Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

Nowe Pokemony choć mają swoje problemy to jednak wprowadzają coś świeżego, co pozwala odetchnąć nieco od wyekploatowanej już formuły rozgrywki.

To dość zabawne, że pod koniec ubiegłego roku pisałem krótki tekst o tym czy cokolwiek może się jeszcze w Pokemonach zmienić i co by to mogło być. Zaproponowałem wówczas walki w czasie rzeczywistym. Ta dam! Pokemon Legends: Z-A właśnie taką zmianę zaoferowało. Miło wiedzieć, że ludzie z Nintendo czytają Gram.pl – hehe. Wyszło nieźle, świeżo, ale nadal mam kilka zastrzeżeń do pracy Game Freak.

Pokemon Legends Z-A
Pokemon Legends Z-A

Tylko dla wytrwałych czytelników

Nowe Pokemony opowiadaj historię wielkiego turnieju, w którym trenerzy wspinają się w rankingu nazwanym Z-A, aby stać się najlepszymi w Lumiose City. Tyle i aż tyle – wszystko kręci się wokół pogoni na szczyt. Do tej całej zabawy trafiamy również my, próbując osiągnąć ten sam cel co inni trenerzy. O fabule nie ma co tu dużo pisać. Jest banalna, rodem z anime, tak aby dobrze trafiała do młodszych odbiorców. Niestety jest też strasznie przegadana i momentami tak koszmarnie rozciągnięta zbędnymi dialogami, że w którymś momencie walczyłem ze sobą, aby tego nie przeklikiwać. Z dziennikarskiego obowiązku jakoś to przetrwałem, ale jeśli mam być szczery, to absolutnie nic nie stracicie jeśli zdecydujecie się na taki ruch.

Tylko dla wytrwałych czytelników, Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

Fajny pomysł z takim sobie wykonaniem

Sam motyw wielkiego rankingu nawet bardzo mi się spodobał, zwłaszcza że lubię takie elementy w grach wyścigowych, ale Game Freak zrobiło dwie rzeczy źle, z czego jedna strasznie mnie zirytowała. Po pierwsze, wszystko jest oskryptowane i dzieje się wedle ustalonej przez twórców ścieżki. Oznacza to, że nasza wspinaczka w rankingu jest podyktowana fabularnymi postępami i nie jesteśmy w stanie w żaden sposób tego przyspieszyć lub ponieść porażki i spać o pozycję czy dwie. Jest to trochę zmarnowany potencjał, ale z drugiej strony, nadal było to dość przyjemne, więc jeszcze wstrzymywałem się z marudziłem. Niestety drugi element już mnie zdenerwował, ponieważ fabularnie – UWAGA SPOILER – po jednej walce wskoczyłem o kilkanaście literek rankingowych do góry, ponieważ “byłem takim super trenerem pokonując jakiegoś mocnego gościa”. Może i byłoby to sztuczne wydłużanie rozgrywki, ale wolałbym się doczołgać na szczyt w miarę swoimi siłami, a nie przez takie fabularne zagrywki. – KONIEC SPOILERA. Mimo wszystko zamysł jest fajny i mógłby spokojnie być wykorzystany w poprawionej formie w innej części gry, nawet jeśli byłaby to dodatkowa aktywność (Nintendo, czytajcie znowu uważnie!). Do tego gra jest do bólu schematyczna. W zasadzie przez całą produkcję wykonujemy pewne cykliczne czynności, ale jako że jest to powiązane z fabułą – nie będę spoilerował.

Fajny pomysł z takim sobie wykonaniem, Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

Mała przestrzeń, wiele możliwości

Pokemon Legends: Z-A trzyma się tego samego schematu łapania stworków co Arceus, więc robimy to w czasie rzeczywistym, ale tym razem na wyznaczonych obszarach (z malutkimi odejściami od reguły), w których spotkamy po kilka rodzajów żyjątek. Tutaj warto zaznaczyć, że cała akcja gry rozgrywa się wyłącznie na terenie wspomnianego miasta. Nie możemy z niego wyjść, nie odkryjemy żadnych dzikich terenów. Na początku zastanawiałem się jak to może się sprawdzić w praktyce i biorąc pod uwagę stopień rozbudowania miasta, który obejmuje kanały, ulice, wspinanie się po rusztowaniach i bieganie po dachach, wyszło całkiem nieźle. Mimo wszystko pod koniec gry zacząłem czuć znużenie tym samym widokiem blokowisk. Do pewnego momentu, odkrywanie nowych zakamarków, wcale nie tak wielkiego mieściny, było wystarczająco różnorodne i atrakcyjne, ale po kilkunastu godzinach można było odczuć pierwsze oznaki klaustrofobii. Sytuację czasami ratowały zadania poboczne, które muszę przyznać, bywały całkiem interesujące i angażujące, więc gdybyście zdecydowali się na granie to polecam się nimi zainteresować.

