Powstająca od kilku lat nowa animacja Marvela zadebiutowała wreszcie na Disney+. Oceniamy, czy trzeba ją obejrzeć przed nadchodzącym filmem o Avengersach.
Zombie-Avengers
Chociaż Marvel filmowo zakończył już ten rok premierą Fantastycznej Czwórki, to studio wciąż ma w zanadrzu mocne serialowe propozycje na najbliższe miesiące. Tegoroczną ofertą Disney+ najbardziej zadowoleni mogli być fani animacji, którzy na początku roku otrzymali udanego Spider-Mana: Przyjaznego pająka z sąsiedztwa, a w ubiegłym miesiącu Oczy Wakandy. Prawdziwą wisienką na torcie miało okazać się Marvel Zombi, czyli powstający już od czterech lat spin-off jednego z odcinków A gdyby…?, w którym poznalibyśmy kolejną nieuczciwą walkę między superbohaterami a zombie w alternatywnym świecie. Chociaż motyw żyjących trupów został przez popkulturę wyeksploatowany już do granic możliwości, to twórcy serialu wciąż mieli kilka asów w rękawie, przede wszystkim w postaci znanych i lubianych bohaterów, aby stworzyć prawdziwie emocjonujące widowisko. Gdy dodamy do tego kategorię wiekową przeznaczoną wyłącznie dla dorosłych widzów, można było mieć nadzieję, że Marvel Zombi stanie się mocnym atutem studia przed nadchodzącym nowym filmem o Avengersach. Niestety walka superbohaterów z zombie jest mało pasjonująca, a wszystko to przez złe decyzje Marvela już na poziomie projektowania serii.
Marvel Zombi
Ms. Marvel (Iman Vellani), Ironheart (Dominique Thorne) i Kate Bishop (Hailee Steinfeld) wspólnie podróżują przez świat opanowany przez zombie, gdy przypadkowo odnajdują odrzutowiec, w którym znajduje się urządzenie, mogące raz na zawsze zakończyć plagę żywych trupów. Niedługo później dochodzi do starcia superbohaterek z zombiakami, przez które się rozdzielają. Kamala budzi się w obecności tajemniczego mężczyzny, który przedstawia się jako Blade (Todd Williams). Wspólnie wyruszają do szpiegów, znanych jako Red Guardian (David Harbour), Melina Vostokoff (Kari Wahlgren) i Yelena Belova (Florence Pugh). Na miejscu dowiadują się, że dzięki urządzeniu rzeczywiście mogą zmienić świat. Ale pozwolić na to nie chce Czerwona Królowa, znana również jako Wanda Maximoff (Elizabeth Olsen). Ms. Marvel musi liczyć na pomoc pozostających przy życiu bohaterów, takich jak Shang-Chi (Simu Liu), Helmut Zemo (Rama Vallury), John Walker (Wyatt Russell), Katy (Awkwafina), Spider-Man (Hudson Thames), czy Walkirię (Tessa Thompson), aby raz na zawsze pokonać rosnące z każdym dniem zagrożenie.
Już z powyższego opisu fabuły powinniście wysnuć największą bolączkę Marvel Zombi. Gdy serial był jeszcze w powijakach, studio dopiero rozpoczynało czwartą fazę swojego uniwersum, planując wprowadzić w niej wiele nowych bohaterów, w tym wspomnianą Ms. Marvel, Ironheart, Shang-Chi, postacie z Czarnej Wdowy oraz Thunderbolts*, a także rzecz jasna samego Blade’a. Ostatecznie niemal każdy z tych bohaterów, poza Red Guardianem, Johnem Walkerem i Yeleną Belovą, nie pojawili się więcej na ekranie, poza swoimi własnymi produkcjami. Ciężko więc ekscytować się ich losami, tym bardziej że to tylko alternatywne wersje, gdy widzowie nie mieli jeszcze okazji na dobre zapoznać się z nimi i nawiązać jakąkolwiek emocjonalną więź. Po Marvel Zombi najbardziej widać, że studio popełniło błędy w swojej drugiej sadze MCU, a teraz takie produkcje płacą za to cenę. Na domiar złego animacja wykorzystuje wysoką kategorię wiekową, prezentując rozczłonkowane kończyny, dekapitacja przeciwników, czy hektolitry krwi, ale kłóci się to z nastoletnią atmosferą i wieloma żartami, które są dziełem Kamali Khan. Wybór tej postaci na główną bohaterkę był więc chybiony.
Marvel Zombi
Nic więc dziwnego, że serial najlepiej radzi sobie wtedy, gdy na ekranie widzimy znajome postacie, jak Spider-Man, Thor, Ant-Man oraz Hulk. Z tego powodu trzeci odcinek, w którym pojawiają się ci superbohaterowie i mogą stanąć do walki z zombie, jest zdecydowanie najciekawszy. Podczas ogląania wszystkich czterech odcinków miałem nieodparte wrażenie, że Marvel Zombi mogłoby bez trudu stać się najlepszym serialem animowanym studia, gdyby tylko postawiono na doskonale znanym wszystkim bohaterom, zamiast nowych postaci, które jeszcze nie osiągnęły wystarczającej pozycji w uniwersum. Twórcy serialu zbyt szybko zrezygnowali z podstawowych postaci, przemieniając je w zombie, na czym traci sama historia. Tym bardziej że ci bohaterowie mogliby nadal wiele zyskać, gdyby lepiej wyeksponowano ich jako złoczyńców.
Gdzie podział się finał?
