa, która ma do wykonania swoją własną misję dla Weyland-Yutani. Trachtenberg już teraz łączy uniwersum Predatora z Obcym, aby wreszcie doprowadzić do wielkiego crossovera, którym będzie reboot Obcego kontra Predatora. Jeżeli obie serie nadal będą się tak rozwijać, wspólne spotkanie groźnego kosmity z najniebezpieczniejszym łowcą może stać się wielkim filmowym wydarzeniem.
Predator: Strefa zagrożenia przywraca serię do kin w bardzo dobrym stylu. Dan Trachtenberg na nowo stworzył kosmicznego łowcę, pokazując go z zupełnie innej strony, a przy tym tak bardzo bliskiej i ludzkiej, że Dek musi powrócić w kolejnym filmie, co też zresztą zapowiada scena po planszy tytułowej na końcu filmu. Może i fani tradycyjnego Predatora będą kręcić nosem na wiele kontrowersyjnych rozwiązań, ale ta marka potrzebuje świeżości, restartu, oryginalnego podejścia, które odbywa się z szacunkiem do całego dorobku serii. Trachtenberg znalazł przepis na sukces, które nie rezygnuje z brutalności i efektownych scen akcji, ale nadaje Yautja więcej głębi, a samym Predatorom nowego znaczenia na mapie największych i najgroźniejszych alf w całej galaktyce.
8,0
Predator: Strefa zagrożenia wprowadza wiele nowego do serii, nadal oferując brutalne i efektowne sceny akcji.
Plusy
Wciągająca historii z wieloma zwrotami akcji
Dek sprawdza się jako główny bohater…
…a Thia wprowadza nieco dobrego humoru
Brutalne i efektowne sceny akcji
Stojące na wysokim poziomie efekty specjalne
Świetnie buduje atmosferę nieprzyjaznego i groźnego świata
Reżyser Dan Trachtenberg udowodnił, że jest najlepszym co spotkało tę serię od lat
Elle Fanning w podwójnej roli
Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
Udanie wprowadza nowości do serii…
Minusy
…które dla niektórych mogą okazać się zbyt kontrowersyjne
Niektórym widzom może również brakować tradycyjnej posoki
To ja tylko tak zaznaczę, że ja obserwuję dyskusję i proszę o utrzymanie kultury wypowiedzi :)
Grze
Gramowicz
13/11/2025 20:47
Renchar napisał:
siedź cicho. [...] więc o czym ty bredzisz.
Nie wymądrzaj się. Masz dzieci?
Renchar
Gramowicz
13/11/2025 20:34
Grze napisał:
Sam film, ok. Ale nie jest to film dla dzieci. A jednak - co najmniej dwie rodziny przyprowadziły dzieciaki na poziomie szkoły średniej i to raczej niższych klas. Nikt tego nie pilnuje czy jak??? CC ogarnijcie się.
Ja do podstawówki chodziłem, a oglądało się Predatora i serie Obcy więc gościu ugryź się w język i siedź cicho. Pewnie nawet nie wiesz, ale ten film ma klasyfikacje wiekową od 13 lat bez rodziców, a z rodzicami mogą wejść młodsi więc o czym ty bredzisz. Po za tym walczyli tu mocno z robotami bez flaków więc co tu było klasyfikować.