Mała przestrzeń, wiele możliwości, Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

W końcu coś naprawdę świeżego

Chciałoby się powiedzieć – Pokemony jak to Pokemony – tu się nie dzieje nic nowego od lat, ale akurat w Legends: Z-A zmienia się naprawdę wiele, a wszystko to za sprawą całkowicie świeżego podejścia do walki. Nasza drużyna nadal składa się z sześciu Pokemonów, których trenujemy, ale tym razem potyczki prowadzimy w czasie rzeczywistym. Sytuacja obejmuje tutaj nie tylko korzystanie z ataków, ale także poruszanie się naszej postaci, co w niektórych przypadkach ma kluczowe znaczenie. Musimy być zatem bardzo czujni, aby nie dać się pokonać w głupi sposób. Jak to w ogóle działa? Otóż, tym razem nie ma statystyki PP, która odpowiadała za ilość dostępnych ataków. Teraz za pomocą odpowiednich przycisków wybieramy po prostu kolejne skille, które są nielimitowane, aczkolwiek mają swój czas regeneracji. To doprowadziło do sytuacji, w której zacząłem używać umiejętności, na które w życiu bym nie spojrzał. Niektóre z nich wykonamy na odległość, inne wymagają podbiegnięcia Pokemona do przeciwnika. Można więc powiedzieć, że jest tu pewien element taktyczny, choć nie ma się co oszukiwać, że jest tu jakaś większa głębia. Czasem po prostu “klikamy” to co aktualnie jest dostępne.

W końcu coś naprawdę świeżego, Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

GramTV przedstawia:

Do tego wszystkiego biegamy naszą postacią, robiąc także uniki. Za bohaterem podąża Pokemon, więc tym sposobem on też jest w stanie uniknąć ataku rywala. O ile w standardowych walkach nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, tak opanowanie tego jest bardzo przydatne w starciach z Mega Ewolucjami Pokemonów. Takie stworki są znacznie silniejsze, mają swoje niestandardowe potężne ataki i spory pasek życia do zniwelowania. Rzecz w tym, że podczas takiego starcia nie tylko musimy uważać na stan naszej drużyny, ale także na siebie. Jeśli my oberwiemy o jeden raz za dużo, wówczas przegramy walkę. Finalnie nowe podejście do walki bardzo mi się spodobało. Takie rozwiązanie dodało Pokemonom dynamiki, a emocje w końcu są większe niż na grzybach. Do tego wszystko wygląda naprawdę efektownie pod kątem animacji. Nie mówię, że to powinien być nowy trend, bowiem lubię wybory ataków rodem z klasycznych gier jRPG, ale z pewnością zobaczyłbym jeszcze to rozwiązanie w jakimś kolejnym pobocznym projekcie. Warto jeszcze wspomnieć, że zmiana modelu starć wymusiła także inne działanie skilli nakładających różne efekty na stworki. Całość została nieco uproszczona, nie jest tak rygorystyczna i w ogóle się nie dziwię, ponieważ walki trwałyby kilka tur gdyby efekty działały tak jak domyślnie dla całej serii.

Wysoki poziom trudności? Nie znam.

Spory nacisk położono na Mega Ewolucje, choć akurat ten element mnie nie porwał. Plus jest taki, że jest ich naprawdę bardzo wiele, co z pewnością spodoba się zagorzałym fanom. Wielu trenerów w mieście potrafi z nich korzystać, ale przyznaję, że ja sam po kilku próbach stwierdziłem, że nie ma to sensu i szkoda czasu na dodatkową animację. Dlaczego? Ponieważ Pokemon Legends: Z-A jak chyba każda inna odsłona serii, leży i kwiczy pod kątem poziomu trudności. Jeszcze na samym początku, tak powiedzmy do 20 poziomu stworków czułem jakieś wyzwanie i miałem nadzieję, że to się utrzyma, ale szybko okazało się, że jesteśmy w stanie tak ogarnąć drużynę (nawet bez dodatkowego grindu), że znowu można mieć rywali na jednego hita. Tak, uwzględniam tu nawet przewagę przeciwnika w postaci np. żywiołu, jakim operuje. To niestety kolejny minus, który powiela się przez lata. Od pewnego momentu gry po prostu wybieramy kolejne ataki o nic tak naprawdę się nie martwiąc, w tym o ilość miksturek leczenia. Nie jest jednak do końca źle pod tym względem, ponieważ walki z dzikimi Mega Ewolucjami nadal potrafią wykrzesać z nas sporo skupienia, z kolei podczas nocnych eskapad możemy trafić na kilku silnych trenerów, którzy również potrafią utrzeć nam nosa. Niestety tego wyzwania na przestrzeni całej gry jest stanowczo za mało.