Wybór Wandy Maximoff na główną przeciwniczkę był odpowiedni. Po drugiej części Doktora Strange’a wiemy, jak złowieszczą siłą potrafi dysponować Scarlet Witch, więc jej demoniczna magia idealnie wpisuje się w konwencję i daje radę jako antagonistka, która przewodzi armii potężnych zombie. Serial korzysta również ze stylistyki horroru, dobrze wplatając takie sceny również do dynamicznych i efektownych momentów walk. Zyskuje na tym sama finałowa bitwa, która nie tylko imponuje swoją skalą, ale również prezentuje kilka spokojniejszych momentów, w których Ms. Marvel musi poradzić sobie ze swoimi własnymi demonami. Druga połowa Marvel Zombi jest więc zdecydowanie bardziej udana od dosyć nudnej i rozwleczonej pierwszej.
Marvel Zombi
GramTV przedstawia:
Ale do pełni szczęścia brakuje zakończenia. I to jakiegokolwiek, gdyż twórcy ewidentnie mają chęci na zrobienie drugiego sezonu. Chociaż już wcześniej pojawiały się głosy, że drugi sezon mógłby powstać, to chyba nikt nie przypuszczał, że pierwszy zakończy się zwrotem akcji, nie dając widzom żadnego finału. To bardzo rozczarowujące rozwiązanie, gdyż nie ma żadnej pewności, że Marvel zamówi kolejne odcinki. Dodatkowo widzowie, którzy niekoniecznie polubią się z głównymi postaciami serialu, będą mieli powody, aby wrócić do serialu przy okazji premiery kolejnych epizodów. To kolejna zła decyzja studia, które zamiast stworzyć spójną całość, kombinuje, aby zatrzymać swoich widzów. Zresztą o wiele bardziej wolałbym zakończenie tej historii, a w drugim sezonie rozpoczęcie zupełnie nowej, z innymi bohaterami, najlepiej w innym świecie, gdzie twórcy mieliby większe pole do kreatywnego popisu.
Jeżeli polubiliście oprawę wizualną A gdyby…?, to w Marvel Zombi dostaniecie jeszcze więcej tego samego. Kreska nie odbiega więc od tego, co znamy już z tamtego serialu, więc stanowi mocny atut całej produkcji. Szczególnie w scenach, gdzie twórcy mogli wykorzystać kategorię wiekową i zaprezentować bardziej efekciarskie sceny walki superbohaterów z żywymi trupami. Ciężko jednak nie odnieść wrażenia, że ten projekt wiele by zyskał, gdyby był aktorską produkcją. Może to byłaby odpowiednia ścieżka dla Marvela, aby tworzyć więcej filmów o Avengersach, ale również tych z alternatywnych światów, wykorzystując przy tym ciekawe settingi i motywy, tak jak byłoby w tym przypadku. Czuć więc straconą szansę, że produkcja o zombie mogłaby być czymś większym i możliwe, że lepszym.
Marvel Zombi powstawało zdecydowanie zbyt długo. Gdyby ten serial został wypuszczony dwa lata temu, można byłoby spojrzeć na niego łaskawszym okiem. Niestety nowi superbohaterowie Marvela, wprowadzeni w drugiej sadzie uniwersum, jak dotąd nie skradli serc fanów, a ta produkcja, chociaż animowana, bazuje jednak na emocjonalnym połączeniu z tymi postaciami. Śmierć w tym świecie jest na porządku dziennym, ale nawet przy pożegnaniu z niektórymi bohaterami, nie czuć odpowiedniego ładunku emocjonalnego, na czym traci sama widowiskowość, pozostająca bez wyraźnego napięcia, czy też samo tempo prowadzenia historii, które w pierwszej połowie nie jest zbyt dobre. Fani A gdyby…? będą zadowoleni, ale dla całej reszty Marvel Zombi pozostanie jedynie ciekawostką i to drugą w ostatnim czasie, po Oczach Wakandy, którą spokojnie można pominąć.
5,0
Marvel Zombi to stracony potencjał na coś naprawdę wielkiego i emocjonującego.
No, obejrzałem prawie cały. Została mi walka finałowa. Graficznie - lubię ten styl. Ale scenariuszowo, płyciutki, jak brodzik w prysznicu. Faktycznie, można było zapewne więcej wycisnąć z zarażonych herowsów - np. ten bez nóg (żeby nie spojlerować), całkiem śmieszny.
Jedyny pożytek z zombie, że to ludzie, ale jednak nie ludzie. Więc można bezkarnie walić do nich z grubej rury.
Tu przypomina mi się jedna z pierwszych scen serialu Last of Us - jak na pytanie pani mykolog (mykolożka?? -jpdr. jak to brzmi) o to, co robić, odpowiedziała "-- Nuke the city...."
DiabloStars
Gramowicz
25/09/2025 10:40
Jestem świeżo po obejrzeniu . Dobrze wiedzieć , że w tym serialu jest John Walker - w sensie - to jest ten koleś obok Zemo na łodzi tak ? Bo mówiąc szczerze zastanawiałęm się kto to wgl jest i nie miałem pojęcia , więc olałem dociekania . Sama postać jest tak bardzo rozpoznawalna , że aż muszę o nią się pytać w komentarzu - dobrze to napisali :D
Sam serial - taki ... no średni . Walka z Zombie Thanosem wyglądała fajnie , ale tylko Zombie od Wandy są inteligentne - więc czemu nagle "zaczął" się uczyć ? Dla mnie bez sens . What If jest na tyle spoko , że są odcinki , które pamiętam . To jest tak do obejrzenia i elo - oglądamy co innego .