Dragon Ball, pierogi i wielkie świętowanie. Co wspólnego ma z tym wszystkim miniony koncert One Ok Rock?
Pod koniec października hala COS Torwar w Warszawie wypełniła się dźwiękami rocka. One Ok Rock wrócili do Polski po sześciu latach przerwy całkowicie odmienieni, a ja na własnej skórze i uszach mogłem przekonać się jak wielką drogę przebył zespół przez te kilka lat. Co więcej, to wydarzenie było wyjątkowe nie tylko dlatego, że fani w Polsce długo musieli czekać na powrót rock bandu. Było to również dwudziestolecie działalności zespołu, który narodził się w Japonii w 2005 roku.
One Ok Rock – Warszawa, COS Torwar 2025OOR, zdjęcie wykonane przez yamada_mphoto
Tak było na koncercie One Ok Rock w Warszawie!
Zanim przejdziemy do gwizdy tego wieczoru, warto wspomnieć o jej supporcie z którym OOR nagrali szalony utwór C.U.R.I.O.S.I.T.Y. Mowa tutaj o Paledusk, również pochodzącym z Japonii, choć ten zespół zaoferował nieco inny rodzaj muzyki, powiedzmy bardziej krzykliwy i chaotyczny. Nie, nie będę tutaj silił się na profesjonalne określenia lub kategoryzację, wszak Gram nie jest typowo muzycznym serwisem, za to postaram się tutaj przekazać jak najwięcej informacji z koncertu osobom, które po prostu lubią dobrą muzykę, ale niekoniecznie siedzą w każdym zakamarku tej dziedziny.
Paledusk to dziwny zespół. Mocno opiera się na gitarach, a także na krzyku wokalisty. Z jednej strony to niby nic nadzwyczajnego, ale ta konkretna paczka muzyków totalnie wyrywa się poza klasyczny schemat komponowania utworów. Nie było tam więc wyraźnie zarysowanych zwrotek czy refrenów, tempo zmieniało się w najmniej oczekiwanych momentach, a do tego cała linia melodyczna momentami sprawiała wrażenie chaotycznej, czasem wręcz nieprzemyślanej. Mimo wszystko finalnie jakimś cudem to… działało. Porozmawiałem z kilkoma osobami po koncercie i choć nie wszystkim przypadł do gustu taki rodzaj grania, to jednak większość moich rozmówców przyznała, że było w tym coś intrygującego, co sprawi że jeszcze wrócą do zespołu. Sam też chętnie sprawdzę ich twórczość, choć to nie do końca moje klimaty.
Po krótkim, aczkolwiek bardzo intensywnym występie Paledusk, przyszła pora na gwiazdę wieczoru, czyli One Ok Rock. Spokojnie, nie opiszę wam całego koncertu piosenka po piosence, ale przekażę swoje ogólne wrażenia z tego występu. Przede wszystkim czuć było dojrzałość zespołu i zupełnie inne spojrzenie na świat, co z resztą potwierdzili wydając swój ostatni album “Detox”. Razem z emocjonalnym intrem, wokalista Taka Moriuchi zaliczył kilka dość ważnych przemów, nawiązując do trudnych czasów, wojny w naszym regionie, a nawet do polityki, podkreślając żebyśmy próbowali być ponad podziałami, bo to jednak w nas – ludziach – tkwi siła do osiągania wielkich rzeczy, a podziały i ciągła walka między sobą do niczego wielkie nas nie doprowadzi. Na swoim własnym przykładzie, muzycy zmotywowali nas do działania i dążenia do realizacji swoich wyznaczonych celów. Było emocjonalnie i można było poczuć pewną bliskość z artystami. Co więcej, te krótkie przemowy pojawiały się w odpowiednim miejscu setu trwającego niemal dwie godziny i były podkreślane odpowiednio dobranym utworem.
Oczywiście nie zabrakło także radosnych momentów, jak choćby próby mówienia po polsku. Tomoya, czyli zwariowany perkusista One Ok Rock, kilkukrotnie próbował zmierzyć się z naszym językiem i wychodziło mu to naprawdę świetnie, ale serce fanów całkowicie skradł w momencie gdy wykrzyczał – “kocham pierogi!”. Wrzawie i piskom nie było końca. Zespół zrobił także ukłon w stronę popkultury wywodzącej się ze swojego kraju. Po jednym z energicznych utworów, Taka zakończył śpiewanie charakterystycznym ruchem, naśladując technikę walki “Kamehameha” znaną kultowej serii Dragon Ball. Nie było to nic innego jak krótkie uczczenie czterdziestolecia marki, które Taka uskutecznia na każdym występie podczas tego touru.
GramTV przedstawia:
Jak zespół wypadł podczas grania? Z pewnością o wiele lepiej niż sześć lat temu. Tzn, nie oznacza to, że wtedy było źle, nic podobnego, ale teraz One Ok Rock weszli na scenę z zupełnie inną energią i z większością utworów żywych i energicznych, opartych na mięsistej gitarze oraz mocnym i melodyjnym zarazem wokalu, co dawało czysto rockowy vibe. Sam zespół stanął na wysokości zadania grając bez żadnych wpadek, a Taka jak zawsze powodował opad szczęki swoim zakresem możliwości wokalnych. Czy zdarłem gardło? Tak. Czy wszystko mnie boli od skakania? Tak. Niczego nie żałuję, chcę więcej.
Od pierwszych minut muzycy robili show, które z pewnością wszyscy zapamiętają na bardzo długo. Utwory takie jak “Puppets Can’t Control You”, “The Beginning”, “Renegades” lub “Nasty” brzmiały na żywo niesamowicie, nie wiem czy nawet nie lepiej niż w wersjach studyjnych, bowiem w wersji live wokalista dodawał od siebie kilku smaczków, w tym soczysty scream w odpowiednich momentach. Jak zawsze na spore uznanie zasługuje kilka instrumentalna przerwa, w której muzycy dali popis swoich umiejętności. Wszystko zgrywało się perfekcyjnie. Miałem flashbacki z koncertu Linkin Park z Rybnika, gdzie każdy detal był dopracowany z niesamowitą pieczołowitością, co w całokształcie złożyło się na fantastyczny występ. Japończycy zrobili jednak coś jeszcze, a mianowicie sporo uwagi poświęcili kontaktowi z publicznością, co znacząco poprawiło odbiór występu i zwiększyło fun uczestników. Ważne też, że wszystko dobrze brzmiało. Techniczni długo ustawiali sprzęt, aby wszystko grało należycie, co przy okazji spowodowało lekką obsuwę, ale mimo wszystko odnieśli na tym polu sukces.
Nie mogę się już doczekać kolejnego powrotu One Ok Rock do Polski i mam nadzieję, że tym razem stanie się to wcześniej niż za kolejne sześć lat. Energia, którą przekazuje ten zespół jest nie do podrobienia. Byłem na kilku koncertach i wiele zespołów robi robi fantastyczne show, brzmiąc przy tym niesamowicie, ale w One Ok Rock jest coś, co sprawia że jeszcze długo nie mogę przestać myśleć o ich występach. Bawiłem się nieziemsko i następnym razem polecam wam dołączyć do grona zadowolonych fanów. Tymczasem spróbuję was nieco zarazić ich muzyką, dorzucając kilka utworów, które znalazły się na setliście. Dajcie się ponieść tej energii!
Na koniec chciałbym podziękować każdej osobie, która była na hali i dołożyła swoją cegiełkę do epickości tego wydarzenia. Daliśmy czadu, co nie? POLSKA GUROM!
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!