Wysoki poziom trudności? Nie znam., Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

Wykonanie pół na pół

Pokemon Legends: Z-A ogrywałem w wersji na Nintendo Switch 2 i musze przyznać, że pod kątem optymalizacji, Game Freak odwaliło kawał świetnej roboty. Gra działa płynnie w 60 klatkach na sekundę i ani razu nie miałem jakichkolwiek problemów technicznych. Niestety to studio ma problem ze zrobieniem dobrze wyglądającej gry. Pokemony prezentują się bardzo dobrze (w większości sytuacji), wiele animacji również, ale same tekstury lub niektóre modele potrafią pozostawić wiele do życzenia (o zgrozo, niekiedy zobaczymy kanciaste PokeBalle...). Gra nie wygląda brzydko, powiedziałbym raczej, że bardzo przeciętnie i niestety do produkcji stricte od Nintendo jeszcze wiele jej brakuje. Nie bardzo wiem z czego to wynika, ale Game Freak ma problem z robieniem atrakcyjnych wizualnie produkcji. Widać tutaj malutki kroczek do przodu w pewnych obszarach, ale rozwój tego elementu trwa zbyt wolno. Mam nadzieję, że przy produkcji kolejnej, głównej odsłony serii, Nintendo podrzuci im jakiś speców i pokaże jak się robi dobrze wyglądające gry. Oczywiście, jako że są to Pokemony, a my mamy zaledwie 2025 rok, to nadal postacie nie mówią, tylko jedynie ruszają ustami. Litości, jak długo jeszcze?

Wykonanie pół na pół, Pokemon Legends: Z-A - recenzja. Powiew świeżości w skostniałej serii

To nadal dobra gra w kategorii Pokemon

Pokemon Legends: Z-A to ogromny powiew świeżości w serii, choć czasem nieco przyćmiewany przez stare, problematyczne naleciałości. W ogólnym rozrachunku, pomimo swoich niedociągnięć, w nowe Pokemony gra się bardzo dobrze i ze sporym zaangażowaniem. Trudno się oderwać, a to jeden z kolejnych atutów dobrze wykonanej produkcji. Musicie mieć jednak świadomość, że jest to gra bardzo liniowa, ale jeśli nie stanowi to dla was przeszkody i macie większą tolerancję na braki graficzne to miło spędzicie z nią czas. Fajnie, że Game Freak zdobyło się na przebudowę modelu walki, bowiem ta skostniała seria potrzebowała takiej odskoczni i to zdecydowanie największy atut tej produkcji.

7,0
Legends Z-A oferuje świeże podejście do rozgrywki dzięki walkom w czasie rzeczywistym. To bardzo miła odskocznia, choć nadal mogą irytować nieprzyjemne naleciałości z innych gier Pokemon.
Plusy
  • System walki w czasie rzeczywistym
  • Batalia z dzikimi Mega Ewoulcjami
  • Animacje podczas walki robią wrażenie
  • Miasto jest całkiem dobrze rozbudowane
  • Sporo fajnych i lubianych Pokemonów
  • Duży wybór Mega Ewolucji
  • Dobra optymalizacja na Switchu 2
  • Bardzo fajny motyw z rywalizacją w wielkim rankingu
Minusy
  • Szkoda tylko, że nie mamy na ranking wpływu i jest on z góry oskryptowany fabularnie
  • Niski poziom trudności, Pokemony nadal wygrywają jednym ciosem
  • Brak możliwości wyjścia poza miasto, co z czasem nuży
  • Dialogi są strasznie przegadane
  • Choć jest lepiej to gra nadal nie należy do zbyt atrakcyjnych wizualnie
  • Postacie nadal nie mówią...
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!