Moja gra roku - recenzja Splatoon 3

Jakub Zagalski
2022/09/08 14:00
1
0

Moja miłość do Splatoon jest bezgraniczna, ale nie ślepa. Trzecia część robi więcej i lepiej, jednak nie wszystko zasługuje na pochwałę.

Moja gra roku - recenzja Splatoon 3

Od czasu napisania recenzji Splatoon 2 minęło pięć lat, w trakcie których spędziłem setki godzin na serwerach, zamalowując każdy skrawek mapy i splatując wrogich malarzy. Kocham Splatoon 2 miłością bezgraniczną i choć nie jest to gra 10/10, to w moim prywatnym rankingu zajmuje wysokie miejsce najbardziej uzależniających strzelanek (a raczej malowanek) wieloosobowych.

Nie ukrywam, że od pierwszej wzmianki o Splatoon 3 czekałem na moją prywatną grę roku. I wcale nie liczyłem na grę wybitną, przełomową, kamień milowy i ósmy cud świata. Splatoon 3 taki nie jest. Ale i tak wiem, że spędzę na serwerach jeszcze więcej czasu niż z dwójką i będę się doskonale bawił.

Seria Splatoon ma bowiem w sobie ten wyjątkowy “czynnik Nintendo”, który sprawia, że do konsol i gier tego producenta lgną miliony użytkowników, oczekując rozrywki innej niż u konkurencji. Złośliwi ignoranci powiedzą, że to kolorowa strzelanka dla dzieci. Ja mówię, że to źródło doskonałej zabawy z genialną oprawą i mechaniką, która zadowoli fanów luźnego grania jak i osób z zacięciem do esportowej rywalizacji.

Splatoon 3 to podręcznikowy przykład ewolucyjnego rozwoju serii gier. Fundamenty zostały nieruszone, więc każdy, kto przesiada się ze Splatoon 2, poczuje się jak w domu. Nintendo zadbało nawet o prezent dla weteranów - jeśli przeniesiemy save z tamtej gry, dostaniemy trzy złote licencje na bronie, natychmiastowy dostęp do Anarchy Battles (dawniej Ranked Battles, zarezerwowane dla graczy na pozimie 10+) i obietnicę, że matchmaking będzie nas łączył z ludźmi na podobnym poziomie.

Jeśli Splatoon 3 ma być jednak waszym pierwszym spotkaniem z tą serią, to nie macie się czego obawiać. Gra wita wszystkich krótkim samouczkiem, w którym ćwiczymy podstawowe ruchy: poruszanie się, strzelanie, pływanie w farbie. Bohaterowie Splatoon 3 nie są bowiem zwykłymi dzieciakami z pistoletami do paintballa, a istotami rasy Inkling i Octoling, które potrafią błyskawicznie zmienić się w kałamarnicę/ośmiornicę. W tej postaci można szybko pływać po zamalowanych farbą powierzchniach - zarówno tych poziomych jak i pionowych.

Opanowanie sterowania jest proste, choć występuje kilka niuansów i zaawansowanych sztuczek, które pomagają doświadczonym graczom zdominować nowicjuszy. W Splatoon 3 wiele się w tym temacie nie zmieniło, poza dodaniem trzech nowych ruchów. Squid Spawn wprowadza małą rewolucję, gdyż teraz każdy mecz zaczyna się od wyskoku w wybranym kierunku w naszym końcu mapy (w dwójce cała drużyna wybiegała z jednego punktu). Squid Surge to sztuczka pozwalająca “naładować się” przed wjechaniem na ścianę, dzięki czemu szybciej płyniemy i wyżej wybijamy się z krawędzi. Squid Roll to obrót po wyskoku z farby i nagłej zmianie kierunku. Drobna sztuczka, a może zdezorientować przeciwnika i uratować nam skórę.

GramTV przedstawia:

Każdy Inkling/Octoling jest wyposażony w broń główną, dodatkową i specjalną. Oprócz klasycznych pistoletów, wałków malarskich, wiader, pędzli itd. w Splatoon 3 wprowadzono dwa nowe gatunki broni: Stringer i Splatana. Pierwszy przypomina łuk, który trzeba naładować jak broń snajperską, by oddać daleki strzał. Choć można też chlapać szybko i blisko. Drugi jest wariacją na temat japońskiego miecza, szczególnie skuteczną na krótkim dystansie. W broniach dodatkowych, które potrzebują jednorazowo większej ilości farby, też pojawiło się kilka nowości. Na szczególną uwagę zasługuje Angle Shooter, który jest bardzo techniczny i wymaga sporego doświadczenia. Podobnie jak niektóre nowe bronie specjalne (Ink Vac, Tripple Inkstrike), choć mniej doświadczeni gracze też znajdą coś dla siebie, np. strzelającego robo-kraba czy rekina, który taranuje przeciwników i wybucha, rozchlapując farbę na boki.

Nintendo zapowiadało, że w Splatoon 3 powrócą wszystkie stare bronie i dojdą nowe. W rzeczywistości wróciły wszystkie rodzaje oręża, ale nie poszczególne modele. W dwójce moją ulubioną spluwą był Aerospray MG, który występował w trzech wersjach. A w Splatoon 3 jest tylko jeden rodzaj. O wiele lepiej mają użytkownicy wałków, wiader, parasoli czy podwójnych pistoletów. Liczę jednak, że w przyszłości pojawią się kolejne giwery, gdyż Nintendo obiecało darmowe aktualizacje z nowymi przedmiotami, arenami, a nawet trybami.

W przypadku broni warto też wspomnieć o drobnej zmianie, która dotyczy kupowania nowego sprzętu. W dwójce kolejne bronie odblokowywały się wraz z osiągnięciem wyższego poziomu doświadczenia i wystarczyło zapłacić wyznaczoną cenę. W trójce dorzucono do tego licencje, które zdobywamy sukcesywnie w trakcie gry. Niebieska licencja pozwala kupić jedną odblokowaną dla naszego poziomu broń. Złota (trzy sztuki dostaje się po wgraniu save’a z dwójki) znosi to ograniczenie i można od razu nabyć wymarzoną giwerę z listy, nawet bez posiadania wysokiego poziomu.

Bronie kupujemy w jednym ze sklepów znajdujących się w Splatsville. To nowa metropolia (a raczej kilka uliczek, zaułków i plac), do której trafiamy z postapokaliptycznego pustkowia. Oprócz handlarza bronią spotkamy tu również sprzedawców odzieży, butów i modnych gadżetów. Tak samo jak w dwójce, sprzęt jest podzielony na trzy kategorie: głowa, tułów, nogi. Każda koszulka, kurtka, kapelusz, słuchawki, japonki, trampki itd. dodają nam konkretne ulepszenie: szybsze pływanie, mniejsze zużycie farby, mocniejszy specjal. Grając ciągle w tym samym stroju, zdobywamy punkty i z czasem odblokowuje się dodatkowe ulepszenie (a nawet trzy). Ubiór jest więc szalenie ważny, bo oprócz walorów estetycznych może nam dać realną przewagę w danej sytuacji i warto ubierać się pod własny styl gry.

W Splatoon 3 zarobioną walutę można również wydawać na ozdoby do szafki. To zupełnie nowy element, który znajduje się w przemodelowanym lobby gry sieciowej. Teraz po wejściu do “windy” i wyborze trybu gry, nie przenosimy się do poczekalni, w której nic się nie działo poza odliczaniem i wyświetlaniem imion/poziomów innych graczy czekających na mecz. Splatoon 3 postawił na w pełni interaktywną poczekalnię, która zawiera m.in. strefę treningową z dmuchanymi celami. W lobby znajduje się też automat z kulkami, z których wylatują losowe nagrody, nowy sklepik z żarciem (jedzenie dodaje tymczasowe wzmocnienie), a nawet stoły do grania w Tableturf Battle. To z pozoru niepozorna minigra w stylu kolekcjonerskiej karcianki, która może i nie przebije popularnością wiedźmińskiego Gwinta. Ale jest świetnym dodatkiem, który zachęca do zaglądania w każdy kąt w poszukiwaniu dodatkowych kart do gry.

Komentarze
1
wolff01
Gramowicz
08/09/2022 14:57

Trzeba przyznać Nintendo jedno - mają świetnie rozplanowany grafik "exclusive-ów". Regularnie, w jedno lub paro miesięcznych przerwach dostarczaja tytuły AAA od siebie lub blisko związanych third party. Jasne, nie wszystkie gry są dla każdego ale to nawet lepiej, bo nie ma poczucia przesytu. W tym roku mieliśmy już sandboxowego Kirby, po nim Mario Strikers, po nim Xenoblades 3, a teraz Splatoon 3. Za niedługo dostaniemy Pokemon S&V (oczywiście po drodze było jeszcze kilka innych tytułów jak Fire Emblem Warriros: TH, czy Monster Hunter). Nie można narzekać na nudę a jednocześnie nie ma przesytu, myślę że lekko każdy w ich repertuarze znajdzie ze 2-3 gry dla siebie w roku. W sam raz. Nie jestem fanbojem, to po prostu moja obserwacja oparta też o rozmowy z tymi z moich znajomych, którzy takze mają Switcha.